Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 12:45
Reklama KD Market

Bush: Partia Republikańska nie powinna reprezentować wyłącznie białych protestantów

Jeśli Partia Republikańska będzie reprezentowała tylko "biały anglosaski protestantyzm, to nic nie wygra" - ocenił były amerykański prezydent z ramienia tego ugrupowania George W. Bush. Wezwał Republikanów do otwarcia się na inne grupy wyborców.

Bush, 43. prezydent, w ostatnich miesiącach nasilił krytykę macierzystej partii, co interpretowane jest jako kolejna oznaka głębokich podziałów u Republikanów. Na czele jednej z frakcji stoi były prezydent Donald Trump wraz ze swoimi sympatykami. W opozycji do niego kształtuje się obóz wzywających do zerwania z postacią miliardera z Nowego Jorku i postulujący powrót do polityki sprzed jego ruchu "Make America Great Again". 

W drugiej z tych grup, obok Busha, znajduje się m.in. były kandydat GOP na prezydenta senator Mitt Romney. Na początku maja w wystąpieniu na konwencji w Utah został wygwizdany przez zwolenników Trumpa. Ci mają mu m.in. za złe, że w lutym głosował za impeachmentem zwycięzcy wyborów prezydenckich w 2016 roku.

Jeden z głównych punktów sporu u Republikanów dotyczy tego, czy wybory w 2020 roku zostały sfałszowane, jak uważa Trump. Bush jest przekonany, że proces wyborczy przebiegł uczciwie. By ponownie nie przegrać, Republikanin z Teksasu wezwał ugrupowanie do otwarcia się na szerszy elektorat i wyjścia poza "biały anglosaski protestantyzm". 

To kolejny już taki apel ze strony czołowych polityków GOP, którzy zaniepokojeni są tym, że przemiany demograficzne i coraz większy odsetek mniejszości w USA na trwałe mogą ich odsunąć od władzy. Z danych spisu wyborczego za 2020 rok wynika, że liczba białych wyborców (wśród których Republikanie mają tradycyjnie przewagę) stopniała w Stanach Zjednoczonych z 73 procent w 2016 roku do 71 procent. 

Jednak w ocenie dziennika "New York Times" coraz większy odsetek mniejszości wśród elektoratu "nie szkodzi Republikanom tak bardzo, jak obawiają się tego konserwatyści". Przyczyniać się ma do tego mapa polityczna USA oraz to, że największe przyrosty naturalne nie dotyczą Afroamerykanów, a Latynosów.

"NYT" zauważa, że preferencje wyborcze tych drugich mocno różnią w zależności od miejsca zamieszkania. Ci z północnych stanów, to w zdecydowanej większości wierny elektorat Demokratów. Ale na południu, w tym w arcyważnych podczas wyborów Teksasie i na Florydzie, Latynosi są mocniej podzieleni w swoich politycznych wyborach.

Ponadto - jak odnotowuje "NYT" - w USA relatywnie szybciej rośnie populacja stanów położonych na południu i na zachodzie, spośród których wiele to bastiony Republikanów. Odbicie ich przez Demokratów - nawet przy zwiększonym odsetku wyborców wywodzących się mniejszości - jest trudne. A po wprowadzeniu zmian ze spisu powszechnego stany, w których wygrał rok temu Demokrata Joe Biden nie będą już w 2024 roku gwarantowały 306 głosów w Kolegium Elektorów, a jedynie 303.(PAP)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama