Krzysztof Lebiedziński, oskarżony w Polsce o zamordowanie stryjenki, na razie pozostanie w więzieniu federalnym w Chicago. Sędzia nie zarządził w czwartek ekstradycji po tym, jak adwokat oskarżonego wnioskował o dopuszczenie nowych dowodów i świadków w sprawie. Można przypuszczać, że proces ekstradycyjny jeszcze potrwa.
W Sądzie Federalnym Dystryktu Północnego w Chicago odbyła się w czwartek 10 czerwca wielogodzinna rozprawa ekstradycyjna Krzysztofa Lebiedzińskiego, oskarżonego przez polską prokuraturę o brutalne morderstwo na stryjence, Barbarze Lebiedzińskiej, dokonane w 2000 roku w Surażu, w województwie podlaskim. 15-letni wówczas Krzysztof miał według oskarżycieli brutalnie pobić kobietę i zatrzeć ślady zbrodni poprzez próbę wywołania pożaru w jej domu. Po ponad 20 latach od morderstwa i 18 od wyjazdu Lebiedzińskiego z Polski, amerykański sąd bardzo powoli zbliża się do decyzji, czy mężczyznę wydać Polsce.
Prowadzący sprawę sędzia Jeffrey T. Gilbert nie zdecydował w czwartek 10 czerwca, czy Krzysztof Lebiedziński stanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Rozprawa była pierwszą rozprawą ekstradycyjną. Na salę Sądu Federalnego Dystryktu Północnego Illinois z więzienia federalnego doprowadzony został Krzysztof Lebiedziński, stawili się jego obrońcy i rodzina, a także wnioskujący o ekstradycję prokurator Thomas Peabody, rodzina zamordowanej Barbary Lebiedzińskiej oraz tłumacze i osoby obserwujące proces.
Obrońca Lebiedzińskiego, Ricardo Meza złożył wniosek o dopuszczenie potencjalnych świadków – eksperta w zakresie DNA oraz siostrę Krzysztofa Lebiedzińskiego, Małgorzatę, a w toku rozprawy zapowiedział, że w najbliższym czasie sam Lebiedziński zdecyduje, czy chce zeznawać. Meza złożył również wniosek o dopuszczenie dowodów i załączników do dokumentów obrony – wśród nich m.in. jedną stronę większego dokumentu w języku polskim dotyczącą włosów i odcisków palców znalezionych na miejscu zbrodni, porównanie tłumaczeń tego samego zdania dotyczące czasu popełnienia zbrodni, zarys trasy przebytej przez Krzysztofa Lebiedzińskiego w noc morderstwa, drzewo genealogiczne rodziny Lebiedzińskich oraz przypis dotyczący dowodu DNA w korespondencji pomiędzy prokuraturą amerykańską i polską, dotyczący dwóch łańcuchów DNA odnalezionych na koszuli nocnej ofiary. Sędzia dopuścił część z wnioskowanych dowodów, zarezerwował czas na zastanowienie się nad kilkoma, część zdecydowanie odrzucił.
Ricardo Meza kilka razy powtórzył w trakcie wielogodzinnej rozprawy, że „potrzebuje więcej czasu”, potwierdził również, że w związku z zadłużeniem rodziny Krzysztofa Lebiedzińskiego, będzie reprezentował swojego klienta niezależnie od faktu, „czy dostanie zapłatę, czy nie”.
Wcześniej, w postępowaniu przygotowawczym do procesu ekstradycyjnego, sąd odrzucił wniosek prawników Lebiedzińskiego o zmuszenie polskiej prokuratury – białostockiej lub krakowskiej, o przedstawienie wszelkich możliwych dokumentów, w tym wszystkich badań DNA, zapisów zeznań świadków z okresu, kiedy popełniono zbrodnię i ostatnich ustaleń śledczych oraz wszelkich dowodów, w tym zdjęć i wszystkich analiz pozostawionych na miejscu zbrodni męskich slipów, które stanowią jeden z głównych dowodów w sprawie. Sędzia Gilbert, odrzucając wniosek obrony, argumentował wtedy, że proces, który toczy się przed amerykańskim sądem to proces ekstradycyjny, a nie karny.
Zarówno wcześniej, jak i w czasie czwartkowej rozprawy, Ricardo Meza kwestionował ustalenia polskiej prokuratury dotyczące dowodów w postaci DNA, nazywając je „kompletnie niedorzecznymi” i próbował dowodzić, że nie są one jednoznaczne i przesądzające o winie Krzysztofa. „Polska wie, że pan Lebiedziński nie jest sprawcą” – mówił i powoływał się na fakt, że prokuratura kontynuuje postępowanie w tej sprawie. Prokurator Peabody stwierdził, że polska prokuratura wyjaśniła, iż kontynuacja postępowania ma za cel zbadanie, czy w morderstwo zaangażowane były jakiekolwiek inne osoby.
W czasie czwartkowej rozprawy sędzia kilkakrotnie odniósł się do „wydłużania procesu przez obronę” i „marnowania czasu”. „Rozumiem, co chce pan zrobić. To jest ogromna sprawa. (…) Bazując na moim doświadczeniu prawniczym i sędziowskim, chcę wam dać tyle czasu, ile potrzebujecie, ale nie więcej, niż jest to konieczne” – powiedział sędzia Gilbert, zwracając się do obrońcy oskarżonego. Wskazał też, że celem procedury nie jest udowodnienie winy lub niewinności, ale decyzja o ekstradycji.
Krzysztof Lebiedziński przebywa w areszcie sądu federalnego od dokładnie 7 miesięcy – został aresztowany 8 grudnia 2020 roku na wniosek polskiej prokuratury.
Barbara Lebiedzińska żyła pomiędzy rodzinnym miastem w Polsce, a Stanami Zjednoczonymi. Krytycznej nocy z 15 na 16 lipca 2000 roku została zaatakowana w dużym pokoju rodzinnego domu przez mordercę, którego być może sama wpuściła do środka. Kobieta odparła atak i zdołała uciec na werandę. Tam zabójca powalił ją na ziemię, usiadł na jej plecach, uderzał jej głową o podłogę i bił. Odwrócona na plecy duszona kobieta została brutalnie pobita pięściami i tępym przedmiotem – jak stwierdzili później śledczy – taboretem. Kobieta broniła się przed ciosami i gwałtem – morderca częściowo ją obnażył, ciągle bił i próbował złamać jej opór, a mimo to ofiara zdołała raz jeszcze wyrwać się oprawcy i próbowała uciekać w kierunku drzwi wejściowych na werandę. Ta ucieczka również się nie powiodła. Barbara zmarła w wyniku uduszenia – autopsja wykazała, że morderca dusił ją rękami, prawdopodobnie siedząc na jej klatce piersiowej. Barbara doznała rozlicznych urazów, miała obrzęki i deformacje twarzy, złamaną kość nosową, siniaki, krwiaki, rozliczne rany i otarcia. Złamane żebra raniły płuca, kobieta doznała również pęknięcia śledziony – śledczy uważają, że morderca skakał po jej klatce piersiowej, a morderstwo od ataku do próby podpalenia trwało około godziny.
Śledztwo w sprawie morderstwa Lebiedzińskiej zostało umorzone przez prokuraturę w Białymstoku z powodu niewykrycia sprawcy dwa lata po jej tragicznej śmierci. W 2017 roku, dzięki staraniom rodziny zamordowanej, śledztwo przekierowano z prokuratury rejonowej do krajowej, a sprawa przekazana została specjalistom z krakowskiego „Archiwum X”, czyli Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Analiza starych dowodów, w tym slipów męskich pozostawionych na miejscu zbrodni „dały podstawy do przedstawienia Krzysztofowi L. zarzutu zabójstwa Barbary L. (stryjenki) ze szczególnym okrucieństwem” – napisał w wiadomości do „Dziennika Związkowego” dział prasowy krakowskiego wydziału prokuratury. Potwierdza to mec. Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny zamordowanej. „Jak w wielu przypadkach, rozwiązanie sprawy morderstwa Barbary Lebiedzińskiej tkwiło w aktach tej sprawy od lat” – powiedział „Dziennikowi Związkowemu” na dzień przed pierwszą rozprawą ekstradycyjną Krzysztofa Lebiedzińskiego.
Ustalenia śledczych pozwoliły na wszczęcie procedury ekstradycyjnej oskarżonego ze Stanów Zjednoczonych do Polski. Wiadomo, że wśród najważniejszych dowodów w sprawie, oprócz zaawansowanych analiz DNA, znajdują się także przesłuchania świadków i rodziny oskarżonego przeprowadzone z użyciem wariografu.
Choć o ponowne rozpatrzenie sprawy i nadanie jej biegu wnioskowali mąż i trójka dorosłych dzieci Barbary Lebiedzińskiej, to wynik dochodzenia przeprowadzonego przez krakowskich śledczych był dla nich prawdziwym szokiem. „W przeciągu tych 20 lat było wielu podejrzanych, wśród nich Krzysztof, dlatego że był karany w Polsce” – mówił „Dziennikowi Związkowemu” w styczniu Dariusz, syn ofiary. „Ale nie braliśmy go pod uwagę ze względu na wiek i na to, że był naszym sąsiadem z naprzeciwka i również kuzynem. To był dla nas ogromny szok, szczególnie dla naszego taty”.
Nie jest jasne, w jakich dokładnie okolicznościach 17-letni Krzysztof Lebiedziński zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. Bliscy Krzysztofa w oświadczeniu przesłanym „Dziennikowi Związkowemu” napisali, że Krzysztof wyjechał z Suraża w wyniku „problemów” niepowiązanych z zabójstwem Barbary. We wniosku ekstradycyjnym widnieje jednak informacja, że Krzysztof wyjechał zaledwie dwa tygodnie po tym, jak śledczy pobrali od niego odciski palców. Na pewno wiadomo, że wyjazd był niezależny od rodziny Barbary. W styczniu 2021 roku dzieci Barbary powiedziały „Dziennikowi Związkowemu”, że z Krzysztofem nie mają żadnych związków. „Żadnych kontaktów z Krzysztofem w Stanach Zjednoczonych nie było. Ani rodzinnych, ani emocjonalnych – żadnych” – twierdzi rodzeństwo.
Krzysztof Lebiedziński założył w Stanach Zjednoczonych rodzinę i do grudnia 2020 roku prowadził firmę budowlaną. W aktach policyjnych znajduje się informacja o tym, że w 2013 roku był aresztowany za przemoc domową.
Lebiedziński był w kręgu zainteresowania śledczych w 2002 roku. Jednak wtedy dowodów z miejsca morderstwa nie połączono z nastolatkiem. W aktach sprawy znajdują się również zeznania świadków, którzy mieli osobiście słyszeć, jak Krzysztof mówił, że „uderzył ciotkę lub babkę”.
Wniosek ekstradycyjny, czyli prośba polskiej Prokuratury Krajowej do Stanów Zjednoczonych o aresztowanie i wydanie Krzysztofa Lebiedzińskiego stronie polskiej, choć wystawiony na podstawie dowodów, nie jest dowodem winy. O tej zdecyduje dopiero polski sąd. Amerykański sąd federalny właściwy miejscowo ma zdecydować, czy Lebiedziński powinien zostać wydany Polsce. „Jestem dobrej myśli i spodziewam się pozytywnego wyroku sądu amerykańskiego, nawet jeśli to jeszcze potrwa, a na to również jesteśmy przygotowani” – mówi „Dziennikowi Związkowemu” mecenas Wilk. „Mam ogromną nadzieję, że Krzysztof Lebiedziński stanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości, zmierzy się z dowodami w sprawie morderstwa i będzie miał szansę odnieść się w pełni do stawianych mu zarzutów” – dodaje.
Krzysztofowi Lebiedzińskiemu grozi 15 lat więzienia, ponieważ w momencie popełnienia zarzucanego mu czynu był niepełnoletni.
Do tematu powrócimy w kolejnych wydaniach „Dziennika Związkowego”.
Katarzyna Korza[email protected]
Więcej szczegółów na temat sprawy w tekście „Czy Krzysztof Lebiedziński odpowie przed polskim sądem za morderstwo na stryjence?” >>>CZYTAJ TUTAJ<<<