Niemal każde imperium zbudowane zostało na cierpieniu niewinnych ludzi. W starożytnej Grecji i Rzymie praca niewolników miała ogromne znaczenie ekonomiczne. Archeolodzy odkryli, że już 10 tysięcy lat temu w pierwszych miastach zbudowanych w dolinie Indusu istniała gospodarka oparta na wykorzystaniu poddańczej siły roboczej. Również Stany Zjednoczone budowały swoją potęgę ekonomiczną dzięki niewolniczej pracy ludzi siłą porwanych z Afryki i oddzielonych od najbliższych...
W 1619 roku przywieziono pierwszych niewolników do Jamestown w Wirginii. Podobny los spotkał Mitchella Watkinsa, którego skuto w łańcuchy i przetransportowano na statku z Afryki do Stanów Zjednoczonych, kiedy był małym chłopcem. Wkrótce potem został sprzedany i wysłany na Południe. Właściciel nadał mu nowe imię Charlie Smith.
William Haynes wspomina, że najgorsze dla niewolników były aukcje, podczas których sprzedawano ich jak bydło. Handlowano także małymi dziećmi. Potencjalni kupcy oglądali je dokładnie, szukając chorób lub ułomności. Zaglądali im nawet w zęby, jak koniom.
Imperium bawełny
Edward Baptist opisuje w swojej książce scenę przestawiającą niewolników skutych łańcuchami i zmuszonych do długiego i wyczerpującego marszu w okolicach pasma górskiego w Kentucky. Wśród uczestników tej żmudnej, trwającej kilka tygodni wędrówki, znalazł się Francis Fedric. Mężczyzna pamięta lamety kobiet, które błagały, żeby nie rozdzielać ich z mężami. W nocy budzono ich kilkakrotnie i wołano po imieniu, żeby sprawdzić, czy nikomu nie udało się uciec. Wyczerpani ciężką podróżą trafiali na plantacje bawełny, na których przyszło im pracować w nieludzkich warunkach. Smaganie batem stało się codziennością.
Bill Collins wspomina, że nadzorca przywiązywał go do pnia i chłostał tak mocno, że mężczyzna nie mógł potem chodzić przez trzy dni. Kiedy Collins był małym chłopcem, jego matka została sprzedana nowemu właścicielowi i nigdy więcej jej nie zobaczył. Podobny los spotkał Jourdena Lupera, którego oddzielono od matki, gdy miał zaledwie dwa lata.
Ten nieludzki system okazał się jednak bardzo skuteczny w podnoszeniu efektywności pracy fizycznej. Pomiędzy 1619 a 1775 niewolnictwo było siłą napędową kolonialnego wzrostu gospodarczego. W latach 1800-1860 produkcja bawełny w Stanach Zjednoczonych wzrosła ponad 130-krotnie. W 1860 roku surowiec ten stanowił 61 procent amerykańskiego eksportu. W tym czasie USA odpowiadały za dwie trzecie światowej produkcji tego materiału. Zniewoleni Afroamerykanie byli najbardziej efektownymi zbieraczami bawełny na świecie.
Wkrótce Stany Zjednoczone stały się wiodącą siłą ekonomiczną na świecie, a Południe jednym z najbogatszych rejonów. W 1860 roku populacja niewolników w USA liczyła już 4 miliony. Afroamerykanie traktowani byli nie tylko jako darmowa siła robocza, ale również jako kapitał. Obrót żywym towarem był istotną częścią ówczesnej gospodarki.
Do produkcji bawełny niepotrzebne były żadne innowacje. Posługiwano się jedynie odziarniarką – maszyną służącą do oddzielania nasion bawełny od włókna. Dzięki temu urządzeniu plantatorzy mogli przetworzyć dowolne ilości bawełny.
Bicz dla ciężarnych
Często zdarzało się, że najlepszymi zbieraczami bawełny były kobiety. Nadzorcy nie chcieli, żeby zachodziły one w ciążę, ponieważ wtedy nie mogły pracować długo i intensywnie. Dlatego bardzo często wymierzano kobietom chłostę. Dzieci niewolnic również stawały się obiektem agresji. Śmiertelność noworodków wśród niewolników w USA była tak wysoka jak w opanowanej przez malarię Afryce Zachodniej.
W większości z trzynastu kolonii Nowej Anglii niewolnictwo było legalne. W latach 1811-1860 produktywność niewolników rosła o 2,6 proc. rocznie, co daje całkowity wzrost produktywności w tym okresie o 361 proc. W efekcie plantacje były bardziej wydajne niż farmy, a plantatorzy należeli do najbardziej bogatej klasy społecznej w Stanach Zjednoczonych.
W 1826 roku produkcja bawełny przekroczyła 315 milionów funtów, a w 1860 roku 2, 24 miliarda. Wkrótce bawełna stała się najważniejszym surowcem eksportowanym z USA. Praktycznie cała sprzedawana była do Wielkiej Brytanii.
Warto wspomnieć, że sam Thomas Jefferson, twórca Deklaracji Niepodległości, która kładzie nacisk na niezbywalne prawa wszystkich ludzi do wolności, jednocześnie pozbawiał tych praw setek niewolników we własnym majątku.
W 1806 roku Kongres Stanów Zjednoczonych przyjął ustawę zakazującą importu niewolników. Jednak nadal można było handlować ludźmi, którzy już tam żyli. Dopiero ponad 20 lat później zniesiono niewolnictwo w Nowym Jorku. W 1862 roku prezydent Abraham Lincoln podpisał dekret o zniesieniu niewolnictwa na obszarach skonfederowanych Stanów Ameryki, który doprowadził do wybuchu wojny secesyjnej. Jeszcze do XX wieku nie uznawano niewolnictwa w USA za zbrodnię.
Sprzeczne koncepcje
Wśród badaczy niewolnictwa w USA brak jest pełnej zgody w ocenie tego zjawiska i jego wpływu na rozwój kraju. Panuje powszechne przekonanie, że niewolnictwo przyczyniło się do wzrostu gospodarczego Stanów Zjednoczonych i – jak twierdzi profesor Edmund S. Morgan – do zachowania niepodległości. Pisał on, że „Amerykanie kupili swoją wolność za niewolników”.
Inni badacze, jak historyk ekonomii Gavin Wright, twierdzą, że niewolnictwo stanowiło przeszkodę dla produkcji bawełny w USA. Wright podkreśla, że przed wojną secesyjną ceny niewolników spadały. Natomiast tuż po wojnie, kiedy oficjalnie zniesiono handel niewolnikami, bardzo szybko wzrosły. Południe nie miało więc środków, żeby inwestować w infrastrukturę. Praca niewolników na plantacjach nie mogła równać się z amerykańskimi osiągnięciami przy budowie kanałów, kolei i stoczni. Według Karla W. Smitha niewolnictwo hamowało rozwój kapitalizmu na Południu.
Amir Taheri, dziennikarz pochodzący z Iranu, podkreśla, że amerykańska potęga ekonomiczna została zbudowana dzięki obfitości zasobów naturalnych i ciężkiej pracy imigranckich robotników, głównie z Europy. Kluczem do amerykańskiego sukcesu była wolna przedsiębiorczość.
Alicja Jarosz Gunawardhana