W USA, a dokładniej w południowej części kraju, występują dwa gatunki grzechotników. Grzechotnik teksaski (Crotalus atrox) jest masywnym gadem, który osiąga długość ponad 2 metrów i zamieszkuje w takich stanach jak Teksas i Arizona, a występuje również w północnym Meksyku. Natomiast grzechotnik diamentowy (Crotalus adamanteus) rośnie do długości 260 cm i występuje w południowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza na Florydzie. Oba gatunki dobrze pływają, a ich jad jest bardzo silny, przez co ukąszenie stanowi poważne zagrożenie dla człowieka...
Jadowite gady
Na świecie występują w sumie 32 gatunki grzechotników, z których najbardziej znany jest ów diamentowy. Wszystkie gatunki łączy jedna cecha – są jadowite. Grzechotniki żyjące na terenach pustynnych wytworzyły niezwykły sposób poruszania się po piasku. Przesuwając się po sypkim podłożu wąż wykręca ciało w boczne pętle, dzięki czemu dobrze przylega do piasku. W ten sposób powstają charakterystyczne szlaczki. Wbrew wielu krążącym na ten temat legendom, grzechotniki atakują tylko wtedy, gdy czują się zagrożone.
Kiedy wąż jest zaniepokojony, zwija ciało w spiralę i głośno grzechocze. Jeśli to nie pomaga, schyla głowę, czekając na okazję, by zaatakować wroga. Jednak w gruncie rzeczy nie są to zwierzęta agresywne. W rzeczywistości są płochliwe i bojaźliwe, szczególnie w przypadku spotkań z istotami większymi od nich. Prawdą jest jednak to, że ich ukąszenie może mieć fatalne skutki. Tak zwany grzechotnik brazylijski, którego nie ma w Stanach Zjednoczonych, uważany jest za jednego z najbardziej jadowitych gadów na naszej planecie. 75 proc. ukąszonych przez niego ludzi umiera.
Gady te żywią się drobnymi kręgowcami, a ludzi atakują bardzo rzadko, zwykle w przypadku nagłego i niespodziewanego spotkania z człowiekiem. Mimo to co roku notuje się w USA kilka śmiertelnych przypadków, choć istnieje skuteczne antidotum, w pełni zabezpieczające przed skutkami pokąsania. Przed dwoma laty w mieście Corpus Christi w Teksasie Jennifer Sutcliffe pracowała wraz z mężem w przydomowym ogrodzie. Para natknęła się na węża, któremu mężczyzna odciął głowę. Mimo to został ukąszony już po dekapitacji gada i musiał ratować się pośpieszną wyprawą do lokalnego szpitala. Tego rodzaju przypadków jest dość dużo, choć rzadko kończą się tragicznie.
Grzechotniki są oczywiście znane z tego, że obwieszczają swoją obecność dźwiękowo. Na końcu ich ogona znajduje się narząd ostrzegawczy, zwykle składający się z około 10 pustych komór, które szeleszczą trąc o siebie. A ściślej, dźwięk wydają pierścienie z keratyny, czyli białka, z którego składają się np. ludzkie paznokcie. Dużą grzechotkę słychać z kilkudziesięciu metrów.
Fascynujące odkrycie
Węże te stosują grzechotki do ostrzegania przed swoją obecnością i ewentualnego odstraszania przeciwników. Ostatnio jednak badacze doszli do intrygującego wniosku. Wydaje się mianowicie, że grzechotniki wyczuwające bliskość ludzi zwiększają częstotliwość grzechotania z 40 do 100 herców, co sprawia, że człowiekowi wydaje się, iż gad znajduje się w jego bezpośredniej bliskości, mimo że tak w rzeczywistości nie jest.
Naukowcy przeprowadzili dwa różne eksperymenty. W pierwszym z nich do wcześniej schwytanego grzechotnika, umieszczonego w specjalnej zagrodzie, zbliżali manekina udającego człowieka. Okazało się, że częstotliwość grzechotki węża zawsze wyraźnie się zwiększała z chwilą, gdy manekin zbliżał się na odległość mniejszą niż 4 metry. W ramach drugiego eksperymentu uczestników proszono o oszacowanie, jak blisko znajduje się wąż przy różnych częstotliwościach grzechotania. Okazało się, że niemal zawsze podwyższona częstotliwość sprawiała wrażenie, iż grzechotnik znajdował się w bezpośredniej bliskości człowieka, mimo że tak nie było.
Badacze wiedzą od lat, iż węże zmieniają czasami częstotliwość grzechotania, ale dopiero od niedawna studiuje się przyczyny tego zjawiska. Profesor Boris Chagnaud z Karl-Franzens-University w austriackim mieście Graz twierdzi, że istnieje bezpośrednia korelacja między zachowaniem ludzi i grzechotników, która wynika zapewne z długiego procesu ewolucji. Jego zdaniem dla węży natykających się na ludzi grzechotanie to nie tylko system ostrzegawczy, ale również sposób unikania przypadkowych nadepnięć przez człowieka. Najczęściej w ten właśnie sposób dochodzi do bezpośrednich konfrontacji z tymi gadami. Jeśli zatem zwierzę stwarza wrażenie (dźwiękowe), że jest w bezpośredniej bliskości ludzkiego intruza, szanse na to, że dojdzie do bezpośredniego kontaktu znacznie się zmniejszają.
Jeśli to prawda, fascynujące jest to, iż grzechotniki w jakiś sposób korzystają z faktu, że ludzki narząd słuchu wyewoluował w taki sposób, iż dźwięki o wyższej częstotliwości zawsze wydają nam się bliższe fizycznie od innych i szybko zbliżające się. Nie można oczywiście twierdzić, że gady „wiedzą” o tym fakcie, ale profesor Chagnaud jest zaintrygowany: „Ewolucja to proces, który jest często dość przypadkowy, a w tym przypadku wydaje się, że grzechotniki wykształciły swoją reakcję na ludzi na podstawie setek lub nawet tysięcy lat doświadczeń, rozmaitych prób i błędów, tak by ostatecznie wykształcić system, który pozwala na jak najlepsze unikanie spotkań z homo sapiens. Dotyczy to zapewne również wielu innych, znacznie większych od węży ssaków”.
Wszystko to prowadzi do niezwykle ciekawego pytania – czy świat zwierząt dostosował się w jakiejś mierze do dominującej roli człowieka na naszym globie? Może się okazać, że ewolucja zawiodła zarówno nas, jak i ziemską faunę do swoistego porozumienia, choć oczywiście nikt nigdy takiego układu nie podpisał.
Andrzej Malak