Pewnego zimowego wieczoru w 1961 roku jeden z najważniejszych szpiegów amerykańskich postanowił uciec na Zachód. Było to tuż przed rozpoczęciem budowy berlińskiego muru, więc można się jeszcze było poruszać swobodnie po całym mieście. Podpułkownik Michał Goleniewski wraz z kochanką znalazł się w amerykańskim przedstawicielstwie dyplomatycznym w Berlinie Zachodnim, skąd został przewieziony do USA. Jego kariera czynnego szpiega w ten sposób się zakończyła, ale był to dopiero początek jego sagi...
Wszystko dla wolności
Goleniewski urodził się w Nieświeżu, dziś na Białorusi. Jego wykształcenie ograniczyło się do czterech klas gimnazjum, które zdołał ukończyć do wybuchu II wojny światowej. W czasie okupacji niemieckiej aresztowano go za działalność w organizacji niepodległościowej, ale istniały też podejrzenia, że w jakimś stopniu współpracował z Niemcami. Po wojnie został przyjęty do Polskiej Partii Robotniczej i do pracy w organach bezpieczeństwa. W strukturach aparatu bezpieczeństwa szybko awansował, pracując między innymi w Zielonej Górze, Poznaniu, Gdańsku i Warszawie.
Uważany był przez zwierzchników za oficera wybitnie inteligentnego, choć trudnego pod względem charakteru. Działał jako mąż zaufania NKWD i KGB w polskich strukturach wywiadowczych, co niemal na pewno oznaczało, iż szpiegował na rzecz tych organizacji przeciw swoim kolegom. Jednak już w roku 1958 doszedł do wniosku, jak sam później twierdził, że komunizm był „z gruntu zły”. Rok później rozesłał do placówek CIA w Europie listy wyjawiające szczegóły szpiegowskiej działalności Harry’ego Houghtona, agenta w strukturach administracji brytyjskiej.
Początkowo robił to wszystko anonimowo, ale później stał się aktywnym agentem działającym na rzecz FBI i oznaczonym odpowiednim pseudonimem. Od samego początku stawiał jeden warunek: nie chciał mieć nic wspólnego z CIA i innymi służbami specjalnymi USA, gdyż uważał, że były one całkowicie zinfiltrowane przez KGB. Swoje dane przesyłał wyłącznie FBI. W przeciwieństwie do wielu innych agentów działających w krajach bloku komunistycznego, nie interesował się ani pieniędzmi, ani też lepszym życiem na Zachodzie. Twierdził, że jest gotów zrobić wszystko, by działać na rzecz demokracji i wolności.
Skutki jego szpiegowskiej pracy były imponujące. Zdemaskował niezliczoną liczbę sowieckich agentów na Zachodzie, między innymi George’a Blake’a, działającego w szeregach brytyjskiego wywiadu MI6. Niektórzy twierdzą, że Goleniewski w sumie wyjawił tożsamość prawie 1700 komunistycznych szpiegów. Żaden inny agent działający w tamtych czasach nie mógł się poszczycić podobnymi wynikami. Prócz Blake’a, dzięki jego zeznaniom ujęto między innymi Heinza Felfego z niemieckiej Organizacji Gehlena, amerykańskiego dyplomatę w Warszawie, Irwina C. Scarbecka, szwedzkiego attaché Stiga Wennerströma oraz Gordona Lonsdale’a, Rosjanina udającego Kanadyjczyka, który założył tzw. siatkę szpiegowską Portland.
Carewicz Aleksy?
Kiedy Goleniewski uciekł w końcu na Zachód, wyjawił miejsce, w którym ukrył kolekcję mikrofilmów, zawierających tajne materiały, oraz zdekonspirował znane sobie siatki szpiegowskie na Zachodzie. W 1961 roku został zawieszony w czynnościach służbowych, a następnie wyrokiem sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie skazany na karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia na rzecz skarbu państwa.
Po przyjeździe Goleniewskiego do Stanów Zjednoczonych obiecano mu obywatelstwo amerykańskie oraz pracę w CIA. Jednocześnie jednak przez następne trzy lata polski podpułkownik był nieustannie przesłuchiwany przez agentów służb specjalnych, którzy stosowali rzekomo różne techniki psychologiczne, by „wydusić” z Polaka wszystko to, co wiedział. Na jego nieszczęście w roku 1961 uciekł też na Zachód Anatolij Golicyn. Ten major KGB po pewnym czasie skutecznie przekonał szefów CIA, że to on jest prawdziwym zbiegiem z sowieckiego bloku, a wszyscy inni to w taki czy inny sposób ludzie podstawieni przez sowiecki wywiad.
Wszystkie obietnice złożone Goleniewskiemu zostały wycofane, a on sam zaczął zdradzać coraz poważniejsze problemy psychiczne. Był w zasadzie pozbawiony środków do życia, a w USA żył niemal w całkowitym osamotnieniu. Po pewnym czasie zaczął twierdzić, że jest cudownie ocalałym carewiczem Aleksym, zbiegłym do Polski w 1917 roku, czyli następcą rosyjskiego tronu. Była to oczywiście totalna bzdura, co jednak nie przeszkodziło w tym, iż w roku 1964 niektórzy rosyjscy emigranci zaczęli upatrywać w nim nowego cara.
Goleniewski szerzył też kuriozalne oskarżenia o to, że na rzecz ZSRR szpiegowali Henry Kissinger oraz szef brytyjskiej tajnej służby MI5, Michael Hanley. W różnych innych znanych postaciach upatrywał pogrobowców hitlerowskiej rzeszy. Budziło to coraz większe wątpliwości oficerów pracujących z Goleniewskim, a niektórzy uważali go nawet za schizofrenika.
Jednak innego zdania był późniejszy dyrektor CIA, Richard Helms. Twierdził, że zachowanie Goleniewskiego było jakąś sprytną grą, maskującą fakt, iż cały czas podlegał on kontroli KGB. Potwierdził to do pewnego stopnia jego były zwierzchnik, pułkownik Witold Sienkiewicz, który napisał: „Sprawa Michała Goleniewskiego miała być specjalną kombinacją operacyjną, przeprowadzaną przez wywiad polski, Departament I MSW, wspólnie z wywiadem ZSRR. Myślę, że Goleniewski nie był większym wariatem niż my wszyscy”. Prawda zapewne już nigdy nie wyjdzie na jaw, tym bardziej że agencja MI5 nadal odmawia odtajnienia jakichkolwiek materiałów na ten temat.
Michał Goleniewski zmarł w nowojorskim szpitalu w 1993 roku w wieku 71 lat. Przyczyną śmierci była przewlekła choroba. Dziś w annałach CIA jego nazwisko praktycznie nie istnieje, mimo że na początku lat 60. uważano go za jednego z najcenniejszych agentów działających na wschodzie Europy.
Krzysztof M. Kucharski