Konflikt pomiędzy królem Bolesławem Śmiałym a krakowskim biskupem Stanisławem Szczepanowskim toczył się w XI wieku. Ten spór źle się skończył dla obu. Biskup Stanisław został okrutnie zabity w kościele na Skałce w Krakowie. Król Bolesław został wygnany w Polski. Udał się na Węgry i tam zginął w nieznanych okolicznościach. Minęło prawie dziesięć wieków od tamtego wydarzenia i wciąż nie wiadomo, o co wtedy poszło...
Bolesław II Szczodry, bardziej znany jako Bolesław Śmiały, był pierworodnym synem Kazimierza Odnowiciela i Dobroniegi, córki Włodzimierza I Wielkiego, księcia kijowskiego. Król Bolesław odziedziczył państwo w bardzo dobrym stanie i jeszcze je umocnił, prowadząc odważną politykę międzynarodową. Miał wpływ na to, kto zasiądzie na tronie węgierskim i ruskim. Koronował się na króla polskiego bez pytania o zgodę cesarza niemieckiego. Ówcześni niemieccy kronikarze pisali o tym z oburzeniem.
Biskup Stanisław Szczepanowski był około dziesięć lat starszy od króla Bolesława. Okres jego posługi biskupiej jest zaliczany do najświetniejszych za czasów Piastów. Sprowadził do Polski legatów papieskich, czyli przedstawicieli stolicy apostolskiej. Zorganizował od nowa metropolię gnieźnieńską. Podjął działania mające na celu koronację Bolesława Śmiałego. Kościół w tym czasie bardzo się wzbogacił.
Więc dlaczego, skoro było tak dobrze, skończyło się tak źle? I dla państwa polskiego, i dla Kościoła w Polsce.
Zdrajca?
O konflikcie króla i biskupa krakowskiego dowiadujemy się z Kroniki polskiej Galla Anonima. Pisał ją trzydzieści kilka lat po śmierci biskupa. Kronika jest jedynym znanym źródłem pisanym z tamtych lat. Gall napisał: „Jak król Bolesław z Polski został wyrzucony, dużo byłoby o tym opowiadać, lecz to powiedzieć wolno, że nie powinien był pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. To bowiem wiele mu zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował, gdy za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków”.
Jak widać, już wtedy istniała cenzura, skoro kronikarz nie mógł wszystkiego wyjawić. Tylko nie wiadomo, czy to była cenzura ze strony Kościoła, czy ze strony kolejnych Piastów. Część historyków na podstawie zdań Galla Anonima doszła do wniosku, że biskup Stanisław był zdrajcą i ta straszna kara mu się należała. Jednak kronikarz nie mówi, na czym miałaby polegać zdrada biskupa krakowskiego. Taką wówczas zdradą mogłoby być to, że biskup za plecami króla dogadywał się z królem Czech albo cesarzem Niemiec. A nic takiego nie miało miejsca. Gdyby tak było, wspomnieliby o tym wścibscy niemieccy kronikarze.
Inni historycy sprzeciwiają się tego rodzaju interpretacji słów Galla Anonima. Kronikarz pisał po łacinie i wobec biskupa Stanisława użył słowa „traditior”. W XI wieku pod tym słowem – tak uważa m.in. Sławomir Leśniewski, autor książki Drapieżny ród Piastów – kryją się: wiarołomstwo lennika, obraza majestatu królewskiego, bunt przeciwko władcy. A zdrajców – w rozumieniu, że dogadują się z wrogami państwa – w dokumentach tamtej epoki określano słowem „proditor”. Więc nie była to zdrada w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. I za tym opowiada się większość współczesnych historyków.
Obłęd króla?
Król Bolesław objął tron w wieku 17 lat. Mimo to był dobrze wykształcony. Rozeznawał, co dzieje się w polityce europejskiej i papiestwie, które odgrywało ważną rolę. Odważny, stanowczy, ale i porywczy, apodyktyczny. Przydomek „Szczodry” najmniej do niego pasuje, bo jeśli nawet był szczodry, to tylko dla wybranych. Popędliwy – tak powinno się go nazywać.
Pochodzące ze źródeł informacje o gwałtownym charakterze króla skłoniły niektórych badaczy do postawienia hipotezy o obłędzie, w jaki pod koniec życia popadł Bolesław. I zgodnie z tą hipotezą twierdzą, że to choroba psychiczna skłoniła monarchę do zabicia biskupa w tak okrutny sposób i w takim miejscu.
Jest to możliwe, biorąc pod uwagę, że Bolesław mógł być genetycznie obciążony szaleństwem. Z chorobą psychiczną zmagali się dwaj bracia jego babki Rychezy. I jego dziadek, Mieszko II, także miewał napady obłędu.
Popędliwy charakter Bolesława popychał go niekiedy do kosztownych błędów. Tak było, kiedy zdecydował się na oblężenie czeskiego Hradca, niemożliwego do zdobycia. Podobnie, gdy podczas wyprawy na Pomorze Zachodnie rozkazał ciężkozbrojnym rycerzom przeprawić się wpław przez głęboką rzekę. Większość z nich utonęła.
Bolesław potrafił nawet sukces przemienić w klęskę. Pokonał Rusinów i na tronie w Kijowie osadził swego wuja Izasława. Po zwycięstwie wuj poprosił, aby Bolesław wyjechał naprzeciw niego i oddał mu pocałunek pokoju dla okazania czci narodowi ruskiemu. A król zachował się jak barbarzyńca. W najbardziej podniosłym momencie chwycił Izasława za brodę i wytargał nią na oczach Rusinów i polskich wojów. To była wówczas ogromna zniewaga, wręcz pohańbienie. Jeszcze kilka wieków później za takie coś można było stracić życie. W rezultacie Izasław niedługo stracił władzę i Bolesław musiał organizować drugą wyprawę na Kijów.
Kadłubek i Długosz
W każdej epoce pojawiają się plotki o znanych postaciach i to, co dzisiaj nazywamy hate newsem. W Kronice dziejów Polski Wincentego Kadłubka – biskupa krakowskiego, uczonego i pisarza polskiego – którą pisał ponad 100 lat po zabójstwie biskupa Stanisława, aż roi się od wymysłów na temat króla Bolesława.
Na przykład. Podczas drugiej wyprawy na Kijów, w Polsce wybuchły zamieszki spowodowane nadmiernie wysokimi daninami, czyli podatkami, jakie narzucił król. Ponadto – takie doszły słuchy do wojów w Kijowie – kobiety w kraju z powodu braku mężów zrobiły się nazbyt frywolne. Wówczas część rycerzy zdezerterowała z Rusi i wróciła do kraju, aby zaprowadzić porządek w swoich dobrach i rodzinach.
Król po powrocie do Krakowa kazał odebrać nowo narodzone dzieci niewiernym żonom. Mało tego. Dzieci miały zostać oddane do wykarmienia sukom, a kobiety miały karmić psie szczenięta. To już był „hate” ponad miarę. Na takie upokorzenie rycerstwo nigdy by sobie nie pozwoliło. Cóż, niekiedy Kadłubek stawał się bardziej pisarzem grozy niż kronikarzem.
Kadłubek napisał o Bolesławie, że nie lubił żonatych mężczyzn, gdyż uważał, że więcej ich obchodzi „sprawa niewiast niż względem władcy uległość”. Sam król, mając 25 lat, nie chciał jeszcze słyszeć o ślubie. Jakby mu nie zależało na przedłużeniu dynastii. Według Kadłubka miał powiedzieć, że „obawia się, by miłość do przyszłej małżonki nie zmieniła w ospałość i opieszałość jego zdecydowania i odwagi w prowadzeniu wojen zarówno zaczepnych, jak i odpornych”. Trudno sobie wyobrazić, aby taki twardziel jak Bolesław Śmiały wyrażał się w sposób tak górnolotny. W końcu Bolesław się ożenił, ale nie wiemy z kim. Miał jednego syna – Mieszka.
O Bolesławie Śmiałym pisał też nasz kolejny kronikarz – Jan Długosz. Żył 400 lat po śmierci biskupa Stanisława i Bolesława. Trudno orzec, czy wiedział coś więcej od Galla Anonima. Chyba że czytał coś, co nie przetrwało do naszych czasów.
Długosz podejrzewał króla Bolesława o homoseksualizm. Napisał wprost, że w czasie wyprawy kijowskiej król „popadł w haniebny i plugawy grzech sodomski, naśladując godne potępienia zwyczaje Rusinów, u których to zboczenie było pospolite. I zwyciężony błędami tych, których orężnie zwyciężał, uwikłał wszystkich swoich potomków, królestwo i ród swój w wielką i długotrwałą hańbę, którą mogło zmazać jedynie miłosierdzie Boże”.
Klacz i Krystyna
Momentami również Jana Długosza ponosiła wyobraźnia. Jak wtedy, gdy pisał o upodobaniu Bolesława do klaczy, „z którą zwykł się wdawać”. Że nie rozstawał się z nią na krok i zabierał nawet do kościoła. Według Długosza, biskup Stanisław osobiście uciął klaczy „całą paszczękę”, czym tak rozjuszył króla, że omal z jego ręki nie zginął na miejscu.
W innym miejscu Długosz przeczy swoim zapiskom o rzekomym homoseksualizmie Bolesława. Opisał romans królewski z żoną rycerza Mścisława, słynną z urody Krystyną. Do romansu doszło, kiedy król był już żonaty. Bolesław nakazał swoim wojom uprowadzić Krystynę i dostarczyć do swojego łoża. Po jednej nocy rzekomo tak zagustował w Krystynie, że zaczął zaniedbywać swą żonę. I to wytknął mu biskup Stanisław. Na co rozwścieczony król oskarżył go o zdradę i o to, że „z badacza spraw świętych stał się badaczem lędźwi”. Jak widać, do zapisków kronikarzy należy podchodzić z dużą ostrożnością.
Na Skałce
Co pomiędzy królem a biskupem zaszło bezpośrednio przed śmiercią biskupa w kościele na Skałce? Tego chyba nigdy się nie dowiemy.
Do zgrzytów pomiędzy nimi dochodziło już wcześniej, jeszcze przed koronacją księcia Bolesława na króla. Stanisław, zwierzchnik największej i najważniejszej obok Gniezna diecezji w państwie, oczekiwał, że przypadnie mu godność arcybiskupa. Stanowisko to pozostawało nieobsadzone od wielu lat, a biskup krakowski czuł się wręcz oczywistym kandydatem. Jednak jego nadzieje spełzły na niczym. Ostatecznie to kto inny włożył koronę królewską na skronie Bolesława – zimą 1076 roku.
W tym czasie trwał spór pomiędzy papiestwem a cesarstwem niemieckim. Król wraz z biskupem stanęli po stronie papieża Grzegorza VII. Lecz to Bolesław, a nie papież, podejmował decyzje odnośnie wyboru arcybiskupa w Polsce. Z jakiegoś powodu nie chciał nim uczynić Stanisława. Niewykluczone, iż obawiał się, że Stanisław z pozycji arcybiskupa mógłby mu wypominać złe rzeczy, których się dopuszczał. Jako arcybiskup miałby jeszcze większy posłuch u ludzi.
Według późniejszych przekazów najważniejszym powodem konfliktu było jednak to, że biskup bezskutecznie upominał króla za niewłaściwe postępowanie wobec poddanych oraz powodowanie publicznego zgorszenia. W to wchodziło nakładanie wysokich danin na lud, złe traktowanie rycerzy przez króla, różne rzeczy dziejące się w alkowie królewskiej, zaniedbywanie żony i niedbanie o następców króla. Jeden potomek to było stanowczo za mało.
W kwietniu 1079 roku król skazał biskupa krakowskiego na obcięcie członków. Oznaczało to ucięcie nosa, uszu i kończyn. Śmierć następowała w ogromnych męczarniach. Biskup Stanisław, przerażony wyrokiem króla, schronił się w kościele na Skałce. Wówczas istniało prawo azylu. Nawet największy zbrodniarz, który schronił się w kościele, nie mógł być tam ścigany ani karany.
Król Bolesław nie zważał na świętość miejsca. Biskup odprawiał mszę przy ołtarzu, gdy król ze swoimi wojami wpadł do kościoła i osobiście mieczem zadał Stanisławowi cios w głowę. Wojowie dokończyli, rąbiąc ciało Stanisława na kawałki.
W powszechnym mniemaniu biskup zginął niewinnie. Możni i rycerze, przerażeni mordem na biskupie, wypędzili Bolesława Śmiałego z Polski. Po tym, co się stało na Skałce, widzieli, że król przemienia się w tyrana i despotę.
Bolesław udał się na Węgry, do króla Władysława Beli, którego wcześniej osadził na węgierskim tronie. Na powitanie Bela, aby okazać Bolesławowi przyjaźń, zsiadł z konia. Liczył na taki sam gest ze strony polskiego króla. Bolesław nie zsiadł z konia, patrzył z góry na Belę. Ten po chwili wsiadł na swojego konia i bez słowa odjechał. Ale – jeśli wierzyć Długoszowi – nakazał, aby wygnańcowi niczego na Węgrzech nie brakowało. Takie zachowanie Bolesława świadczy o jego chorobliwym stanie psychicznym. Jakby nie rozumiał, w jakiej znalazł się sytuacji.
Istnieje też przekaz, że obrażeni Węgrzy otruli Bolesława. Ale chodziły także słuchy, że król polski zamknął się w klasztorze benedyktynów w Ossiachu w Karyntii i resztę życia spędził w milczeniu. Ta ostatnia wersja, ze względu na typ osobowości Bolesława, jest zupełnie nie do przyjęcia.
Ale, co ciekawe, na klasztornym cmentarzu w Ossiachu do dziś można oglądać grób z koniem bez siodła i napisem: „Bolesław król Polski, zabójca świętego Stanisława, biskupa krakowskiego”.
Zwłoki biskupa Stanisława spoczywają w katedrze na Wawelu. Kościół uznał Stanisława Szczepanowskiego świętym i kanonizował go w 1253. W dużym stopniu przyczynił się do tego Wincenty Kadłubek.
Ryszard Sadaj