Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 06:00
Reklama KD Market

Ameryka, Europa, Polska

Warszawa  "Wizyta prezydenta Kwaśniewskiego w Waszyngtonie potwierdziła raz jeszcze, że w polityce Stanów Zjednoczonych niewiele jest miejsca na sentymenty i pobożne życzenia. Mogą padać słowa uznania i komplementy, ale przede wszystkim dominują twarde realia i fakty. Prezydent USA nie szczędził pochwał dla Polaków. Podziękował Polsce za pomoc w operacji irackiej i podkreślił, że ogromnie ceni sobie przyjaźń Polski, (...) ale zasłaniał się legalizmem. Polityka wizowa nie leży w jego gestii, a do Kongresu USA, który jedynie ma prawo ustanawiać prawo imigracyjne.


Zamiast zniesienia wiz, strona amerykańska zaproponowała pewne ułatwienia. Szumnie nazwana przez Waszyngton "wizowa mapa drogowa" ma na tym polegać, że najpierw muszą się spotkać i naradzić eksperci z obu krajów. Rozpatrywane będą takie kwestie jak możliwość zwiększenia liczby amerykańskich urzędników konsularnych w Polsce, co umożliwiłoby przetwarzanie większej liczby podań wizowych w krótszym czasie. Oznaczałoby to skrócenie czasu oczekiwania na wizę i zmniejszenie kolejek przed konsulatami..."


Powyższy tekst napisałem nie po niedawnym pobycie prezydenta Kwaśniewskiego w Waszyngtonie, ale ponad rok temu po jego wizycie w styczniu 2004 r. Po niedawnej wizycie niektórzy komentatorzy stwierdzili, że w polityce "mapę drogową" się ogłasza, kiedy nie ma się realnego pomysłu ani konkretnego planu działania. To pożyteczny slogan, kiedy się chce grać na zwłokę, odwlec sprawę w czasie w nadziei, że może prędzej czy później coś z tego wyniknie. Mnie najbardziej zdziwiło to (bo widocznie zdążyłem zapomnieć), że o "wizowej mapie drogowej" mówiło się już rok temu. A media polskie nagłaśniały tegoroczną "mapę drogową" jak gdyby to było coś całkiem nowego.


Warto się zatem zastanowić, czy coś w tej sprawie się w ciągu minionego roku zmieniło. Najbardziej widoczną zmianą było ustanowienie we wrześniu ub. r. wstępnej kontroli wiz amerykańskich już na lotnisku w Warszawie. Z informacji ambasady amerykańskiej wynika, że od 15 września do 30 listopada ub.r. działający na Okęciu zespół inspektorów amerykańskich dokonał wstępnej odprawy 144 lotów do USA na łączną liczbę 31.322 pasażerów. Rozmowę wstępną przeprowadzono z 341 pasażerami, którzy z tej lub innej przyczyny mogli budzić jakieś zastrzeżenia. Tylko wobec 35 osób z tej grupy zaszło podejrzenie, że mogą nie zostać wpuszczone na terytorium USA i zostaną zawrócone do Polski. Na podstawie tego zalecenia 25 osób zrezygnowało z lotu, oszczędzając sobie nerwów, fatygi, kosztów i kompromitacji związanych z zawracaniem z granicy USA, pobytem w areszcie deportacyjnym i z samym odesłaniem do kraju.


Przed rokiem była mowa o zwiększeniu liczby amerykańńskich urzędników konsularnych w Polsce, aby skrócić czas spędzony w kolejce i przyśpieszyć procedurę załatwiania klienta. "Ta kwestia należy nadal do sfery dyskusji" powiedział "Dziennikowi Związkowemu, amerykański attach prasowy w Warszawie Jim Bond. Nawet gdyby personel konsularny liczący obecnie 810 osób został powiększony, to najwyżej o dwie dalsze osoby.


Na to jest już oficjalna zgoda, ale ci pracownicy do ambasady jeszcze nie dotarli. Prawdopodobnie odbywają odpowiednie szkolenie. Z tegorocznego miniszczytu polskoamerykańskiego w Waszyngtonie powstał pomysł darowania winy za naruszenia przepisów wizowych popełnionych przez Polaków przed 1989 r. "To też pozostaje w sferze dyskusji"  powiedział attach Bond.


Mój rozmówca przyznał, że studolarowa opłata za wniosek, którą trzeba wstępnie uiścić niezależnie od tego, czy wiza amerykańska została przyznana, jest sprawą drażliwą, ale obowiązuje na całym świecie. "Ciągłe podnoszenie standardów technicznych, wprowadzanie nowych technik wykrywania podrabianych dokumentów podróży bardzo drogo kosztuje, więc Departament Stanu na początku lat 90. ustalił, że urzędy konsularne muszą na siebie zarabiać, stąd ta opłata, która jest równa dla wszystkich"  wyjaśnił attach.
Po tegorocznych rozmowach Kwaśniewskiego w Białym Domu, Bush powiedział dziennikarzom, że dokonywał się przegląd amerykańskiej polityki wizowej i pojawił się obecnie sposób "ułatwienia podróży Polaków do USA". Wskazując na Kwaśniewskiego Bush powiedział: "Polski przywódca opracował "mapę drogową", która jest sprawiedliwa dla Polaków. Przyjmuję jej zasady i zalecenia tej mapy drogowej, i to stanie się podstawą ustawodawstwa". Ale były to jedynie wyrazy dobrej woli, a nie konkretne zobowiązania.


Tak jak wszyscy rzecznicy władz amerykańskich, attach prasowy ambasady USA w Warszawie wyjaśnił, że wszystkie omawiane pomysły i zmiany nie znajdują się w obowiązującej obecnie ustawie, a więc nie mogą być wcielane w życie. Przypomniał też, że amerykańskie urzędy konsularne nie tworzą polityki wizowej, a jedynie realizują istniejące przepisy. "Pracuję w ambasadzie warszawskiej już półtora roku i co jakiś czas te sprawy wypływają powiedział attach.  Podnoszą je polskie media i przez jakiś czasu wywołują dyskusje. Ale dopóki ustawa imigracyjna nie zostanie poprawiona przez Kongres USA, nic znaczącego się nie może zmienić".


Wizyta prezydenta Busha w Europie w tym tygodniu bezpośrednio tych spraw nie dotyczyła. Jej celem była poprawa stosunków zwłaszcza ze "starą Europą" Chiraka i Schroedera, nadszarpniętych głównie z powodu odmiennego podejścia do wojny irackiej. "Ameryka potrzebuje Europy. żadna siła nas nie rozdzieli"  przekonywał prezydent USA. Zachęcał Europejczyków do wspólnej wizji szerzenia ideałów wolności i demokracji na świecie, począwszy od pokoju na Bliskim Wschodzie. Należy przyczynić się do budowy trwałego pokoju między Izraelem a Palestyną, kontynuować budowę demokracji w Afganistanie oraz osłabić reżimy w Syrii i Iranie.


Ale w wypowiedziach Busha nie brakowało polskich akcentów, w tym pochwał pod adresem Polaków oraz oceny Jałty zbieżne z polskim punktem widzenia. "Tak zwana stabilizacja jałtańska była bezustannym źródłem niesprawiedliwości. Europa przekonała się, że ruchy demokratyczne takie jak "Solidarność" mogą zerwać zaciągniętą przez tyranów żelazną kurtynę"  powiedział prezydent USA. Ostrość tych sformułowań nawet zdziwiła polskiego ministra spraw zagranicznych Adama Rotfelda. "W Polsce Jałta kojarzy się z filozofią podziału. Przemówienie Busha potwierdza, że obecna administracja podobnie ocenia Jałtę"  skomentował słowa prezydenta szef polskiej dyplomacji. Ocena Rotfelda była nader dyplomatyczna i powściągliwa, gdyż Polakom w kraju i na emigracji Jałta kojarzy się przede wszystkim z filozofią zniewolenia, z decydowaniem o losach narodów poza ich plecami i bez ich wiedzy i zgody.


Bush także pochwalił prezydenta Kwaśniewskiego, prezydenta Litwy Adamkusa oraz Javiera Solanę reprezentującego Unię Europejską za mediację, która doprowadziła do rozwiązania ukraińskiego kryzysu wyborczego. Dodał, że Ukraina powinna zostać przyjęta do rodziny euroatlantyckiej jak tylko przeprowadzi niezbędne reformy i spełni odpowiednie warunki. To stanowisko jest także zbieżne ze strategicznymi celami Warszawy, która w silnej, demokratycznej i prozachodniej Ukrainie widzi skuteczną przeciwwagę dla prób odradzania rosyjskiej hegemonii w tym regionie. Także i pod tym względem USA i Polska mają wspólny punkt widzenia w przeciwieństwie do "starej Europy", która boi się narazić Moskwie i marzy o robieniu dużych interesów z Rosją.


Kanclerz Schroeder uważa, że formuła NATOwska się wyczerpała i marzy mu się europejska siła wojskowa, w której dużo do powiedzenia miałby Berlin. Prawdopodobnie znajdzie poparcie dla swej koncepcji wśród innych krajów "starej Europy". Ale i pod tym względem Waszyngton może liczyć na pełne poparcie Polaków, którzy od początku sprzeciwiają się tworzeniu konkurencyjnych wobec NATO sił zbrojnych.     


Może bardziej niż inne kraje zarówno Waszyngton jak i Warszawa przejrzały prodemokratyczne rekwizyty i retorykę Putina, dostrzegając postępujące odstępstwa od demokratycznych rządów na terenie Federacji Rosyjskiej. Bush już nie raz powiedział, że widzi Rosję w rodzinie narodów europejskich, we wspólnocie transatlantyckiej i światowej Organizacji Handlu, ale najpierw Rosja musi powrócić na drogę budowy demokracji i rządów prawa.


Z uwagi na przygotowywane przez Moskwę plany gloryfikacji zwycięstwa nad Hitlerem wraz z Traktatem Jałtańskim, który zniewolił połowę Europy przez pół wieku, wypowiedzi Busha na ten temat mają bezcenne znaczenie dla Polski i dumy narodowej Polaków. Zwielokrotniają siłę i donośność słów wypowiadanych przez polskich mężów stanu, których głos bez amerykańskiego wsparcia byłby o wiele mniej słyszalny i o wiele łatwiej zbyty, zlekceważony czy zagłuszony.


Nie wiadomo, czy w Moskwie 9 maja Kwaśniewski nawet zostanie dopuszczony do mikrofonu. Ale chyba nie sposób będzie nie oddać głosu przedstawicielowi najsilniejszego członka koalicji antyhitlerowskiej, prezydentowi USA. Najsprytniejsi nawet organizatorzy moskiewskich obchodów nie potrafią ingerować w wypowiedź Busha, ani ocenzurować jego słów. Na szczęście w sprawie Jałty Ameryka i Polska nadają na tej samej fali. Ostatecznie, nie wszystko w dwustronnych stosunkach polskoamerykańskich można oceniać przez pryzmat łatwości otrzymywania wiz turystycznych, choć dla wielu Polaków jest to sprawa dość istotna.
Robert Strybel

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama