Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:22
Reklama KD Market
Reklama

Zanim uchwalono Konstytucję 3 maja

Uchwalenie Konstytucji 3 maja w 1791 roku to bezsprzecznie zasługa ostatniego króla Polski, Stanisława Augusta Poniatowskiego. To była pierwsza nowoczesna konstytucja w Europie, a druga w świecie, po Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wprowadzała trójpodział władzy, jaki obecnie obowiązuje w krajach demokratycznych. Był tylko jeden minus polskiej konstytucji – została uchwalona za późno...

Zgodnie z nową konstytucją, władza ustawodawcza w Polsce należała do dwuizbowego parlamentu, władzę wykonawczą sprawował król, a władza sądownicza pozostawać miała w gestii niezależnych sądów. Ale Rzeczpospolita Polska już chyliła się ku upadkowi. I w dużym stopniu sami Polacy się o to postarali. Cztery lata po uchwaleniu Konstytucji 3 maja Polska jako państwo przestała istnieć. Ale co działo się wcześniej?

Przekleństwo liberum veto

Od czasu panowania króla Jana III Sobieskiego – wielkiego zwycięzcy spod Wiednia – w Polsce postępowała decentralizacja władzy państwowej. Główne organy władzy – sejm, sejmiki, król – stopniowo traciły możliwość wypełniania swych funkcji. Za to suwerenną władzę w swych ogromnych latyfundiach sprawowała magnateria i szlachta.

Sejm i sejmiki były w coraz większym stopniu sparaliżowane przez liberum veto. A po zerwaniu obrad sejmiku jedynym źródłem i wykonawcą prawa pozostawał miejscowy magnat. Z reguły ci magnaci zajmowali dożywotnio ważne urzędy państwowe. Praktycznie byli nieusuwalni z państwowych stanowisk. Prowadzili własną politykę, często skierowaną przeciw królowi. I nie kierowali się dobrem Rzeczypospolitej, tylko własnym.

Liberum veto był przekleństwem dla Polski. Doprowadziło do jej zguby. Wystarczyło, że na sejmiku jeden poseł wykrzyknął: „liberum veto!” (ja, wolny, nie pozwalam), i posłowie musieli się rozjechać bez podjęcia ważnych uchwał. Ten okrzyk urósł do rangi symbolu wolności szlacheckiej. W efekcie to szlachta decydowała, czy można nałożyć większe podatki wobec groźby wojny, a nawet czy w ogóle można zwołać wojsko w obronie granic kraju.

Magnaci, piastując centralne urzędy państwowe, wykorzystywali je głównie w interesie swoich rodów i stronnictw. Lecz żaden z rodów magnackich nie był wystarczająco silny, by sięgnąć po władzę w całym rozległym państwie – co byłoby dobrym rozwiązaniem. Magnateria mogła więc jedynie dzierżyć władzę nad okoliczną szlachtą. I skutecznie paraliżować działania tych monarchów, którzy pragnęli odbudować władzę centralną.

Na domiar złego wielkie rody zwalczały się wzajemnie. Pomiędzy nimi utrzymywany był stan chwiejnej równowagi. Na przykład tylko na Litwie szachowały się wzajemnie rody Radziwiłłów, Ogińskich, Paców i Sapiehów. Czasami doprowadzało to do krwawych wojen wewnętrznych.

Jeszcze gorzej było za panowania Sasów na polskim tronie – Augusta II i Augusta III. Ich rządy odchodziły od polityki mocarstwa, jaką była Polska w XVII wieku. Rzeczpospolita zeszła na pozycję półsuwerennego kraju, którego byt gwarantowały, albo nie, sąsiednie państwa. Sasi wplątali Polskę w wojnę północną, wojny śląskie i wojnę siedmioletnią – wszystkie przegrane. Za ich panowania w Polsce doszło do jeszcze większego skłócenia magnaterii i szlachty. Zrywanie sejmów i sejmików stało się regułą. Obce dwory płaciły pensje posłom, którzy zrywali sejmy. Sąsiadom zależało, aby Polska pogrążała się w anarchii. A szlachcice uważali, że walczą o wolność.

Sejmiki za panowania Augusta III

Ksiądz Jędrzej Kitowicz, który żył za Sasów, barwnie przedstawił to, co działo się na ówczesnych sejmikach: „Panowie i można szlachta częstowali się na sejmikach uczciwie potrawami wybornymi i trunkami dobrymi, najwięcej winem węgierskim, którego im gdzie więcej i lepszego dawano, tym większa tam była schadzka. Drobna szlachta nie mieszała się z panami, miała swoje osobne stoły po różnych gospodach, a w lecie po sadach i podwórzach pod szałasami, gdzie ich przez ciąg sejmiku karmiono i pojono.

Potrawy dla drobnej szlachty nie były wykwintne, pospolicie mięsiwa: wołowe, wieprzowe, baranie, cokolwiek kur, gęsi, indyków, pieczono i warzono pieprzno, słono i kwaśno, aby się lepiej do trunków zaostrzało pragnienie. Z resztą obżarstwa wstrzymywano ich, aby mogli utrzymać się przy zmysłach i władzy do roboty sejmikowej, na którą ich podług czasu do kościoła lub na cmentarz, gdzie się miał sejmik odprawiać, zaprowadzono nauczonych, co mają utrzymywać lub czemu mają przeszkadzać. Po skończonej sesji prowadzono te roty do swoich garkuchniów, gdzie zaczęty obiad stykał się z wieczerzą, a ta ciągnęła się do północka albo i białego dnia.

A jeżeli się pryncypał z partią i pretensją swoją nie utrzymał, a do tego musiał uciekać z sejmiku, aby nie był rozsiekany, szlachcic, który był przy nim, za czerwony złoty, a najwięcej dwa, na rękę wzięte, pozbył bez nagrody sukni, szabli etc., czasem jeszcze do tego ręki, ucha lub kawała szczęki wyciętej, albo i życia. Bo nie tylko, że się z przeciwnikami partii swego pryncypała rąbać musieli, popierając interes pański, ale też, popiwszy się, sami się między sobą o lada co rąbali.

Tę drobną szlachtę zwozili panowie na sejmiki brykami, a po skończonym sejmiku rozpuszczali do domów pieszo, zamknąwszy garkuchnie i zniknąwszy im z oczu”.

Stanisław Poniatowski królem

W 1763 roku umarł August III Sas. W ogromnym kraju, jednym z największych w Europie, na rok zapanowało bezkrólewie. W Polsce liczyły się dwie partie magnackie – Czartoryskich i Potockich. I każda chciała osadzić na tronie swojego wybrańca. Ale o tym, kto zostanie polskim królem, najwięcej mieli do powiedzenia Prusacy i Rosjanie. Zwłaszcza ci ostatni.

Było kilku pretendentów do tronu. Ostatecznie caryca Katarzyna II wybrała młodego stolnika litewskiego, Stanisława Poniatowskiego, który wcześniej był przedstawicielem Polski na dworze w Petersburgu. Wtedy też został kochankiem carycy.

Sejm elekcyjny, na którym wybierano króla, odbył się we wsi Wola pod Warszawą. Obrady sejmu toczyły się w obecności tysięcy wojsk rosyjskich. Rosjanie panoszyli się w Rzeczypospolitej, jak chcieli i kiedy chcieli. Stanisław Poniatowski został wybrany jednogłośnie. Przeprowadzenie elekcji w Polsce kosztowało Katarzynę II pół miliona rubli. W dużej części poszły one na korupcję posłów.

Sejm koronacyjny i sama koronacja królewska odbyły się, wbrew tradycji, nie w starej stolicy królewskiej w Krakowie, ale w Warszawie, w kolegiacie św. Jana.

Król Stanisław znał wszystkie znaczące europejskie stolice, gdzie był przyjmowany na królewskich dworach. Władający językami i obyty w świecie monarcha miał duszę reformatora. Już po roku od wybrania na tron założył Szkołę Rycerską. Regulował miary, wagi, pieniądz krajowy. Powołał do życia namiastkę stałego rządu, tzw. konferencję króla z ministrami. Myślał o wielkich reformach społecznych i politycznych. Nie podobało się to i w Polsce, i w Rosji. Powstały konfederacje, które dążyły do tego, aby nie dopuścić do reform, a spowodować detronizację nowego króla.

Konfederacja barska

Największą z nich była konfederacja barska. Powstała w 1768 roku w małym miasteczku Bar na Podolu. Skierowana przeciwko Rosji, królowi, innowiercom i reformom – w obronie dotychczasowego ustroju Polski.

Do nowego monarchy wrogo byli nastawieni liczni magnaci, czerpiący dotychczas korzyści z rozkładu władzy państwowej. Teraz dotykały ich ograniczenia związane z reformami. Utracili przywilej korzystania z rozdawnictwa królewszczyzn – dóbr będących formalnie własnością króla, ale dożywotnio rozdawanych „dobrze zasłużonym”.

Antykrólewska propaganda przedstawiała Stanisława Augusta jako monarchę dążącego do władzy absolutnej, łamiącego dawne prawa, otaczającego się cudzoziemcami, gardzącego narodowymi obyczajami. To sprawiło, że do konfederacji barskiej licznie przystępowała szlachta.

Na jej czele stanęli Józef Pułaski – ojciec Kazimierza, który brał udział w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych – i biskup Michał Krasiński. Pod sztandarami konfederacji barskiej walczył też Józef Wybicki, który wsławił się obroną Lanckorony, Tyńca i Częstochowy.

Barżanie wezwali na pomoc państwa zainteresowane osłabieniem Rosji – Turcję, Francję i Austrię. W ten sposób to, co działo się w Polsce, nabrało statusu międzynarodowego. Francuzi nawet wysłali swoich instruktorów wojskowych, aby skoordynować akcje konfederatów barskich. Rzeczpospolita przestała być na chwilę zależna tylko od kaprysów Petersburga. Ale nie przyniosło to krajowi ani konfederatom korzyści.

Po dwóch latach istnienia konfederacji jej przywódcy popełnili błąd. Ogłosili detronizację Stanisława Augusta i wezwali do zgładzenia polskiego monarchy. I w końcu sami usiłowali to zrobić. Pomysł uprowadzenia króla wyszedł między innymi od Kazimierza Pułaskiego.

Porwanie króla

Wybrano 26 ludzi, których zaprzysiężono i powiadomiono, że celem wyprawy do Warszawy będzie porwanie króla. Wieczorem 2 listopada 1770 roku przebrani za chłopów konfederaci weszli do Warszawy, prowadząc wozy, w których pod sianem ukryto broń. Oddział zatrzymał się w zamówionych parę tygodni wcześniej stajniach dominikańskich przy ulicy Freta na Nowym Mieście.

Konfederaci wiedzieli, że 3 listopada wieczorem Stanisław August udaje się w odwiedziny do chorego kanclerza Michała Czartoryskiego, przebywającego w pałacu na Miodowej. Król pojechał do kanclerza bez asysty wojskowej. Orszak królewski został zaatakowany z kilku stron. W ciemnościach, wśród strzelaniny, zaskoczeni członkowie królewskiej świty rozproszyli się, część z nich uciekła w stronę zamku. Króla broniło dwóch hajduków. Jeden z nich poległ, drugi został ciężko ranny.

Stanisław August wysiadł z karety, do której strzelano. Usiłował schronić się w pałacu Czartoryskiego, ale brama była zamknięta. Wówczas dopadli króla konfederaci. Został lekko raniony szablą w głowę. Pojmanego monarchę wsadzono na konia, by przewieźć go w kierunku Lasu Bielańskiego. Jednak czy to z powodu ciemności, nieznajomości terenu, a może z obawy przed natknięciem się na patrole kozackie, konfederaci stopniowo się rozpraszali.

W końcu król został sam na sam z Janem Kuźmą, dowódcą oddziału bezpośrednio go eskortującego. Siła królewskiej wymowy sprawiła, że Kuźma załamał się i przysiągł królowi wierność. Nad ranem ranny monarcha wrócił do zamku.

Nieudany zamach zaszkodził konfederacji. Spotkał się bowiem z powszechnym, mniej lub bardziej szczerym, potępieniem. Austria, która pozwalała wojskom konfederackim korzystać ze swych terenów graniczących z Polską, po zamachu na króla zabroniła im tego.

Kazimierz Pułaski musiał opuścić Rzeczpospolitą. Z inicjatywy Benjamina Franklina udał się do Ameryki. Tam otrzymał stopień generała brygady i został dowódcą całej amerykańskiej kawalerii.

Zmieniły się sojusze międzynarodowe. Sąsiadów Polski – Rosję, Prusy i Austrię – dotychczas sobie wrogich, pogodziła słabość Polski, której mogli uszczknąć po kawałku ziemi. W 1772 roku doszło do pierwszego rozbioru Polski. Kilka milionów Polaków przeszło pod obce panowanie.

Targowica – 5. kolumna carycy

Dokonywane przez Stanisława Augusta reformy zostały przerwane przez rokosz barski i sejm pierwszego rozbioru. Później, choć już w warunkach o wiele trudniejszych, król kontynuował zmiany w Polsce. Utworzył Komisję Edukacji Narodowej, pierwszą tego rodzaju instytucję na świecie. Sprawił, że chłopi wreszcie mogli „niczyje” ziemie przejmować na ograniczoną własność. Starostwa zostały wypuszczane w dzierżawy na podstawie konkursów, co doprowadziło do złamania monopolu magnackiego na ich posiadanie. I wyrosła nowa generacja Polaków, wychowana pod wpływem nowych prądów społecznych i kulturalnych.

Dziełem tej właśnie nowej generacji była Konstytucja 3 maja. Konstytucja i całe ustawodawstwo Sejmu Czteroletniego to jedyne twory tego okresu, które powstały bez obcej kontroli.

I wtedy przyszła Targowica – „piąta kolumna” carycy Katarzyny II. Targowiczanie i wojska rosyjskie obaliły wielkie dzieło 3 maja. Ale idee tej konstytucji nigdy nie obumarły.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama