Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 02:35
Reklama KD Market
Reklama

Eksperyment Lucy

W 1964 roku amerykański naukowiec przygarnął dwudniową szympansicę i postanowił wychowywać ją jak własne dziecko. Chciał sprawdzić, czy z małpy da się zrobić człowieka. Niestety kontrowersyjny eksperyment miał opłakane skutki. Smutna historia Lucy do dziś porusza serca...

Herbaciana panienka

Dyskusyjny, a dziś uznawany wręcz za nieetyczny projekt postanowiono wcielić w życie w latach, kiedy zainteresowanie nauką o ssakach naczelnych było bardzo duże. To w tych czasach Jane Goodall rozpoczynała swoje słynne badania nad szympansami. Bardzo możliwe, że to właśnie ogromna popularność prymatologii natchnęła naukowca do tak odważnej inicjatywy.

Wszystko zaczęło się od objazdowego cyrku, w którym Lucy przyszła na świat. Jego właściciel sprzedał ją Instytutowi Badań nad Naczelnymi w Oklahomie, który słynął z eksperymentów z udziałem szympansów. Szympansicą zajął się psycholog Maurice Temerlin, który umieścił Lucy w swoim rodzinnym domu. Przy czym nie traktowano jej jak traktuje się psa, kota lub zwierzę domowe, lecz wychowywano, jakby była człowiekiem.

Od małego chodziła ubrana, czytano jej książki, zasiadała do stołu wraz z innymi członkami rodziny i przy jedzeniu korzystała ze sztućców. Zabrano ją jej mamie, kiedy Lucy miała zaledwie dwa dni, więc nie miała okazji podpatrzyć żadnego zachowania u innych osobników swojego gatunku. Wszystkiego nauczyła się od ludzi. Nie tylko potrafiła sama się ubrać, ale też znana była pośród gości odwiedzających Temerlinów z przyrządzania herbaty. Kiedy tylko gość pojawiał się w domu, Lucy od razu szła do kuchni, by nastawić wodę w czajniku i wybrać smak herbaty. Następnie zasiadała wraz z gośćmi na sofie, popijała herbatę i przeglądała czasopisma (w okularach!).

Kiedy miała około 5 lat, postanowiono nauczyć ją posługiwania się językiem migowym. Temerlin sprowadził w tym celu znanego prymatologa, Rogera Foutsa. Ten już wcześniej uczestniczył w projektach, dzięki którym udało się udowodnić, że szympansy potrafią komunikować się za pomocą języka migowego. Fouts spędzał z Lucy kilka godzin dziennie. W efekcie Lucy poznała aż 250 znaków.

Złamanie prawa natury

Wyniki eksperymentu opisywano w czasopismach, ale wielu czytelników wówczas wątpiło, czy Lucy faktycznie rozumie znaki, którymi się posługuje. Różne sytuacje dowiodły, że jednak tak. Pewnego razu, kiedy jadła arbuza, pokazała znaki symbolizujące cukierka i picie. Kiedy indziej po zjedzeniu zepsutej rzodkiewki skrzywiła się i w języku migowym przekazała znaki odpowiadające słowom: „płakać”, „cierpi” oraz „jedzenie”.

Lucy miała słabość do ginu oraz... kolorowych pism ze zdjęciami tylko dla dorosłych. Kiedy Temerlinowie zorientowali się, że ich podopieczna na tyle się rozwinęła, że przejawia zainteresowania seksualne, sprowadzili do domu szympansa. To wtedy Lucy po raz pierwszy zobaczyła swojego krewniaka. Okazało się jednak, że w ogóle się z nim nie identyfikuje. Kiedy ten wyciągał do niej rękę, ona odsuwała się przestraszona widokiem dziwnego stwora.

To wtedy naukowiec zdał sobie sprawę z tego, że oto jest świadkiem złamania odwiecznego prawa natury, zgodnie z którym zwierzęta odczuwają popęd seksualny jedynie wobec innych przedstawicieli swojego gatunku. Lucy pociągali jedynie nadzy mężczyźni z magazynów pornograficznych. Wiadomo już było, że prawdopodobnie nigdy nie będzie mieć potomstwa.

Ale nie to najbardziej martwiło rodzinę, która ją przygarnęła. Z każdym rokiem szympansica stawała się coraz większa i jej poruszanie się po domu wywoływało wiele szkód. Wraz z rosnącą posturą zaczęły się pojawiać skłonności do agresji. W pewnym momencie sytuacja była na tyle zła, że Temerlinowie zainstalowali klatkę na dachu i umieścili tam Lucy. To wtedy w życiu ich podopiecznej pojawiła się kobieta, która dla dobra Lucy zdobyła się na niespotykane wyrzeczenie.

We wrześniu 1976 roku Janis Carter, studentka prymatologii na Uniwersytecie w Oklahomie, natrafiła na ogłoszenie o pracę, które ją bardzo zainteresowało. Małżeństwo szukało opiekunki do szympansa. To byli Temerlinowie, którzy chcieli zapewnić wygnanej do klatki na dachu Lucy odpowiednią opiekę i towarzystwo.

Koszmar dżungli

Między Janis a Lucy wytworzyła się ogromna więź. Kiedy więc rok później Temerlinowie stwierdzili, że potężna, dziczejąca szympansica już zupełnie nie nadaje się do życia w ich rodzinie i podjęli smutną decyzję o wywiezieniu jej do Afryki, Janis Carter pojechała z nimi. Uznano, że najlepiej będzie, jeśli ich podopieczna przeniesie się na łono natury.

Oczywiście najpierw musiała przejść przez okres przystosowania. Wybrali ośrodek adaptacyjny dla szympansów w Gambii. Żyła tam gromadka osobników, które albo zostały porzucone przez swoich rodziców, albo były sierotami. Wszystkie wraz z Lucy umieszczono na małej wyspie, gdzie miały bezpiecznie nauczyć się funkcjonować w dzikich, ale kontrolowanych do pewnego stopnia warunkach. Naukowiec wraz z żoną i opiekunką myśleli, że po dwóch tygodniach będzie po sprawie i będą mogli spokojnie powrócić do domu.

Niestety okazało się, że ich szympansica w ogóle nie odnajduje się w nowej rzeczywistości. 12 lat spędzonych w warunkach domowych pośród ludzi zrobiło swoje. Lucy nie chciała i bała się asymilować z innymi szympansami. Przyzwyczajona do spożywania ludzkich posiłków i spania na miękkich kanapach z trudem oswajała się ze swoim nowym domem, jakim była dżungla. Nie umiała sama zdobywać pożywienia. Gwałtownie gubiła wagę. Do końca życia pozostała chorobliwie chuda. Być może też dlatego, że zapadła na ciężką depresję.

Temerlinowie poddali się i wyjechali. Janis Carter widząc, w jakim stanie jest Lucy, została. Najpierw na kolejne tygodnie, potem miesiące. Przeniosła się na wyspę, gdzie ostatecznie spędziła siedem długich lat. Sama z gromadką szympansów, z dala od ludzi i cywilizacji. Wszystko dla cierpiącej Lucy. Nie miała serca zostawić dawnej podopiecznej samej w środku dziczy w towarzystwie innych szympansów, z którymi ta się nie utożsamiała. W nocy, ze względów bezpieczeństwa, Carter spała w klatce, specjalnie wykonanej na potrzeby jej pobytu na wyspie. Co kilka tygodni przeprawiała się łodzią po zaopatrzenie. Żyła w trudnych warunkach. Kiedyś odkryła, że w zapasie wody pitnej, którą od dłuższego czasu piła, znajduje się rozkładający się szczur.

Koniec jej pobytu na wyspie miał miejsce w 1985 roku, po niebezpiecznym incydencie. Szympans o imieniu Dash zaatakował Janis. Zwierzę zaczęło wlec kobietę za sobą przez krzaki z kolcami. Carter doznała obrażeń i schroniła się w wodzie. Uzmysłowiła sobie, że Dash usiłował w ten sposób przejąć dominację nad grupą i że nie może ona już więcej czuć się tam bezpieczna. Musiała natychmiast opuścić wyspę.

Tragiczny finał

Janis nie wróciła jednak do Stanów Zjednoczonych, lecz pozostała w Gambii. Po roku zdecydowała się odwiedzić swoją byłą podopieczną i przywieźć jej trochę przedmiotów z domu Temerlinów. Scena przywitania uwieczniona została na zdjęciu, które z czasem zyskało sławę. Przedstawia ono Janis i Lucy w intymnym, emocjonalnym, pełnym uczucia uścisku. Po powitaniu szympansica nie interesowała się przywiezionymi dla niej rzeczami, tylko obróciła się i odeszła w głąb lasu. Carter uznała, że jest to znak, iż Lucy odnalazła swoje miejsce i szczęście na wyspie.

Rok później okazało się, że było jednak inaczej. Pracownik ośrodka adaptacyjnego dla szympansów natknął się na szczątki Lucy. Znalazł je w starym obozowisku Janis. Szkielet pozbawiony był wszystkich kończyn, a głowa odseparowana od reszty. Analiza wykluczyła choroby, ukąszenie węża czy atak innego zwierzęcia. Przypuszcza się, że Lucy mogła zginąć z rąk kłusowników. Niektórzy jednak wykluczają tę hipotezę. Okoliczności jej śmierci prawdopodobnie już na zawsze pozostaną tajemnicą.

Emilia Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama