Uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet swej epoki. Katarzyna Joanna Gabriela Starzeńska żyła na przełomie XVIII i XIX wieku. Została sportretowana przez François Gerarda, nadwornego malarza Napoleona i króla Ludwika XVIII. Znano ją w całej Galicji, także w Wiedniu i Paryżu. Gdyby była Francuzką, postałyby o niej powieści i filmy...
Nieziemska uroda i swobodne obyczaje
Wprawdzie w Paryżu ma ulicę swojego imienia, ale mieszkańcy francuskiej stolicy z nikim konkretnym tego imienia nie kojarzą. Za życia zachwycała nieziemską urodą i – przede wszystkim mężczyzn – swobodą obyczajów. Niezwykła kobieta, choć niczego nadzwyczajnego nie dokonała. Jak ktoś kiedyś napisał: wystarczy być.
Ojciec Katarzyny, Gabriel Jaworski, był właścicielem starostwa ropczyckiego na Podkarpaciu. Hrabią został mianowany przez cesarza Austrii Józefa II. Dla starych polskich rodów to był niepełnowartościowy hrabia. Kiedy Katarzyna miała 16 lat, ojciec przyłapał ją na igraszkach z huzarem. Po następnym podobnym wypadku, tyle że z innym mężczyzną, Jaworski zawiózł Katarzynę do klasztoru benedyktynek w Staniątkach koło Bochni. Obiecał ją stamtąd zabrać dopiero wtedy, kiedy znajdzie dla niej męża.
Było wielu konkurentów do ręki posażnej jedynaczki. Jaworski wybrał hrabiego Ksawerego Starzeńskiego – 32-letniego, wykształconego, z własną dużą biblioteką przyrodniczą, dobrze gospodarującego na swoim majątku w Grabownicy koło Brzozowa. Tak ustatkowany mężczyzna – miał nadzieję Jaworski – poskromi Katarzynę. Zaś ona, żeby wydostać się zza murów klasztoru, gotowa była wyjść za mąż za byle kogo.
Zaraz po ślubie małżeństwo pojechało do Italii. Starzeńskiemu mniej chodziło o zabytki, bardziej o rzadkie okazy ryb w Morzu Śródziemnym. Z zamiłowania był ichtiologiem. We dworze miał dziesiątki akwariów z egzotycznymi rybami i staw z innymi rybami. Z zacięciem i cierpliwością naukowca próbował krzyżować różne gatunki. Jeden z bywalców dworu w Grabownicy złośliwie napisał: „Wielokrotnie na przykład wrzucał do basenu samca szczupaka i samicę karpia, ale z tego stadła nie doczekał się nigdy potomstwa, ponieważ rybi amant, zamiast trzeć się z amantką, zwykle z apetytem ją zjadał”.
Katarzyna, wbrew temu, czego zapewne pragnął Ksawery Starzeński, nie stała się jeszcze jednym pięknym okazem w akwarium. Po przyjeździe do Italii, w czasie odwiedzin u księżnej marszałkowej Izabeli Lubomirskiej, prędko uległa zalotom kuzyna księżnej, Henryka Lubomirskiego. Następny romans to Alfred Potocki, syn podróżnika i pisarza Jana Potockiego. To w tym czasie Katarzyna zyskała miano La Belle Gabrielle.
Miłość, kochankowie i skandale
W 1808 roku Starzeńscy znaleźli się w Paryżu. Zaczęli bywać na znanych salonach, między innymi u Juliette Recamier, żony bankiera. Obie piękne kobiety zaczęły toczyć walkę o Eugeniusza de Beauharnais, syna cesarzowej Józefiny z pierwszego małżeństwa i pasierba Napoleona. Zwyciężyła La Belle Gabrielle.
Starzeńscy bywali również w pałacu Napoleona i Józefiny. Napoleon zainteresował się ichtiologicznymi badaniami Ksawerego. Nawet zaproponował mu osiedlenie na stałe we Francji i kontynuowanie tam swoich badań.
Miłość Katarzyny i Eugeniusza stała się głośna w Paryżu, za głośna. Cesarzowa Józefina uznała, że ten związek jest szkodliwy dla kariery politycznej jej syna. I postanowiła go przerwać. Zaprosiła Katarzynę na rozmowę, po której Starzeńscy w ciągu kilku dni, w pośpiechu, wyjechali z Paryża. Musieli dostać ofertę nie do odrzucenia.
Po powrocie do Grabownicy Katarzyna urodziła syna, podobno pochodzącego ze związku z pasierbem Napoleona. Dziecko to jednak wkrótce umarło.
Później był Wiedeń i kolejne przygody miłosne, do których dołączały się kłopoty Katarzyny związane z brakiem pieniędzy, od których odcięła ją rodzina. Jej kochankowie wywodzili się ze sfer arystokratycznych, jak – oprócz wspomnianego pasierba Napoleona – angielski lord Artur Paget czy rosyjski generał Korf. Ale uczuciem pałała także do lwowskich aktorów i zwykłych szlachciców.
Kilka lat później stała się bohaterką głośnego skandalu w Galicji. Podczas wesela kuzynki, Marii Jaworskiej i Stanisława Komara, uwiodła pana młodego, zanim doszło do nocy poślubnej. Powozem uciekli z domu weselnego i pojechali do Neapolu. Komar nie należał do bogatych szlachciców. W Neapolu Starzeńska zapożyczyła się na ogromną sumę. Nie mogła jej zwrócić. Wynajętą łodzią musiała uciekać przed wierzycielami.
Po śmierci męża w 1829 roku poznała dwanaście lat starszego od siebie Benedykta Pawlikowskiego, właściciela Medyki koło Przemyśla. Blisko pięćdziesięcioletnia, ale wciąż piękna i pozornie niedostępna, tak oczarowała Pawlikowskiego, że nie zważając na jej opinię oświadczył się Starzeńskiej. Po długim wahaniu, gdyż była przyzwyczajona do o wiele młodszych mężczyzn, przyjęła oświadczyny. Godząc się, myślała głównie o pieniądzach. Majątek Pawlikowskiego gwarantował dostatnie, spokojne życie.
Tylko że to małżeństwo przetrwało niecałe dwa miesiące. Kiedy byli we Lwowie, gdzie Starzeński miał u notariusza spisać testament, małżonek zmarł. Wdowie nic się nie dostało z majątku męża. Była załamana, ale wróciła do dawnego stylu życia. Olśniewała urodą, nawet kiedy była już babką. Po kolejnej kłótni z synową przeniosła się do Lwowa i utworzyła tam salon. To miejsce szybko zasłynęło z gościnności, nazbyt wystawnej, co wykorzystywali tzw. złoci młodzieńcy.
Taki styl życia dużo kosztował i Starzeńska zadłużyła się u Żydów. I musiała uciekać przed nimi za rosyjską granicę, do Kielc. Taki miała sposób na wierzycieli.
W Kielcach zaciągnęła kolejne długi. W końcu rodzina je pospłacała i Katarzyna zamieszkała w Krakowie. Ostatnie lata życia La Belle Gabrielle przypominają powieść z morałem. Ludwik Dębicki napisał we wspomnieniach, że: „Poznał staruszkę o zapadłych oczach, opadłych policzkach i otwartych ustach, która – po bardzo świetnym i burzliwym życiu w różnych stolicach Europy – osiadła na ostatnie lata życia przy klasztorze św. Józefa w Krakowie na dewocji, a dla pokuty i umartwienia zamiatała kościół”.
Długo żyła, 80 lat.
Ryszard Sadaj