Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 00:59
Reklama KD Market

Fatalne spotkanie z UFO

29 grudnia 1980 r. na zawsze pozostanie we wspomnieniach rodzin Betty Cash i Vickie Landrum. Kto by się spodziewał, że spokojna przejażdżka przez sosnowe lasy Piney Woods, otaczające ich rodzinną miejscowość w Teksasie, zakończy się w tak niezwykły sposób...

Zahipnotyzowani świadkowie

Tego dnia wczesnym wieczorem dwie przyjaciółki – Betty i Vickie, w towarzystwie siedmioletniego wnuka tej ostatniej, Colby’ego, wracały z kolacji w New Chaney do domu. Kiedy skręciły w zalesioną drogę niedaleko miasta Huffman, zobaczyły na horyzoncie jasne światło. Początkowo sądziły, że jest to po prostu samolot podchodzący do lądowania na lotnisku w pobliskim Houston. Jednak dziwny, bardzo szybko poruszający się obiekt skierował się w ich stronę i już po chwili zawisł nad drogą przed nimi.

Miał kształt diamentu a wokół środka obiektu przebiegał pas niebieskawych świateł. Z jego dolnej części co jakiś czas buchał płomień i choć samochód znajdował się ok. 60 metrów dalej, gorąco było nie do zniesienia. Temperatura była tak wysoka, że kiedy Vickie oparła się o winylową deskę rozdzielczą samochodu przyjaciółki, odcisnęły się w niej jej linie papilarne. Obiekt otaczał silny blask – wokół było jasno jak w dzień, a do tego emitował przejmujący dźwięk.

Kobiety nie były w stanie ani przejechać pod owym obiektem, ani zawrócić auta na drodze grząskiej po padającym tego dnia deszczu. Postanowiły więc wysiąść z samochodu i z bliska przyjrzeć się zadziwiającemu zjawisku. Jednak przerażony Colby ubłagał babcię, żeby wrócili do środka. Na zewnątrz pozostała jedynie Betty, jak sama później powiedziała – „zahipnotyzowana dziwnym widokiem”. Kiedy w końcu otrząsnęła się z transu i postanowiła schronić w aucie, jego karoseria i klamki były tak rozgrzane, że nie była w stanie ich dotknąć. Owinęła więc dłoń kurtką, aby uchronić ją przed poparzeniem, i wsiadła do środka. Silnik jej oldsmobile’a nie działał, choć radio nadal grało. Kobiety myślały, że to koniec świata.

Jednak świat się nie skończył, a UFO po kilku minutach spokojnie oddaliło się. Ale to nie był koniec niezwykłych wydarzeń tego wieczoru. Vickie i Betty zauważyły, że po kilkudziesięciu metrach do dziwnego obiektu dołączyły dwadzieścia trzy helikoptery, które potem zidentyfikowały jako CH-47 Chinook i Bell-Huey, używane przez amerykańskie Siły Powietrzne. I chociaż rzecznik armii zaprzeczał ich obecności na tym terenie, to dwanaście śmigłowców widział tego wieczoru również miejscowy policjant Lamar Walker i jego żona oraz niejaki A. Crosby, który znalazł się dokładnie na drodze przelatujących helikopterów.

Dziwny obiekt zauważył również pracownik lokalnego pola naftowego Jerry McDonald. Na początku myślał, że to sterowiec, ale wkrótce zorientował się, że nic bardziej mylnego. – Miał kształt rombu i dwie dysze, które strzelały z tyłu jaskrawymi niebieskimi płomieniami – powiedział. Zauważył również dwa jasne światła z boków i czerwone światło pośrodku. Obiekt przeleciał nad nim w towarzystwie helikopterów i zniknął.

Choroba popromienna

Kiedy dziwny obiekt się oddalił, udało się uruchomić silnik samochodu i przyjaciółki wróciły do domów. Tej nocy cała trójka zachorowała. Wszyscy mieli podobne objawy, choć u Betty, która najdłużej pozostawała na zewnątrz auta, były one najsilniejsze. Cierpiała na biegunkę, wymiotowała, była bardzo osłabiona, miała problemy ze wzrokiem oraz rozległe oparzenia. Następnego dnia jej stan znacznie się pogorszył, jednak dopiero 3 stycznia zgłosiła się do szpitala. Twarz Betty była tak poparzona i opuchnięta, że nawet najbliższa rodzina nie była w stanie jej rozpoznać. Zaczęły również wypadać jej włosy.

Dopiero po tygodniu opuchlizna zeszła, a po kolejnych kilku dniach stan Betty poprawił się na tyle, że pozwolono jej na powrót do domu. Jednak wkrótce znów trafiła na intensywną terapię, gdzie spędziła kolejne piętnaście dni. W ciągu roku po zajściu odwiedzała szpital jeszcze trzy razy. Zmagała się również z rakiem piersi. Lekarze stwierdzili, że Betty cierpi na chorobę popromienną, przy czym dawka przez nią przyjęta równała się tej, którą zostali napromieniowali mieszkańcy Hiroshimy.

Jednak to nie koniec tej dziwnej historii. Kilka miesięcy później w Dayton zorganizowano pokaz lotniczy, w czasie którego widzowie mogli obejrzeć z bliska śmigłowiec CH-47 Chinook. Colby i Vickie postanowiły zwiedzić go od środka. W towarzystwie świadka (niestety, nazwisko nieznane) Vickie zaczęła rozmawiać z pilotem o wydarzeniach z grudnia. Pilot przyznał, że tamtej nocy on i kilkanaście innych helikopterów zostało wysłanych w ten rejon na pomoc... UFO, które miało problemy techniczne. Jednak, kiedy Vickie przyznała, że jest jednym ze świadków tamtego wydarzenia, pilot odmówił dalszej rozmowy, a potem zaprzeczył wszystkiemu, co powiedział.

Obie kobiety na początku nie wierzyły, że spotkały obiekt pozaziemski. Były przekonane, że padły ofiarą eksperymentu amerykańskiej armii i zażądały od państwa odszkodowania w wysokości 20 milionów dolarów. Jednak ich wniosek został odrzucony. Skontaktowały się więc z kilkoma agencjami rządowymi, w tym z NASA z prośbą o wyjaśnienie sprawy. Pracujący w NASA inż. John Schuessler, wraz z kilkoma współpracownikami z cywilnej grupy badawczej Mutual UFO Network, oraz astronom Allan Hendry z Center for UFO Studies przez jakiś czas niezależnie badali przypadek z Piney Woods. Jedyne oficjalne śledztwo w tej sprawie zostało rozpoczęte w 1982 roku. Prowadzący je podpułkownik George Sarran stwierdził, że nie ma żadnych dowodów na obecność wojskowych helikopterów w tym rejonie 29 grudnia 1980 roku.

Betty Cash, która najbardziej ucierpiała, zmarła dokładnie w 18. rocznicę fatalnego spotkania z UFO, 29 grudnia 1998 r. Vicky Landrum przeżyła ją o dziewięć lat.

Małgorzata Sawicka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama