Przed 60 laty, 12 kwietnia 1961 roku, Jurij Gagarin stał się pierwszym w historii człowiekiem, który poleciał w kosmos. Na pokładzie statku Wostok 1 znajdował się tylko przez 108 minut, ale były to minuty o historycznym znaczeniu. W ten sposób zapoczątkowany został supermocarstwowy bój o dominację w dziedzinie podboju przestrzeni kosmicznej. Pod wieloma względami ten pierwszy lot był niezwykły...
Idealny kandydat
Wostok 1 był kierowany całkowicie z Ziemi. Nie wiedziano, jak organizm kosmonauty zachowa się w przestrzeni kosmicznej, a zatem niewiadomą pozostawało to, czy Gagarin w ogóle będzie w stanie normalnie funkcjonować i kierować statkiem. Wszystkie przyrządy kontrolne były zablokowane, a z pokładu usunięto instalacje pozwalające kosmonaucie na przerwanie misji. Oznaczało to, że Gagarin nie miał absolutnie żadnej kontroli nad swoim lotem.
Wszystkie przygotowania do lotu przebiegały w ogromnym pośpiechu i pod silną presją, ponieważ Stany Zjednoczone mogły w każdej chwili dokonać podobnego wyczynu. Stało się to zresztą rzeczywistością z chwilą, gdy Alan Shepard okrążył czterokrotnie nasz glob w maju tego samego roku.
Kiedy Gagarin i jego koledzy zostali włączeni do ścisłego zespołu kandydatów do pierwszego lotu, urządzenia treningowe w tzw. Gwiezdnym Miasteczku nie były jeszcze gotowe. Z tego powodu kosmonauci brali udział w zajęciach teoretycznych oraz ćwiczeniach fizycznych w różnych moskiewskich instytutach medycznych i naukowych, głównie w Akademii Nauk Lotniczych im. Żukowskiego. O wyborze Gagarina przesądziło jego pochodzenie społeczne – jego ojciec był niewykwalifikowanym robotnikiem, a matka pracownicą kołchozu. Był to pożądany przez Kreml wizerunek przyszłego, ludowego idola mas.
Lot Gagarina był olbrzymim sukcesem propagandowym Kremla. Pierwszy kosmonauta stał się natychmiast narodowym bohaterem i wszędzie witany był przez entuzjastyczne tłumy. Później jednak Jurij, już w stopniu pułkownika sowieckiego lotnictwa wojskowego, wrócił do normalnej służby wojskowej. Siedem lat po swoim kosmicznym debiucie zginął w katastrofie samolotu MiG-15, na którego pokładzie leciał wraz z instruktorem Władimirem Serioginem.
Śmierć Gagarina stała się wydarzeniem o międzynarodowym znaczeniu, a śledztwo w sprawie przyczyn wypadku było obiektem zainteresowania nie tylko ze strony władz ZSRR, ale wielu ekspertów zachodnich. Wstępny komunikat sowieckich śledczych sugerował, że Gagarin i Seriogin usiłowali uniknąć zderzenia z ptakami, przez co ich samolot wpadł w korkociąg, z którego nie udało się w porę maszyny wyprowadzić. Władze wykluczyły jednocześnie możliwość sabotażu.
Teorie spiskowe i zeznania Leonowa
Jednak już wtedy zgłaszano różne zastrzeżenia co do tej teorii. Nie brakowało licznych spekulacji spiskowych. Niektórzy sugerowali, że obaj piloci byli nietrzeźwi lub że rozbili swoją maszynę dlatego, iż porzucili kontrolę nad sterami, by strzelać z powietrza do jeleni. W roku 2003 odtajnione zostały dokumenty, z których wynikało, że śledczy KGB rozważali możliwość tego, iż piloci stracili przytomność w wyniku błędnego ustawienia systemu zapewniającego dopływ tlenu do kabiny. Pojawia się również teoria, zgodnie z którą naziemna kontrola lotów przekazała Gagarinowi i Serioginowi błędne dane dotyczące pułapu chmur, co miało spowodować, że maszyna znajdowała się na znacznie niższej wysokości niż przewidywali piloci wykonujący planowany manewr kontrolowanego korkociągu.
Od samego początku jednym z najbardziej zaangażowanych, niezależnych śledczych w tej sprawie był Aleksiej Leonow. To kosmonauta, który jako pierwszy w historii odbył spacer w przestrzeni kosmicznej, a zmarł w 2019 roku w wieku 85 lat. Tak się złożyło, że w momencie katastrofy samolotu Leonow znajdował się w bezpośredniej bliskości tego wydarzenia i – jak zeznał przed komisją śledczą – usłyszał wtedy dwa wybuchy lub tzw. dźwiękowe gromy, następujące tuż po sobie.
Zdaniem Leonowa, w bezpośredniej bliskości samolotu MiG-15 znajdowała się wówczas maszyna Su-15. Miała ona lecieć na wysokości 10 tysięcy metrów, ale z jakichś niewyjaśnionych przyczyn zniżyła lot do poziomu 500 metrów, przez co znalazła się w odległości ok. 50 km od samolotu Gagarina. Następnie Su-15 zbliżył się do drugiego samolotu na odległość zaledwie 15 metrów i uruchomił tzw. dopalacze. To one spowodowały gwałtowne zawirowanie powietrza, wprawiające maszynę pierwszego kosmonauty w niekontrolowany korkociąg.
Leonow nie wie oczywiście, czy przebieg wypadków był dokładnie taki. Jednak jego zdaniem nie ma żadnego innego sensownego wytłumaczenia faktu, iż samolot kontrolowany przez dwóch niezwykle doświadczonych pilotów mógł nagle i bez żadnych powodów runąć na ziemię. Leonow twierdzi, że maszyna Gagarina znalazła się w niemożliwym do kontrolowania zawirowaniu powietrza, w wyniku którego zaczęła spadać na ziemię z prędkością 750 kilometrów na godzinę.
Tezy Leonowa w sprawie śmierci Gagarina zostały upublicznione za zgodą Kremla. Jednak tożsamość pilota maszyny Su-15 pozostaje do dziś utajniona. Jest to rzekomo człowiek w wieku powyżej 80 lat, który zmaga się z różnymi problemami zdrowotnymi. Jeśli chodzi o Gagarina, wiadomo już dziś, że był on w pewnym sensie obiektem ryzykownego eksperymentu, na który Kreml zdecydował się z czysto politycznych powodów.
Jurij, jak twierdzą obecnie specjaliści, miał mniej więcej 50 proc. szans na przeżycie swojego niezwykłego lotu. Jego powrót na Ziemię był zatem wielkim sukcesem. Gdyby Gagarin zginął, zapewne świat w ogóle by się o tym nie dowiedział, gdyż wieści o misji kosmonauty pojawiły się dopiero w chwilą, gdy wylądował bezpiecznie w Kazachstanie. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że katapultował się na wysokości 6 kilometrów na Ziemią. Wtedy nie było jeszcze żadnych innych metod pozwalających na powrót kosmonautów z przestworzy.
Krzysztof M. Kucharski