Był spokojny październikowy wieczór 1919 roku. W Białym Domu umilkł już codzienny rozgardiasz i Edith Wilson, druga żona prezydenta Woodrowa Wilsona, szykowała się do spoczynku. Zastanawiając się, gdzie podziewa się mąż, otworzyła drzwi do łazienki i przerażona stanęła w progu. Prezydent leżał na podłodze, wymiotując nieprzerwanie. Połowę twarzy zniekształcał mu dziwny grymas. Kobieta zaczęła przeraźliwie krzyczeć…
W strefie mroku
To był bardzo wyczerpujący okres w życiu prezydenta Wilsona. Najpierw, od grudnia 1918 do czerwca 1919 roku, przebywał w Europie. Negocjował Traktat Wersalski i opracowywał plan działań dla rodzącej się Ligi Narodów. W kraju jednak ratyfikacja Traktatu spotkała się z mieszanym poparciem opinii publicznej oraz silnym sprzeciwem republikańskich senatorów i irlandzkich katolickich demokratów. Prezydent Wilson obawiał się, że jego plan stworzenia organizacji, która w przyszłości w pokojowy sposób rozwiązywałaby konflikty między narodami, nie uzyska poparcia wśród współobywateli.
Zmęczony, ale zdeterminowany, by przekonać społeczeństwo do swojego wielkiego pomysłu, 3 września 1919 roku wyruszył w podróż po Stanach Zjednoczonych. Przez następne trzy i pół tygodnia głowa państwa i pierwsza dama z całą świtą oraz przedstawiciele prasy niezmordowanie podróżowali pociągiem po kraju. Dołączył do nich również osobisty lekarz prezydenta, Cary T. Grayson. Doktor poważnie obawiał się o zdrowie swojego głównego pacjenta, mocno nadwyrężone licznymi obowiązkami, podróżami oraz nieustannym stresem.
25 września skarżący się już wcześniej na przemęczenie Wilson nagle zasłabł po jednym z wystąpień. Dzień później jego prywatny sekretarz Joseph Tumulty ogłosił, że reszta trasy zostaje odwołana, ponieważ prezydent cierpi na „problemy trawienne związane ze stresem”. Po przybyciu do Waszyngtonu prezydent, choć wyglądał na chorego, o własnych siłach przeszedł przez stację. Ukłonił się w stronę oczekującego go tłumu, uścisnął dłonie kilku osobom na peronie i odjechał do Białego Domu. Rankiem 2 października obudził się z silnym bólem głowy, na który skarżył się przez cały dzień. Wieczorem doznał masywnego wylewu.
Jak wynika z niedawno ujawnionych notatek lekarzy, udar był bardzo rozległy. Lewa strona ciała prezydenta została sparaliżowana i niemal zupełnie stracił wzrok w prawym oku. Kilka tygodni później dostał infekcji dróg moczowych. Jakby tego było mało, zaraził się grypą, która pogorszyła jego i tak już osłabione zdrowie. A. Scott Berg w biografii prezydenta tak opisuje jego stan: „Po kilku dniach zagrożenie minęło, ale prezydent znalazł się w strefie mroku: stanie fizycznego wyczerpania, zamętu emocjonalnego i niepokoju umysłowego”.
Regencja Edith
Dalej wypadki potoczyły się w sposób absolutnie zaskakujący. Prezydent powinien był zrzec się urzędu, by zgodnie z konstytucją przekazać sprawowanie władzy wiceprezydentowi Thomasowi Marshallowi. Jednak Edith Wilson postanowiła do tego nie dopuścić. Chcąc chronić ukochanego męża i mając nadzieję na jego rychłe wyzdrowienie, zataiła przed wszystkimi jego stan zdrowia i przejęła część obowiązków. Tym samym, na niemal półtora roku, stała się de facto prezydentem najpotężniejszego kraju na świecie...
Przez ponad miesiąc Wilson był niezdolny do normalnego funkcjonowania. Opinia publiczna, jak również większość elit politycznych a przede wszystkim przeciwników prezydenta, nie dowiedziała się o tym. W ukrywaniu prawdy pomagali: zaufany lekarz Francis Dercum oraz osobisty sekretarz prezydenta.
Edith nikogo do niego nie dopuszczała. Nalegała, by przeglądać wszystkie państwowe dokumenty, które powinny trafić na prezydenckie biurko. Część z nich po prostu ignorowała, a już wkrótce urzędnicy, nie mogąc doczekać się decyzji, zaczęli działać samodzielnie. „Aż 27 ustaw zostało podpisanych i stało się prawem poza świadomością głowy państwa” – pisał dziennikarz i historyk Piotr Zaremba.
Jednak niektóre kwestie wymagały pilnego rozstrzygnięcia przez prezydenta a dokumenty jego podpisu. Edith wprawdzie twierdziła, że przekazuje je mężowi, jednak zaniepokojenie urzędników budził fakt, iż jakość pisanych listów i podejmowanych decyzji mocno odbiegała od wysokiego standardu, z jakiego słynął Wilson. Komentowano zwłaszcza dwa pisma – weto Wilsona w sprawie uchwały wprowadzającej w kraju prohibicję oraz doroczną odezwę skierowaną do Kongresu. Dziś już wiadomo, że autorem obu dokumentów był John Tumulty.
Na szczęście w czasie „regencji” Edith Wilson, jak wielu historyków określa okres od października 1919 do marca 1921 roku, kraju nie dotknął żaden znaczący kryzys.
Zrujnowane marzenia
Jednak, jak na ironię, chęć pomocy ukochanemu mężowi i podejmowane w tym celu działania Edith zrujnowały marzenia Wilsona o przynależności Stanów do Ligi Narodów. Pierwsza dama nalegała, aby zwolnić jednego z pracowników brytyjskiej ambasady za niesmaczny żart pod jej adresem. Zagroziła, że inaczej odmówi przyjęcia listu uwierzytelniającego ambasadora, który przybył specjalnie po to, by pomóc w negocjacjach na rzecz prezydenckiej wersji Traktatu Wersalskiego i uchwały o Lidze Narodów. Ambasador odmówił i wkrótce wrócił do Londynu.
Nie doszło również do spotkania Wilsona z jego przeciwnikami politycznymi, w trakcie którego prezydent miał przedyskutować ich zastrzeżenia co do Traktatu. Być może gdyby Wilson miał szansę na wysłuchanie oponentów, zgodziłby się na poprawki, a Stany Zjednoczone przystąpiłyby do Ligi, o czym marzył i o co walczył. Mimo więc całej ochrony, jaką troskliwa Edith zapewniła mężowi, prawdopodobnie przyczyniła się do zrujnowania jego największego marzenia.
Aż do swojej śmierci w 1961 roku była pierwsza dama upierała się, że nigdy nie przejęła władzy, co najwyżej korzystała z niektórych jej prerogatyw w imieniu męża. „Ja sama nigdy nie podjęłam żadnej decyzji dotyczącej zarządzania sprawami publicznymi. Jedyna decyzja, która należała do mnie, to decyzja co jest a co nie jest istotne. I bardzo ważna decyzja, kiedy przedstawiać poszczególne kwestie mojemu mężowi” – pisała Edith w swoich pamiętnikach. Jednak historycy są zupełnie innego zdania co do roli, jaką odegrała w zarządzaniu państwem.
Małgorzata Sawicka