Był jednym z niewielu pisarzy, których ceniono zarówno za życia, jak i po śmierci. Prawdą jest też to, że za życia Francis Scott Fitzgerald był nie tylko wielkim pisarzem, ale i celebrytą, bohaterem rubryk plotkarskich. Dopiero po jego śmierci zaczęto koncentrować się wyłącznie na jego twórczości. I już nie nikt nie miał wątpliwości, że autor Wielkiego Gatsby’ego sam był wielki...
Z jednej strony studia na prestiżowej uczelni, błyskotliwy debiut w wieku 24 lat, znakomite geny (kuzyn ze strony ojca, Francis Scott Key, jest autorem amerykańskiego hymnu narodowego). Z drugiej zaś długi, hulaszczy tryb życia, romanse i alkohol. F. Scott Fitzgerald, zaliczany do tzw. straconego pokolenia amerykańskich pisarzy, sam się zatracił w oparach alkoholu.
Po drugiej stronie raju
Pisarz urodził się 24 września 1896 roku w Saint Paul, stolicy stanu Minnesota, w mieszczańskiej rodzinie o irlandzkich korzeniach. Imiona otrzymał na cześć słynnego kuzyna, autora hymnu „The Star-Spangled Banner”. Rok po narodzinach Scotta sklep z wikliną, który prowadził jego ojciec, splajtował. Rodzina wyprowadziła się do Nowego Jorku, gdzie Fitzgerald senior podjął pracę w fabryce mydła – Procter and Gamble. Kiedy po 10 latach został z niej zwolniony, rodzina wróciła do St. Paul i znalazła się pod opieką krewnych matki pisarza.
Już jako dziecko Francis poznał gorzki smak deklasacji i do końca życia nie pozbył się kompleksów tym wywołanych. Nigdy też nie wzbudzał sympatii wśród rówieśników, którzy uważali, że jest zarozumiały i wyniosły. Scott od dziecka miał jednak talent pisarski. Debiutował w szkolnej gazetce opowiadaniem detektywistycznym. Z czasem regularnie ukazywały się tam jego opowiadania i wiersze.
Kiedy miał 15 lat, został uczniem prestiżowej szkoły katolickiej w New Jersey. Jeden z tamtejszych nauczycieli, ojciec Sigourney Fay, zauważył pisarski talent Fitzgeralda i został jego pierwszym mentorem. Podczas studiów na Uniwersytecie Princeton przyszły pisarz szlifował swój warsztat pisząc scenariusze do musicali oraz artykuły i opowieści do magazynów. Tak bardzo oddał się nowemu zajęciu, że zaczął mieć problemy w szkole, gdzie został nawet zawieszony.
Ale to go tylko doprowadziło do podjęcia decyzji o rzuceniu studiów i wstąpieniu do armii. Był rok 1917. I chociaż ostatecznie Fitzgerald nie trafił na front, to stacjonując w Camp Sheridan nieopodal Montgomery w Alabamie poznał 18-letnią Zeldę Sayre i zakochał się w niej bez pamięci.
Czuła jest noc
Młody żołnierz nie był jednak wymarzonym kandydatem na męża najmłodszej córki sędziego Sayre. Po pierwsze był Jankesem, po drugie nie pochodził z dość szanowanej rodziny, no i po trzecie – za często zaglądał do kieliszka. Poza tym był biedny jak mysz kościelna. Jednak rozpieszczana od najmłodszych lat Dziecinka (jak pieszczotliwie nazywano Zeldę) również zakochała się w przystojniaku ze wschodniego wybrzeża. Ale ponieważ była bardzo wygodna, postawiła Scottowi warunek: „zagwarantujesz mi dostatnie życie – będę twoja”.
Po zakończeniu służby Fitzgerald udał się więc do Nowego Jorku i zatrudnił w agencji reklamowej. Równolegle ulepszał odrzuconą wcześniej przez wydawnictwo Scribner’s debiutancką powieść Po tej stronie raju. Kiedy w końcu wydawnictwo przyjęło książkę do druku, za pieniądze z zaliczki kupił pierścionek zaręczynowy i wrócił po Zeldę. Tym razem został przyjęty.
Ślub wzięli w zakrystii kościoła św. Patryka w Nowym Jorku. Ceremonia była szybka i skromna. Nie wiadomo, czy taka odpowiadała pannie z Południa, która zamiast białej sukni z falbankami musiała założyć prostą granatową garsonkę. Co gorsze, nowożeńcy nie zamieszkali po ślubie w wymarzonym domku na przedmieściach, tylko w hotelu Biltmore. Zelda była jednak bardzo zdeterminowana, by zerwać z prowincjonalną przeszłością i stać się nowoczesną, przebojową mieszkanką Nowego Jorku. Imponowała jej też popularność, jaką jeszcze przed ślubem zdobył Scott po premierze swojej debiutanckiej powieści. Pierwsze wydanie Po tej stronie raju wyprzedało się w ciągu trzech dni, a Fitzgeralda obwołano głosem pokolenia.
Piękni i przeklęci
Rok później urodziła się im córeczka, France Scottie Fitzgerald. Mała Scottie do końca życia pozostała oczkiem w głowie tatusia. Pisarz chciał, by dziewczynka była świetnie wykształcona, mądra i moralna. Prowadził dla niej osobne wykłady, podsuwał lektury. Sam niestety przykładem nie świecił. Prowadził bujne życie towarzyskie. Był bohaterem licznych skandali z udziałem swojej żony i swoich kochanek.
Ludzie zaczęli kojarzyć nazwisko Fitzgerald z licznymi ekscesami, nie zaś z talentem literackim. Pisano o nich w plotkarskich kolumnach nowojorskich czasopism, m.in. o nocnej kąpieli Zeldy w fontannie przy Union Square czy bójce, w którą wdał się podjudzany przez żonę Scott. W hotelowym apartamencie Fitzgeraldów trwała zaś nieustanna impreza. Pisarz zatrudnił nawet osobę odpowiedzialną wyłącznie za dostarczanie dżinu. Choć oficjalnie prohibicja wciąż obowiązywała.
Nocne życie pochłaniało mnóstwo energii, Scott wciąż jednak znajdował czas na tworzenie coraz to nowych opowiadań. Dziś do najbardziej znanych z ówczesnego okresu należy m.in. zekranizowany w 2008 r. Ciekawy przypadek Benjamina Buttona.
Wielki Gatsby
Drugą powieścią, która umocniła jego pozycję „kronikarza epoki jazzu”, byli Piękni i przeklęci. Jednak to opublikowany w 1925 r. Wielki Gatsby uznawany jest za największe dzieło Fitzgeralda. Krytycy okrzyknęli je portretem szalonych lat 20. i jedną z najważniejszych amerykańskich powieści, jakie kiedykolwiek napisano. Wciąż inspiruje wielu filmowców. Powieść ekranizowana była pięć razy. Ostatni raz w 2013 roku, a Gatsby’ego zagrał Leonardo DiCaprio.
Fitzgerald niewątpliwie miał niezwykły talent, ale coraz śmielej mówi się i pisze o tym, jak wielki wpływ na jego twórczość miała Zelda, jej wyjątkowy zmysł do obserwacji oraz osobowość. Pisarz garściami czerpał z wypowiedzi żony, jej komentarzy i doświadczeń. Co więcej, w swoich powieściach i opowiadaniach wykorzystywał też wątki z dzienników Zeldy. Z czasem okazało się, że nie tylko wątki, ale wręcz całe fragmenty.
Wykorzystywał ich życie prywatne w swojej twórczości i wcale nie robił tego w subtelny sposób. W powieści Po tej stronie raju opisał historię nieszczęśliwego małżeństwa. Ponoć, kiedy Zelda przeczytała książkę, urządziła mężowi karczemną awanturę za to, że opisał ich życie.
Z czasem okazało się, że Zelda cierpi na chorobę psychiczną. Czy był to efekt nadmiernie ekscytującego życia małżeńskiego, czy genów (babka i ciotka Zeldy popełniły samobójstwo) – nie wiadomo. Faktem jest, że również w kolejnej powieści Czuła jest noc pisarz przedstawił historię psychiatry i jego bogatej, wyniszczającej go psychicznie chorej żony. Także w Wielkim Gatsbym nakreślił charaktery przypominające jego samego i Zeldę. Nawet kwestia, którą wypowiada Daisy po narodzinach swojej córki, wyszła z ust żony pisarza. To Zelda po urodzeniu Scottie powiedziała: „Mam nadzieję, że będzie piękna i głupia”.
Miłość i nienawiść
Zelda i Scott kochali się i nienawidzili. Nie potrafili ze sobą żyć, ale nawet w okresie separacji, kiedy w 1937 roku pisarz wyjechał do Hollywood i zatrudnił jako scenarzysta – wciąż utrzymywali ze sobą kontakt. Poza tym pisarz łożył na leczenie Zeldy.
W 1939 roku Fitzgerald rozpoczął pracę nad swoją kolejną powieścią Ostatni z wielkich. Miał wobec niej wielkie oczekiwania. Miała być jego najlepszą książką. W liście do Zeldy pisał: „Będzie to coś zupełnie innego, bo wydobywam to z siebie jak uran”.
Niestety nigdy jej nie dokończył. 21 grudnia 1940 r. w Hollywood, w wieku 44 lat zmarł na atak serca, spowodowany wypiciem niewyobrażalnej ilości wódki. Znalazła go jego nowa partnerka, Sheilah Graham.
Zelda przebywała już wówczas w klinice psychiatrycznej w Karolinie Północnej. Cztery lata później w klinice tej wybuchł pożar. Zelda i kilka innych pacjentek spłonęły żywcem w zamkniętym z zewnątrz pokoju.
Po latach, dzięki staraniom córki znaleźli się we wspólnym grobie. Zelda i Scott spoczywają na cmentarzu przy parafii św. Marii w Rockville w stanie Maryland. Ich nagrobek zdobi ostatnie zdanie z Wielkiego Gatsby’ego: „Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość”.
Małgorzata Matuszewska