Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 02:22
Reklama KD Market

Czarodziej fortepianu

Miał siedem lat, kiedy zaczął uczyć się gry na fortepianie, osiem, kiedy skomponował swój pierwszy utwór, dziewięć, kiedy zadebiutował na scenie, trzynaście, kiedy skomponował pierwszą operę. Franz Liszt był geniuszem fortepianu. Był też pierwszym muzykiem, który w swoich wielbicielkach wywoływał spazmy i ekstazę. Zbierały po nim fragmenty odzieży, zerwane struny a nawet niedopałki cygar i fusy po kawie…

Sam Fryderyk Chopin, zafascynowany talentem i umiejętnościami wirtuoza węgierskiego pochodzenia, powiedział kiedyś: – Chciałbym mu wykraść sposób wykonywania moich własnych utworów. Nie ulega wątpliwości, że Franz Liszt grę na fortepianie wzniósł na absolutne wyżyny. Co więcej, grając na tym instrumencie czarował publiczność jak nikt do tej pory.

Pocałunek mistrza

Urodził się na wsi Raiding (obecnie Dobroján), gdzie mieścił się folwark księcia Esterhazy’ego. Jego ojciec, Adam, pracował tam jako urzędnik, ale był też uzdolnionym muzykiem – grał na wiolonczeli, organach, pianinie i skrzypcach. Matką była Marie Anna Lager. Franz, a właściwie Ferenc, przyszedł na świat 18 października 1811 roku. Kiedy jako kilkulatek rozpoczął grę na instrumencie, ojciec szybko dostrzegł jego talent. Kiedy Franz jako 9-latek zadebiutował na scenie i wystąpił na koncertach w Sopron i Bratysławie, nikt nie miał wątpliwości, że to cudowne dziecko. Natychmiast grupa mecenasów zaoferowała się sfinansować jego dalszą edukację muzyczną za granicą.

Chłopiec wyjechał do Wiednia, oddalonego od jego rodzinnej wsi o zaledwie 50 kilometrów. Tam pobierał nauki u Karola Czernego, który w młodości był uczniem  Beethovena i Hummla. Co ciekawe, początkowo Czerny odmówił przyjęcia Liszta do grona swoich uczniów, uważając, że jest za młody, zmienił jednak zdanie, gdy usłyszał, jak gra.

Wiedeński debiut Franza nastąpił 1 grudnia 1822 roku. Wzbudził zachwyt, został z atencją przyjęty w austriackich i węgierskich kręgach arystokratycznych. Na koncercie chłopiec zagrał cały program z pamięci, co do tej pory nie miało nigdy miejsca! Złośliwi wytykali mu to jako przejaw zarozumialstwa. Ale była to czysta zazdrość. Liszt poznał tego dnia Beethovena i Schuberta, a Anton Diabelli poprosił go, by jako jeden z pięćdziesięciu kompozytorów napisał wariacje na temat jego prostego walca.

Z tego dnia pochodzi również opowieść o tym, jak to po wykonaniu pierwszej części Koncertu C-dur Beethovena kompozytor podszedł do młodego Franza, ze wzruszeniem pocałował go w czoło i powiedział: – Idź, chłopcze! Należysz do najszczęśliwszych z ludzi, dając radość i szczęście innym swoją grą. Były to dla młodego pianisty prawdziwe artystyczne chrzciny.

Mimo niewątpliwego sukcesu młodego kompozytora i talentu pianisty a także coraz większej popularności, Liszt nie został przyjęty do paryskiego konserwatorium. Musiał więc pobierać prywatne lekcje. Jednak jego koncerty przyciągały coraz większą publiczność. Adam Liszt jako człowiek niezwykle przedsiębiorczy zawarł umowę z Erardem, producentem fortepianów, by ten dostarczał instrumenty na koncerty Franciszka. Młody Franz zaczął więc podróżować i koncertować po całej Europie. Grał nawet w Windsorze przed królem Jerzym IV. Jego zarobki ciągle szły w górę.

Paganini inspiruje

Jako piętnastolatek Liszt był już bardzo sławny, jednak zdobyte powodzenie go przerosło. Chłopiec przeżył załamanie nerwowe i wycofał się z życia publicznego. Rok później zmarł mu ojciec, co tylko pogłębiło jego depresję. Żeby utrzymać siebie i matkę, przez następne pięć lat mieszkał z nią w małym lokalu w Paryżu i udzielał lekcji gry na fortepianie, często od rana do późnej nocy. Na szczęście barwna osobowość Franza oraz jego niedawne sukcesy przyciągały do niego najbogatszych uczniów.

Jedną z uczennic była hrabianka Karolina de Saint-Cricq, córka ministra handlu. Liszt zakochał się w niej, a kiedy prawda wyszła na jaw, ojciec hrabianki natychmiast przerwał lekcje fortepianu. Wysłał córkę do klasztoru, by tam ochłonęła, a potem bogato wydał za mąż. Franz przeżył kolejne załamanie i nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdyby w 1831 nie wybrał się na koncert Paganiniego. Tłumy przybiegły do paryskiej Grand Opéra, by na własne oczy przekonać się, jak wygląda Niccolò Paganini i czy rzeczywiście jest wcieleniem szatana, a jego gra czarnoksięską sztuką.

Wśród widzów był Liszt, wyjątkowo wrażliwy artysta, który czuł, że technika to nie wszystko, że w muzyce jest coś więcej, że w fortepianie drzemią możliwości, których nikt do tej pory nie odkrył. Koncert Włocha śledził z zapartym tchem. Widział, że Paganini gra sam, ale też czuł, jakby kilka par skrzypiec brzmiało jednocześnie. Liszt pomyślał, że przecież fortepian można wykorzystać w podobny sposób.

Po powrocie do domu rzucił się do instrumentu i rozpoczął pracę nad zmianą dotychczasowego sposobu gry. W liście do jednego ze swych uczniów napisał: „Mój umysł i palce pracują jak dwaj katorżnicy. Homer, Biblia, Platon. Locke, Byron, Hugo, Lamartine, Chateaubriand, Beethoven, Bach, Hummel, Mozart, Weber – wszyscy oni mnie otaczają. Studiuję ich dzieła, medytuję nad nimi, pochłaniam je z pasją. Ponadto ćwiczę po cztery i pięć godzin (tercje, seksty, oktawy, tryle, repetycje, kadencje itd.). Ach, jeśli nie zwariuję, odnajdziesz we mnie prawdziwego artystę!”.

Ach, te kobiety

W 1833 roku na przyjęciu w mieszkaniu Chopina Ferenc poznał piękną, ale zamężną hrabinę Marie d’Agoult. Jej uroda szła w parze z ogromną wiedzą i inteligencją. Wysoka, jasnowłosa, niebieskooka, o niezwykłej cerze, z której była szczególnie dumna, należała do grona najbardziej urodziwych dam Paryża. Ponadto znała się na muzyce, poezji i malarstwie, mówiła biegle kilkoma językami, potrafiła rozprawiać o filozofii i religii. Liszt zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, hrabina również zwróciła uwagę na niezwykle przystojnego i utalentowanego pianistę.

Przez pierwszy rok ich relacja miała charakter platoniczny, czas spędzali na rozmowach o muzyce i sztuce. Po roku skonsumowali swój związek. Kiedy ich romans wyszedł na jaw – wybuchł skandal. W połowie 1835 roku kochankowie uciekli do Szwajcarii. Liszt wkrótce rozpoczął pracę w nowo powstałym, założonym przez siebie Konserwatorium Genewskim. W Genewie urodziła się ich córka Blandine. Dwa lata później we włoskim Bellagio urodziła się ich córka Cosima (późniejsza żona Ryszarda Wagnera), a w 1839 r. w Wenecji – syn Daniel. Kiedy Maria zajmowała się dziećmi, Liszt podróżował i koncertował. Pisali do siebie listy, jednak z czasem ich relacje się popsuły. Franz był zaborczy i nie mógł pogodzić swojej miłości do muzyki z miłością do Marii. Rozwiedli się w 1844 roku.

Zimą 1847 roku Liszt koncertował na Ukrainie. Podczas koncertu w Kijowie poznał księżnę Karolinę von Sayn-Wittgenstein, która zajęła miejsce hrabiny d’Agoult. Wspólnie osiedlili się w Weimarze, z którego Liszt uczynił centrum sztuki. Franz skoncentrował się teraz na komponowaniu, ale wciąż dawał lekcje i pisał artykuły o muzyce. Karolina urodziła Lisztowi troje dzieci. Problemem w związku z księżną był fakt, że i ona była mężatką. Dzięki pieniądzom po długim procesie w Watykanie udało jej się jednak unieważnić małżeństwo z rosyjskim oficerem. W dniu 50. urodzin pianisty mieli zaplanowany ślub. Jednak okazało się, że car – prawdopodobnie pod wpływem byłego męża – zagroził księżnej konfiskatą mienia na Ukrainie. Karolina zerwała zaręczyny.

Lisztomania

W 1841 roku w okolicach Bożego Narodzenia Liszt przybył do Berlina. 27 grudnia w Sing-Akademie zu Berlin dał swój pierwszy występ. To, co się działo w trakcie i po koncercie, było niewiarygodne. Gra Liszta wywołała wśród publiczności nastrój mistycznej ekstazy! Ten spektakl został później oznaczony jako początek lisztomanii, która od 1842 roku ogarnęła całą Europę. Wielbiciele Liszta zaczęli tłoczyć się nad nim, walcząc o jego apaszki i rękawiczki. Z zerwanych strun robili bransoletki. Nosili jego portrety na broszkach i kameach.

Liszt wyrzucił kiedyś na ulicy stare cygaro. Widziała to zauroczona nim dama dworu, która z szacunkiem wyjęła z rynsztoka niedopałek i zamknęła go w medalionie z inicjałami „FL”. Kobiety próbowały nawet zdobyć kosmyki jego włosów. Ciekawostką jest to, że po latach kompozytor był tak zmęczony prośbami fanów o wysyłanie pukla swoich włosów, że kupił psa i wysyłał jego włosy zamiast swoich.

Termin „lisztomania” ukuł niemiecki krytyk muzyczny Heinrich Heine. W recenzji inauguracji sezonu muzycznego 1844, napisanej w Paryżu 25 kwietnia 1844 roku, po raz pierwszy użył tego zwrotu. Pisał m.in.: „Kiedy wcześniej usłyszałem o omdleniach, które wybuchły w Niemczech, a szczególnie w Berlinie, kiedy Liszt się tam pokazał, wzruszyłem ramionami ze współczuciem i pomyślałem: spokojne sabatariańskie Niemcy nie chcą stracić okazji do wykonania mało potrzebnych ćwiczeń, na to pozwoliły... W ich przypadku, pomyślałem, to kwestia spektaklu dla samego spektaklu. (…) A jednak się pomyliłem i zauważyłem to dopiero w zeszłym tygodniu we włoskiej operze, gdzie Liszt dał swój pierwszy koncert. To naprawdę nie była niemiecko-sentymentalna, sentymentalizująca berlińska publiczność, przed którą grał Liszt, całkiem sam, a raczej towarzyszy mu wyłącznie jego geniusz. A jednak, jak konwulsyjnie wpłynął na nich sam jego wygląd! Jak hałaśliwe były brawa, które rozległy się, by go poznać! (…) To było uznanie! Prawdziwe szaleństwo, niespotykane w annałach furii!”.

Abbé Liszt

Życie Liszta utkane było głównie wzlotami, ale nie brakowało i upadków. Jako kilkunastolatek przeżył załamanie nerwowe, śmierć ojca, niespełnioną pierwsza miłość. Kolejne gorsze dni nadeszły, kiedy w 1859 roku stracił jedynego syna, Daniela, który zmarł na suchoty w wieku 29 lat. Potem księżna Karolina zerwała zaręczyny. W 1862 roku zmarła jego najstarsza córka, Blandine. Liszt, który zawsze był wierzący, postanowił ukojenia szukać w rzymskim klasztorze Madonna del Rosario. Wstąpił do zakonu franciszkanów, a nawet napisał testament, w którym prosił o „pogrzeb skromny, bez pompy i jeśli to możliwe w nocy”. W 1865 roku przyjął niższe święcenia kapłańskie (cztery z siedmiu). I choć niektórzy zaczęli go nazywać Abbé Liszt, czyli ojciec Liszt, nie przyjął już pozostałych święceń i nigdy nie został kapłanem.

W tym czasie Franz brał czynny udział w życiu muzycznym Rzymu, komponował muzykę sakralną, reżyserował wielkie koncerty, ale jego przyjaciele wiedzieli, że jako artystę nie satysfakcjonowało go to. Życie Liszta zaczęło się zmieniać, kiedy ponownie został zaproszony do Weimaru. Prowadził tam kursy mistrzowskie gry na fortepianie. Potem to samo zaczął robić w Budapeszcie. Podróżował między tymi trzema miastami w ciągu kolejnych lat.

W stolicy Włoch jedną z jego uczennic została dziewiętnastoletnia rosyjska hrabina Olga Janina (w rzeczywistości nie była ani hrabiną, ani Rosjanką, tylko Polką). Temperamentna i żywiołowa hrabina zagięła parol na Liszta, a jego uśmiech był dla niej „jak promień słońca”. Romans nie przetrwał zbyt długo. Zakończył się po koncercie uczniów artysty, na którym Olga swoją fatalną grą wywołała oburzenie publiczności i samego Liszta.

Smutek w sercu

W pamięci melomanów Liszt pozostanie jednak jako twórca poematu symfonicznego (sam napisał ich 13). To on rozwinął fakturę i technikę pianistyczną, wprowadzając wirtuozerski kunszt do wielu utworów. Miał impresjonistyczny styl gry, zanim rozwinęli go Claude Debussy, Maurice Ravel czy Piotr Czajkowski. Miał ponad 400 uczniów, napisał około 800 dzieł. Był autorem lub pracował przy powstaniu co najmniej ośmiu książek. Był też wielkim propagatorem i przyjacielem Polaków, wśród których warto wymienić choćby Fryderyka Chopina (dzięki Lisztowi Polak poznał miłość swojego życia, George Sand), Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Henryka Wieniawskiego czy Juliusza Kossaka.

Ostatnie lata jego życia nie były sielanką. Coraz bardziej gnębiła go pustka i rozpacz, czemu dawał wyraz w swoich dziełach z tego okresu. Przyjaciołom zwierzał się: „noszę smutek w sercu, który muszę od czasu do czasu zamienić w dźwięki”. Wraz z gorszą formą psychiczną podupadał na zdrowiu. W 1874 roku wyjechał do Bayreuth, gdzie odbywał się festiwal wagnerowski. Podróż wyczerpała go na tyle, że nabawił się zapalenia płuc. Zmarł 31 lipca 1886 r. w wieku 74 lat. Został pochowany na tamtejszym cmentarzu, niedaleko willi i miejsca spoczynku Wagnera, swojego zięcia i przyjaciela.

Małgorzata Matuszewska

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama