Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 02:24
Reklama KD Market
Reklama

Kara czy farsa?

Na igrzyskach olimpijskich w Tokio sportowcy rosyjscy teoretycznie nie reprezentują swojego kraju, lecz komitet olimpijski Rosji. W czasie ceremonii wręczania medali Rosjanie nie słyszą swojego hymnu narodowego ani też nie wciąga się na maszt rosyjskiej flagi. Wszystko to jest wynikiem sankcji nałożonych na Rosję za gigantyczną aferę dopingową...

W obawie o życie

Zastosowane restrykcje mogą wydawać się surowe. Tym bardziej że obowiązywać będą również w czasie zimowej olimpiady w Chinach oraz mistrzostw świata w piłce nożnej (o ile Rosja się do nich zakwalifikuje). Jednak są tacy, którzy twierdzą, że Rosjanie zostali potraktowani bardzo pobłażliwie. Należy do nich między innymi szef amerykańskiej agencji antydopingowej Travis Tygart, który jest zdania, że obecne restrykcje to farsa.

Trzeba przypomnieć, że początkowo kara nałożona na Rosję miała obowiązywać przez cztery lata, ale została później zmniejszona o połowę przez sąd arbitrażowy w Lozannie (tzw. CAS). Ponadto reprezentanci Rosji, choć nie słyszą swojego hymnu i nie widzą flagi, na koszulkach mogą mieć napis „Russia”. Zdaniem Tygarta, oznacza to, że w zasadzie nic się nie zmieniło, a zastosowane sankcje w żaden sposób nie korygują sytuacji, do jakiej doszło w Rosji.

Świat być może nigdy by się nie dowiedział o sponsorowanym przez władze i zakrojonym na szeroką skalę programie dopingowym, gdyby nie była lekkoatletka Julia Stiepanowa i jej mąż Witalij. Ona biegała na dystansie 800 metrów, a on był niegdyś pracownikiem Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA). Julia w roku 2013 została przyłapana na stosowaniu niedozwolonych substancji i zakończyła karierę sportową. Dziś Julia i Witalij mieszkają w USA i starają się o uzyskanie prawa do stałego pobytu. Miejsce ich zamieszkania utrzymywane jest w tajemnicy, gdyż zachodzi obawa, iż prezydent Putin i jego tajni agenci będą starali się na nich zemścić.

Kreml uważa ich za judaszów, gdyż w grudniu 2014 roku przedstawili w niemieckiej telewizji ARD dowody na zorganizowany proceder dopingowy i korupcyjny w Rosji. Skandal, jaki z tego powodu wybuchł w Rosji, zmusił ich do pośpiesznej emigracji. W ostatnich latach otwarcie mówili, że boją się o własne życie. W Stanach Zjednoczonych przeprowadzali się już czterokrotnie i są objęci federalnym prawem ochrony świadków. W odpowiedzi na komentarz rzecznika Putina o ich „judaszostwie”, Julia powiedziała: – Oczywiście jestem Judaszem. Bo ujawniłam prawdę, a oni chcieli ją ukryć i oszukiwać. Jeśli wrócimy do Rosji, zabiją nas i powiedzą, że był to jakiś wypadek.

Witalij pracował w RUSADA w momencie, kiedy machina dopingowa się rozpędzała: – Czułem się jak idiota, bo myślałem, że jestem częścią zespołu, który miał z tym dopingiem walczyć. I nagle zrozumiałem, że jestem częścią większego mechanizmu. Oni potrzebowali medali, jak najwięcej medalistów, szczególnie na igrzyskach. Witalij sygnalizował problem dopingu strukturom WADA wielokrotnie, ale ta nie podjęła żadnych zdecydowanych kroków.

Afera i kontrowersje

Po emisji programu w ARD wszczęto międzynarodowe śledztwo, które zakończyło się w roku 2020 wprowadzeniem początkowo 4-letniego zakazu startu pod narodowymi insygniami Rosji. Głównym świadkiem w tym postępowaniu był Grigorij Rodczenkow, były szef laboratorium antydopingowego w Moskwie, który również zbiegł do Stanów Zjednoczonych.

Rodczenkow był w centrum całego procederu oszustwa, którego punktem kulminacyjnym były igrzyska w Soczi. Gospodarze wygrali tam klasyfikację medalową, a zawodnicy reprezentujący Rosję rywalizowali w wielu przypadkach będąc pod wpływem niedozwolonych środków. Dziś zarówno on, jak i Julia oraz Witalij ostro krytykują decyzję sądu w Lozannie. Twierdzą, że bardzo istotne jest to, by sportowcy rosyjscy, którzy nie zostali objęci dyskwalifikacją za doping, mogli startować pod neutralną flagą. Jedyną niedogodnością jest dla nich to, że nie słyszą swojego hymnu i nie eksponują symboli narodowych.

Prawnik Rodczenkowa, Jim Walden, powiedział: – Skrócenie przez CAS zakazu rywalizacji jest bezsensowne i niezasłużone. Pomimo przytłaczających dowodów korupcji, oszustw dopingowych i utrudniania działania wymiaru sprawiedliwości, w tym bezczelnej próby fałszywego oskarżenia doktora Rodczenkowa za pomocą sfabrykowanych dowodów, CAS po raz kolejny udowodnił, że nie chce i nie jest w stanie w znaczący sposób radzić sobie z systematyczną i długotrwałą przestępczością Rosji. CAS zmniejszył zakaz o połowę, umożliwiając rosyjskim sportowcom udział w międzynarodowych imprezach sportowych.

Walden podkreśla jednak, że decyzja CAS nie zatrzyma Departamentu Sprawiedliwości USA, który zamierza konsekwentnie badać sprawę oszustw w sporcie. Tuż przed końcem swojej kadencji Donald Trump podpisał ustawę nazywaną „prawem Rodczenkowa”, która daje Amerykanom uprawnienia do ścigania dopingu na całym świecie, podczas każdej imprezy, w której zaangażowani są obywatele Rosji.

Niektórzy sportowcy startujący w Tokio otwarcie przyznają, że nie mogą mieć pewności, czy ich rosyjscy rywale są „czyści”. Amerykański pływak Ryan Murphy, który w finale przegrał z Rosjaninem Jewgienijem Ryłowem, powiedział, że nie oskarża swojego rywala o stosowanie dopingu, ale jednocześnie dodał: – Jest to dla mnie spore obciążenie psychiczne – przez rok przygotowywałem się do udziału w wyścigu, w którym być może nie wszyscy byli całkiem uczciwi. Natomiast brytyjski pływak Luke Greenbank, który zdobył brązowy medal, powiedział: – To, że nie wiemy, czy nasi rywale są czyści, stawia nas w bardzo trudnej sytuacji.

Ze swojej strony władze Rosji zaprzeczają, by rosyjscy olimpijczycy stosowali jakiekolwiek niedozwolone środki. Jednak zaprzeczali również wtedy, gdy zeznania świadków oraz liczne materiały dowodowe świadczyły o czymś zupełnie innym.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama