Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 00:42
Reklama KD Market

Jak Ararat pobił Napoleona

Nie chodzi tu o zwycięstwo w bitwie lub pojedynku – tylko o trunki. W 1901 roku, na światowym konkursie degustacyjnym win i koniaków, Grand Prix zdobył trunek, który nie pochodził nawet z Francji. Do tego nikomu nie był znany. Wybuchł skandal. Jury jednak nie mogło zmienić swej decyzji. Wybrano salomonowe rozwiązanie, ogłaszając, że zwycięzcą jest brandy Ararat, która może być sprzedawana jako koniak...

Koniak czy brandy?

Francuzi, którzy zastrzegli nazwę „koniak” wyłącznie dla swoich trunków i to ze ściśle określonego regionu, byli pod wielkim wrażeniem. Tak wielkim, że wyjątkowo zezwolili przedsiębiorstwu Yerevan Brandy prawnie nazywać swój produkt koniakiem. I do dzisiaj jest to jedyna na świecie brandy sprzedawana jako koniak.

Ale koniak czy brandy to w gruncie rzeczy tylko kwestia nazwy. Oba te trunki przechodzą identyczny proces destylacji i podobnie długo leżakują. Ten rodzaj alkoholi znany był Ormianom, Maurom, Egipcjanom i Chińczykom. Ta wiedza była powszechna. Na świecie powstało wiele odmian tego rodzaju trunku. Także w Polsce – nazywany był wypalanką. Współczesnym przykładem polskiej brandy jest śliwowica.

Po raz pierwszy nazwy „koniak” użyto w 1617 roku. Wzięła się od nazwy miasteczka, w którego okolicach wytwarzany był trunek – Cognac. Francuzi postarali się, żeby koniakami można było nazywać tylko te, które powstały właśnie w regionie Cognac. Najbardziej znane koniaki to: Hennessy, Martell, Remy Martin i Courvoisier na czele ze słynnym Napoleonem. Oraz armeński Ararat, ceniony przez znawców i osiągający wysokie ceny.

Zdobycie Zachodu

Ararat (od nazwy świętej góry Ormian) jest znany dopiero od końca XIX wieku, gdy rosyjska rodzina gorzelników Szustowów kupiła w Erywaniu upadły interes gorzelniczy. Kiedy produkowany tam Ararat zdobył Grand Prix w Paryżu, Szustowie postanowili wejść z nim do krajów zachodniej Europy. W Armenii wygrana w Paryżu nic im nie dała, gdyż Ormianie pili tylko wino i wódkę. A na całym świecie bogaci pili wyłącznie francuskie koniaki.

Zdobycie zachodniego, a zwłaszcza francuskiego rynku wydawało się nierealne. Bo jaki paryżanin zamówiłby koniak z Armenii, nawet z tytułem Grand Prix? Armenia, Erywan – co to takiego? Ale najmłodszy z rodziny Szustowów wpadł na genialny, wówczas, pomysł. W kilku europejskich stolicach wynajął studentów i biednych aktorów. Elegancko ich ubrał, dał pieniądze i na swój koszt nakazał im stołować się w najdroższych restauracjach. Postawił im tylko jeden warunek. Po ukończeniu posiłku mieli domagać się koniaku, ale wyłącznie o nazwie Ararat. Do tego Szustow opłacił kilku znanych snobów, aby ci także zamawiali do picia Ararat.

Restauracje nie miały tego koniaku. Więc „klienci” urządzali teatralne sceny w rodzaju: „moja noga już nigdy tu nie wstąpi” czy „co to za lokal, w którym nie można się napić najlepszego koniaku?”.

Cała ta operacja, przeprowadzona w skali europejskiej, sporo kosztowała. Szustowów stać było na to. Zanim kupili gorzelnię w Erywaniu, przez lata produkowali w Rosji wina, wódki i likiery. Pomysł młodego Szustowa sprawdził się. Posypały się zamówienia z Paryża, Wiednia, innych miast. A że koniak Ararat był rzeczywiście dobry, i do tego jakby pochodził z Rosji, wkrótce w każdym liczącym się europejskim lokalu można go było zamówić.

Zdobycie Rosji

Po tym sukcesie Szustowie postanowili zdobyć Rosję dla Araratu. Zwłaszcza bogatych Rosjan, którzy dotychczas zamawiali skrzynki koniaków, tyle że francuskich. W Rosji nie mogli powielić poprzedniego sposobu. W tym kraju wszystko zależało od jednego człowieka – cara. Jeśli jemu Ararat posmakuje, posmakuje całej rosyjskiej arystokracji.

Ten sam młody Szustow wystarał się o audiencję u cara Mikołaja II. W obecności cara oraz jego licznej świty i krewnych chciał zaprezentować swój trunek, który już został uhonorowany przez smakoszy z cywilizowanego kraju. Było to jednak ryzykowne. Bo jeżeli carowi nie posmakuje Ararat, skrzywi się po jego wypiciu, to koniec. Nikt nie będzie chciał pić koniaku, który nie smakował Mikołajowi II.

Szustow był jednak genialny. Nadawałby się do życia w obecnych czasach, gdzie bardziej od jakości produktu liczy się to, w jaki sposób zostanie on zaprezentowany. Car Mikołaj II nie był trunkowy, od święta wypijał lampkę koniaku francuskiego. Mógłby się, choćby bezwiednie, skrzywić po wypiciu Araratu, który był mocnym trunkiem. Szustow zabezpieczył się przed tym.

Gdy przyszła chwila degustacji na dworze carskim, poprosił, aby z carskiej kuchni przyniesiono cytrynę pokrojoną w plasterki. Mikołajowi II powiedział, że po wypiciu jego koniaku dobrze jest zagryźć plasterkiem cytryny. Gdy car wypije, zakąsi cytryną i skrzywi się – to przecież po cytrynie.

Car wypił. Chwilę się namyślał, po czym pochwalił smak Araratu. W 1912 roku firma Szustowa otrzymała tytuł Dostawcy Rosyjskiego Dworu Carskiego. Rok później była już na czwartym miejscu w światowej produkcji i sprzedaży koniaku.

Upadki i wzloty

Niestety, w Rosji wybuchła rewolucja. Bolszewicy niszczyli prywatną własność. Poza tym woleli pić bimber, bo tańszy, mocniejszy i smaczniejszy. Lenin w ogóle nie pił – a szkoda, może wówczas w Rosji wszystko przebiegłoby inaczej. Stalin wolał wina z Gruzji, skąd pochodził. Fabryka Szustowa została znacjonalizowana. Mimo to, choć z wielkimi problemami, przetrwała.

Po II wojnie światowej odrodziła się – dzięki Winstonowi Churchillowi. Podczas spotkania w Jałcie, gdzie zwyciężające mocarstwa ustanowiły nowy podział Europy, Stalin codziennie poił Churchilla ararakiem. Nie wiadomo, może w ten sposób Rosja uzyskała wyłączność wpływów we wschodniej Europie? Na odjezdne Stalin obdarzył Churchilla sporym zapasem araraku i obiecał wysyłać nowe dostawy. Słowa dotrzymał. Ale po którejś przesyłce premier Anglii poskarżył się, że znakomity koniak stracił swoje walory.

Stalin kazał przeprowadzić śledztwo w Erywaniu. Okazało się, że główny technolog fabryki, który jako jedyny znał oryginalną recepturę koniaku Ararat, został zesłany do łagru. Stalin kazał go natychmiast zwolnić i przywrócić na stanowisko. Zamiast głównego technologa w łagrze wylądował ten, który go skazał na łagier.

Kolejny zły czas nastał dla araratu, gdy Armenia odzyskała niepodległość. W 2002 roku rząd nowej Armenii sprzedał markę „Ararat” największemu francuskiemu koncernowi produkującemu alkohole. A ci postarali się, aby wyeliminować armeński koniak z rynku.

Lecz Ararat jest jak wańka-wstańka. Fabryka Ararat w Erywaniu, własność Armenii, dziś na nowo wytwarza koniak pod tą samą nazwą.

Ryszard Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama