Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 12 października 2024 11:36
Reklama KD Market

Tokio/lekkoatletyka - srebrny medal kobiecej sztafety 4x400 m. Polacy na piątym miejscu.

Polska sztafeta kobiet 4x400 m zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich w Tokio. Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic wynikiem 3.20,53 poprawiły rekord kraju. Wygrały Amerykanki - 3.16,85. Brązowy medal wywalczyły Jamajki - 3.21,24. Nie udało się natomiast zdobyć medalu męskiej sztafecie 4x400 m, która dobiegła do mety na piątym miejscu.

W eliminacjach pobiegła jeszcze Anna Kiełbasińska, która również dostanie srebrny medal. Wszystkie dziewczyny, które pobiegły w sobotnim finale wcześniej zdobyły złoto w sztafecie mieszanej 4x400 m.

Polki same od samego początku powtarzały, że przyjechały do Tokio po medal. Wielu ekspertów zastanawiało się, czy same sobie nie nakładają zbyt dużej presji.

"My wiemy, na co nas stać. Wiemy, na co jesteśmy przygotowane i zapewniam was, że zdobędziemy tu medal. Po to tu przyjechałyśmy, wiele poświęciłyśmy dla tego jednego momentu" - mówiła parę dni temu Hołub-Kowalik.

Zresztą kobieca sztafeta 4x400 m w ostatnich latach dojrzewała i krok po kroku docierała do światowej czołówki. Mają na koncie dwa medale mistrzostw świata - srebro sprzed dwóch lat w Dausze i brąz z Londynu (2017). Są też mistrzyniami Europy 2018.

W Tokio na starcie stanęła mistrzyni Polski Kaczmarek, która właśnie w tym roku szturmem weszła do drużyny. Już wcześniej mówiono, że ma wielki talent, była młodzieżową mistrzynią Europy w biegu na 400 m, ale jak sama mówiła - nie potrafiła się odblokować. Pałeczkę oddała niemal jednocześnie z Jamajką, a do walki ruszyła Baumgart-Witan.

Trenująca ze swoją mamą Iwoną bydgoszczanka miała bardzo trudny rok. Nabawiła się kontuzji ścięgna Achillesa, przez wiele miesięcy stosowała trening zastępczy. Płakała, że nie wie, czy zdąży na igrzyska. Oszczędzała się na każdym kroku. W sezonie indywidualnie wystartowała zaledwie trzy razy. To wystarczyło, by wywalczyć sobie miejsce w sztafecie, a w Tokio zaprezentowała się znakomicie.

Na trzeciej zmianie pobiegła "mama 400-metrówek" Hołub-Kowalik. To ona "wprowadza" wszystkie młode zawodniczki do drużyny. Opiekuje się nimi, dba o dobrą atmosferę w zespole. Jest jedną z najbardziej pogodnych lekkoatletek w kadrze. I w tym sezonie jako jedyna wystąpiła we wszystkich imprezach. W sobotę też pokazała się ze znakomitej strony. Na jej zmianie zmierzono jej 49,89 - najlepszy czas wśród Polek.

Robotę miała zakończyć wieloletnia liderka tej grupy, mistrzyni Europy Święty-Ersetic. Jej występ do samego końca stał pod znakiem zapytania. Na ostatniej prostej, na zgrupowaniu już w Japonii nabawiła się kontuzji mięśnia czworogłowego. Zrezygnowała z biegu indywidualnego na rzecz właśnie sztafety. I to się opłaciło. Na metę dotarła jako druga, tylko Amerykanki okazały się lepsze.

To pierwszy medal dla Polski w historii startów sztafet 4x400 pań w igrzyskach, dotąd najwyższym miejscem była piąta lokata sprzed 17 lat. To też dziewiąty medal olimpijski wywalczony przez lekkoatletów w Tokio, a czternasty dla Polski. 

Męska sztafeta biegła w składzie: Dariusz Kowaluk, Karol Zalewski, Mateusz Rzeźniczak, Kajetan Duszyński. Jej czas 2.58,46 jest drugim wynikiem w historii polskiej lekkiej atletyki. Zwyciężyli Amerykanie wynikiem 2.55,70. Drugie miejsce zajęli Holendrzy - 2.57,18, a brąz zdobyli reprezentanci Botswany - 2.57,27.

Od pierwszej zmiany biało-czerwoni plasowali się w okolicach 5-6 miejsca. Po drugiej zmianie Zalewski przekazał pałeczkę Rzeźniczakowi na trzeciej pozycji, ale po zejściu do wewnątrz nie udało mu się obronić tego miejsca. W końcówce wyraźnie osłabł i Duszyński wyruszył na ostatnie 400 m z wyraźną stratą do pierwszej trójki. Walczył dzielnie, ale nie dał rady przesunąć się na pozycje medalowe.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama