Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 06:30
Reklama KD Market
Reklama

Językowa dyskryminacja

W dowolnym amerykańskim mieście ludzie mówią po angielsku z różnymi obcymi akcentami. Często są to akcenty łatwo rozpoznawalne: włoski, niemiecki, francuski, rosyjski. Innych nie da się łatwo zidentyfikować. Okazuje się, że to, w jaki sposób ktoś włada językiem angielskim, ma spory wpływ na karierę zawodową. Tak przynajmniej wynika z badań przeprowadzonych przez nowojorską firmę konsultingową Trial Investigations...

The Beatles na cenzurowanym

Genezą tych badań był przypadek pojedynczego imigranta. Pewien człowiek pochodzący z Etiopii narzekał, iż jego koledzy w pracy często twierdzili, że go nie rozumieją z powodu silnego obcego akcentu. Czasami mężczyzna ten był też obiektem żartów. Tymczasem jego angielski, choć obciążony akcentem, był całkowicie zrozumiały. Szefowa Triangle Investigations, Kia Roberts, zbadała tę sprawę i doszła do wniosku, że imigrant z Etiopii cierpiał z powodu „lingwistycznej dyskryminacji”, która jest dość częstym zjawiskiem w całej Ameryce.

Język angielski całkowicie zdominował świat i jest powszechnie używany w biznesie, nauce, dyplomacji i ekonomii. Oczywiste jest zatem to, że angielszczyzna nieustannie ewoluuje, gdyż jest używana przez miliony ludzi wywodzących się z bardzo zróżnicowanych społeczności. Mimo to nadal dominuje przekonanie, że tylko pewne odmiany angielskiego są prawidłowe i pożądane.

Dotyczy to przede wszystkim brytyjskiej, amerykańskiej i australijskiej wersji angielszczyzny, choć w tych pierwszych dwóch przypadkach sytuacja jest dość skomplikowana. Za klasyczny amerykański wariant języka uważa się mowę Amerykanów zamieszkujących północno-wschodnią część kraju, podczas gdy w Wielkiej Brytanii istnieje pojęcie received pronounciation, które oznacza wymowę ludzi z południowo-wschodnich hrabstw, takich jak Kent.

Wynika stąd, że wspomniana dyskryminacja językowa wcale nie musi dotyczyć ludzi mówiących z obcymi akcentami. Niezwykle wyraźny akcent kogoś z południa Stanów Zjednoczonych bywa wyśmiewany na północy. W Wielkiej Brytanii czterech chłopców z Liverpoolu, znanych jako The Beatles, władało bardzo specyficzną dla tego miasta odmianą języka angielskiego, co niektórzy uważali za rzecz naganną. Paul McCartney i Ringo Starr nadal mówią tak samo, ale dziś już nikt tego nie krytykuje.

W sumie jednak w skali całego globu językiem angielskim posługuje się znacznie więcej ludzi, dla których nie jest to mowa ojczysta, a to znaczy, że niemal wszędzie słyszeć można przeróżne akcenty. Jak wykazują analizy przeprowadzone przez Roberts i jej zespół, amerykańscy pracodawcy często uprawiają lingwistyczną dyskryminację, choć czasami robią to w sposób nieświadomy. Po prostu niektóre obce akcenty są automatycznie uważane za fonetycznie atrakcyjne, podczas gdy o innych mówi się, że są brzydkie.

Przyjemny akcent i dziwna mowa

Do tej drugiej kategorii zaliczane są zwykle akcenty azjatyckie, arabskie, afrykańskie oraz wschodnioeuropejskie. Natomiast ludzie mówiący po angielsku z akcentem francuskim czy włoskim mogą liczyć na znacznie bardziej przychylne traktowanie. Roberts zwraca uwagę na fakt, że zwykle nie jest to sprawa uprzedzeń w stosunku do konkretnych nacji, lecz kwestia tego, co w sensie dźwiękowym uważa się za przyjemne dla ucha, a co nie.

Z drugiej strony występują też czasami bardzo dziwne zjawiska. Chińczycy, którzy urodzili się w Stanach Zjednoczonych i dla których angielski jest mową ojczystą, bywają dyskryminowani z powodu swojego pochodzenia, a w innych sytuacjach czasami komplementowani za sprawne władanie angielszczyzną, gdyż zakłada się automatycznie, że angielskiego musieli nauczyć się już jako dorośli. Nigeria jest krajem, w którym angielski jest językiem oficjalnym, ale wszyscy Nigeryjczycy mówią z bardzo specyficznym akcentem, który w USA nie jest postrzegany zbyt pozytywnie.

Wszystko to prowadzi czasami do sytuacji, w której zatrudnienie kogoś w jakiejś firmie może zależeć od akcentu, z jakim mówi potencjalny pracownik. Wyobraźmy sobie, że o tę samą posadę ubiegają się dwie osoby o identycznych kwalifikacjach oraz doświadczeniu. Jeden z tych ludzi mówi z wyraźnym akcentem francuskim, a drugi z polskim. Który z nich ma większe szanse na sukces? Zdaniem Roberts niemal zawsze wygrywa „przyjemniejszy akcent”.

Suresh Canagarajah, językoznawca z Pennsylvania State University, który sam mówi z wyraźnym akcentem hinduskim, twierdzi, że światu potrzebna jest pilnie większa tolerancja w stosunku do ludzi, którzy po angielsku mówią z różnymi obcymi naleciałościami. Przytacza przykład człowieka z Portoryko pracującego w telefonicznej centrali obsługi klientów, któremu jeden z rozmówców powiedział: – Od twojego głupiego akcentu robi mi się niedobrze.

Innym przykładem jest Pakistańczyk w Londynie, którego szef systematycznie wykluczał z udziału w jakichkolwiek konferencjach, gdyż nie chciał słuchać jego „dziwnej mowy”. Natomiast w okresie pandemii w USA liczni pracownicy obcego pochodzenia nie brali udziału w spotkaniach organizowanych za pośrednictwem programu Zoom. Działo się tak, ponieważ ich koledzy narzekali, że nie są w stanie ich rozumieć, co niemal zawsze nie miało nic wspólnego z rzeczywistością.

Paul Graham, założyciel firmy Y Combinator, twierdzi z brutalną szczerością, że na razie kluczem do zawodowego sukcesu w Stanach Zjednoczonych jest pozbycie się obcego akcentu albo przynajmniej jego zniwelowanie. Jest to zwykle bardzo trudne zadanie, ale – jak uważa Graham – w obecnych warunkach ludzie mówiący po angielsku z wyraźnym obcym akcentem muszą się liczyć z możliwością dyskryminacji.

Graham przytacza klasyczny przykład. Przed laty Amerykanin japońskiego pochodzenia, mówiący płynnie po angielsku, choć z wyraźnym akcentem, stanął przed obliczem potencjalnego pracodawcy. Po serii zdawkowych pytań pracodawca ten powiedział: – Proszę wrócić za parę lat, jak się pan dobrze nauczy angielszczyzny.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama