Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 2 października 2024 11:34
Reklama KD Market
Reklama

61-letnia Polka brutalnie zaatakowana przez recydywistę w Lincoln Park (PODCAST)

26-letni Kenyante Jackson, recydywista z bogatą kartoteką sądową, usiłował zamordować w chicagowskim Lincoln Park 61-letnią Polkę. Kobieta szła z pracy na przystanek autobusowy ok. 2:30 pm i stała się przypadkową ofiarą brutalnej napaści z rąk przestępcy w biały dzień w środku miasta. W chwili ataku na naszą rodaczkę Jackson przebywał na zwolnieniu za kaucją za inne przestępstwo. Rodzina ofiary chce ostrzec Polaków i Polki.

Z Katarzyną Korzą rozmawia Joanna Trzos.  Podcast "Dziennika Związkowego"powstaje we współpracy z radiem WPNA 103.1 FM

Policja poinformowała, że 26-letni Kayante Jackson jest oskarżony o brutalne pobicie i usiłowanie zabójstwa pierwszego stopnia na przypadkowej ofierze wypatrzonej na ulicy w Lincoln Park na północy Chicago. Zdarzenie miało miejsce we wtorek, 10 sierpnia, w okolicy 2700 North Clark. Ofiarą Jacksona jest 61-letnia pani Marta, która w okolicy pracuje od ponad 20 lat. „Nie mam pojęcia, dlaczego na mnie skupił swoją uwagę i agresję. Szłam prosto chodnikiem, widziałam, jak stał na ulicy, wymachiwał rękami. Ale nie przyszło mi do głowy, że zostanę przez niego zaatakowana” – mówi kobieta.

Brutalny atak

Jackson zaczął śledzić panią Martę. „Dochodzę do autobusu, on dochodzi do mnie. Ja przyspieszam, on przyspiesza, ja zwalniam, on zwalnia. Dotarło do mnie, że jest coś bardzo nie tak” – mówi pani Marta, która postanowiła wejść do sklepu. „Przyszło mi do głowy, że tam, gdzie są ludzie, po prostu będę bezpieczniejsza niż na ulicy, że się go pozbędę. Myślałam, że on nie zaatakuje mnie przy ludziach” – tłumaczy.

Jackson przypuścił jednak atak już przy wejściu do sklepu. Ramieniem ścisnął panią Martę pod szyją, dusił, zaciągnął za ladę sklepową i tam, jak mówi kobieta, maltretował. 

„Ciągnął mnie strasznie za włosy, taką rurkę z wieszaka na ubrania chciał mi wcisnąć w szyję” – opowiada pani Marta ze łzami w oczach. 61-latka konsekwentnie, jak ocenili policjanci, przez 8 minut odpierała ataki napastnika. „Dostałam tam wtedy jakiejś siły,  zasłoniłam szyję rękoma, żeby obronić się przed tą rurką. On był chyba spocony, bo ona  wyślizgnęła mu się z rąk” – mówi kobieta. Choć Jackson próbował utrzymać przewagę nad ofiarą i ściągnąć z wieszaka obok kolejne ubrania, żeby – prawdopodobnie – skrępować nimi ofiarę, to kobiecie udało się zawinąć jego rękę sukienką. Wtedy z pomocą przyszedł świadek, mężczyzna obecny w sklepie, który przytrzymał Jacksona, umożliwiając pani Marcie wyswobodzenie się. „Ten starszy mężczyzna w trakcie całego zajścia mówił do mojego oprawcy – nie pamiętam, co dokładnie, ale przekonywał go, żeby przestał” – opowiada pani Marta. „Kenyante Jackson w czasie ataku w sklepie krzyczał natomiast ‘I’m gonna kill you, I’m gonna kill you today’” – dodają córki pani Marty obecne przy rozmowie, a Pani Marta ociera łzy.

Są świadkowie, ale napastnik kłamie

Według prokuratury, świadkami aż 8-minutowego ataku i walki kobiety o życie byli pracownicysklepu i przypadkowi świadkowie. Dowodem jej zmagań z napastnikiem jest także  badanie ze szpitala Advocate Illinois Masonic, wykonane zaledwie 45 minut po ataku oraz – co może okazać się kluczowe w procesie –  monitoring z zewnątrz oraz wewnątrz sklepu.

Pani Marta doznała obrażeń głowy, ręki, barku, nogi i stopy. „Potwornie bolała mnie szyja, miałam wylewy podskórne od duszenia i bicia. Na głowie mam guzy, ponieważ on szarpał mnie za włosy i uderzał moją głową” – mówi.

Mężczyzna zaprzecza jednak zeznaniom kobiety i relacji świadków. Twierdzi, że został aresztowany przez policję na przystanku autobusowym, na którym spał. „Bezczelnie kłamie, że próbował powstrzymać mamę przed kradzieżą ze sklepu” – mówi wzburzona córka pani Marty.

Tymczasem przytrzymany przez świadka w miejscu zajścia i aresztowany w tym samym miejscu Jackson jest policji dobrze znany. We wrześniu ubiegłego roku mężczyzna wpłacił 200 dolarów, co umożliwiło mu wyjście z aresztu w sprawie o kierowanie samochodem  skradzionym w hotelu w chicagowskim West Loop. Jackson przestał stawiać się w sądzie w maju i wtedy wydano nakaz aresztowania.

W tym samym miesiącu Jackson został oskarżony o włamanie i wtargnięcie do prywatnego mieszkania w Rogers Park i poturbowanie znajdującego się tam lokatora. Prokuratura wycofała się jednak z tej sprawy – z niewiadomych powodów. Jackson był też wcześniej dwukrotnie skazany za rozboje i na swoim koncie ma również wyrok skazujący za włamanie, wydany przez sąd dla nieletnich.

W poszukiwaniu sprawiedliwości

W przypadku sprawy pobicia pani Marty prokuratura zamierzała początkowo postawić Jacksonowi zarzut ciężkiego pobicia. Po tym jednak, jak pozyskano wspomniane nagrania z monitoringu, zarzuty poszerzono o usiłowanie zabójstwa I stopnia na osobie starszej niż 60 lat. „Nie wiemy, co zdarzy się w sądzie i detektywi trochę przygotowywali nas na to, że może zdarzyć się wszystko” – mówią córki pani Marty, wyraźnie rozżalone tym, co spotkało ich mamę. „Chcemy też ostrzec Polaków i Polki, i powiedzieć im, że może się to zdarzyć każdemu z nas, bo w naszym mieście nie jest bezpiecznie” – tłumaczą.  Chcą również dopilnować, żeby ręka sprawiedliwości dosięgła Jacksona. Zapytane o to, kogo winią za tę napaść, mówią zgodnie: „Winimy ludzi, którzy wypuszczają takich ludzi na wolność i pozwalają im chodzić po ulicach”.

Respondenci ostatniego sondażu Telewizji WGN i Emerson College wskazują wyraźnie na osoby odpowiedzialne za złą sytuację w mieście. Aż 45,9 proc. z nich nie pochwala pracy burmistrz Lori Lightfoot, prawie 11 proc. nie jest pewnych, jak ocenić jej pracę lub nie ma zdania na ten temat. O prawie 6 punktów procentowych – z 48 do 42,3 proc. – spadło poparcie burmistrz od zaledwie 1 czerwca 2021 roku. Jeszcze gorszy wynik dotyczy poparcia działań prokurator stanowej powiatu Cook, Kim Foxx. Tylko 34,7 proc. ankietowanych mieszkańców Chicago aprobuje jej pracę prokuratorską, 47,7 proc. nie akceptuje jej działań, a 15,9 proc. respondentów nie jest pewnych lub nie ma zdania na ten temat. Aż 62 proc. wszystkich ankietowanych zauważa wyraźny wzrost przestępczości w stosunku do roku ubiegłego.

Groźni przestępcy wypuszczani z więzienia

Co ciekawe, mimo malejącego poparcia dla działań Lori Lightfoot, w debacie na temat zwolnień przedprocesowych dla przestępców dopuszczających się przemocy, mieszkańcy miasta stoją po stronie burmistrz oraz szefa chicagowskiej policji (Chicago Police Department, CPD) Davida Browna i uważają, że system sądowy wypuszcza na ulice miasta zbyt wielu brutalnych przestępców. Również wielu komentatorów w działaniach biura Kim Foxx widzi przyczynę problemu przestępczości na ulicach miasta. Zdecydowana większość respondentów – ponad 70 proc. – uważa na przykład, że osoby oskarżone o przestępstwa z użyciem broni nie powinny być zwalniane na elektroniczny monitoring w oczekiwaniu na proces. Policjanci pracujący w niebezpiecznych warunkach twierdzą jednogłośnie, że przestępców, których oni zatrzymują, biuro Kim Foxx „wypuszcza” z powrotem na ulice. Policyjne rejestry potwierdzają, że liczba takich osób na ulicach rośnie – tylko w 2021 roku przestępcy zwolnieni za kaucją zaatakowali na ulicach 51 osób, z których aż 16 zamordowali, 10 usiłowali zamordować, 16 ciężko pobili, a atak odbył się z użyciem broni. Problem narasta od 2016 roku, kiedy stery prokuratury stanowej powiatu Cook objęła Kim Foxx. Co więcej, statystyki wskazują na fakt, że wskaźnik odrzucania spraw o morderstwo przez Foxx jest znacznie wyższy niż jej poprzedniczki, Anity Alvarez. W ubiegłym roku prokuratorzy powiatu Cook odmówili prowadzenia aż 26 proc. spraw o morderstwo. W 2019 r. biuro Foxx odrzuciło 29 proc. prób postawienia zarzutów mordercom przez śledczych z Chicago Police Department. Biuro Kim Foxx nie może również wykazać sukcesów w prowadzonych sprawach. W ubiegłym roku przegrało 20 proc. spraw o morderstwo, rok wcześniej – 22 proc.

Mimo traumatycznych przeżyć pani Marta zamierza nadal pracować w Lincoln Park. „Nigdy tam zresztą nie bałam się o siebie, uważałam, że jest to spokojne miejsce. Ale teraz się boję” – przyznaje.

Katarzyna Korza[email protected]


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama