Nie ma większego bogactwa niż zadowolenie z tego, co się ma – to motto życiowe Zbigniewa Zielińskiego, weterana Armii Krajowej, w Stanach Zjednoczonych znanego pod nazwiskiem George Green. W czwartek 18 marca szanowny jubilat skończył 92 lata. Z tej okazji odwiedzili go w jego domu na północno-zachodnich krańcach Chicago przedstawiciele „Dziennika Związkowego”, Związku Narodowego Polskiego oraz Konsulatu RP.
W zwykłym na pozór domu na ulicy Oak Park mieszka niezwykła postać. Pod zmienionym nazwiskiem George Green kryje się cichy bohater, który jako mały, bo zaledwie 11-letni chłopiec brał udział w akcjach Polskiego Państwa Podziemnego w czasie II wojny światowej. Był wówczas najmłodszym na swoim terenie żołnierzem Armii Krajowej. Skromny starszy dżentelmen nie lubi rozgłosu, choć w pełni na niego zasługuje.
W dniu swoich 92. urodzin, przypadających 18 marca, „Dziennik Związkowy” odwiedził Zbigniewa Zielińskiego, by złożyć mu życzenia i posłuchać wspomnień, które są jak żywa lekcja historii. W miniony weekend odwiedzili go również konsul RP Piotr Semeniuk z żoną oraz prezes Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej Frank Spula. Był tort, kwiaty i tradycyjne „Sto lat”.
Mimo sędziwego wieku, trudnych przeżyć dzieciństwa i niedomagań zdrowotnych, 92-latek zachowuje bystrość umysłu i patrzy na życie pozytywnie. Bez okularów odczytuje nam napisany przez siebie życiorys. Pamięć wydarzeń II wojny światowej nadal jest w nim żywa. Ze specjalnej teczki wyciąga cenne pamiątki swojego życia – zaświadczenie o przynależności do Armii Krajowej w latach 1941-1945, listy, pocztówki i obrazki.
Tylko jeden raz pan Zbyszek wzrusza się, a jego głos się łamie, gdy wręcza nam kopię listu z Kozielska, napisanego przez jego ojca Antoniego Zielińskiego 25 listopada 1939 roku.
„Napiszcie jak Wasze zdrowie, co u Was słychać, czy Zbysiu się uczy. Przyślijcie mi ciepłą bieliznę, sweter i rękawiczki. Tęsknię za Wami – i czekam od Was odpowiedzi. Kocham Was – Antek”.
Zbigniew Zieliński wspomina, jak ważny oficjel powiedział mu kiedyś, że „o Katyniu trzeba zapomnieć”. Zieliński poprawił go wówczas, że „Katyń trzeba przebaczyć, ale nigdy nie zapomnieć”. On sam z pewnością o nim nigdy nie zapomni, gdyż z Katyniem wiąże się niezwykła rodzinna historia.
Ojciec Zielińskiego był oficerem Armii Polskiej, po wybuchu wojny przeniesionym w rejony Lwowa, gdzie dostał się do niewoli bolszewickiej. Gdy parę lat później Niemcy rozpoczęli pierwsze ekshumacje katyńskie, zaprosili w celach propagandowych polską delegację, w której był krewny Zielińskiego. Spośród dziesiątek grobów z tysiącami ciał polska delegacja wybrała do ekshumacji ciało, które według dokumentów należało właśnie do Antoniego Zielińskiego.
Zbigniew Zieliński urodził się 18 marca 1929 r. w Goszczynie w powiecie grójeckim. Ojciec Zbigniewa był oficerem Armii Polskiej, a matka profesorką po wyższych szkołach pedagogicznych na Uniwersytecie Warszawskim. Rodzina mieszkała w Modlinie w twierdzy wojskowej, gdzie stacjonowany był ojciec Zbigniewa w celu kształcenia żołnierzy-saperów.
Po przeniesieniu ojca do Warszawy na Wyższą Szkołę Oficerską, a następnie na wydział fortyfikacji przy Politechnice Warszawskiej, ojciec dostał tytuł inżyniera dyplomowanego kapitana Wojska Polskiego.
Po wybuchu wojny w roku 1939 ojciec Zbigniewa został przeniesiony na tereny wschodnie w okolice Lwowa. Tam dostał się do niewoli bolszewickiej, a Zbigniew z matką uciekli pod Warszawę do Piekart w powiecie grójeckim. Matka Zielińskiego uczyła tam w szkole powszechnej i prowadziła tajne kursy sanitarne. Zbigniew w wieku 11 lat został najmłodszym na swoim terenie członkiem Armii Krajowej. Był do dyspozycji porucznika kawalerii, administratora majątku Piekarty. Brał udział w zrzutach broni z Anglii, przewoził ludzi, którzy zostali przysłani do pracy w organizacjach podziemnych, do innych majątków i przenosił tajną prasę. Jednocześnie chodził na tajne komplety gimnazjalne w Goszczynie w powiecie grójeckim.
Po wojnie, po zajęciu przez Rosję bolszewicką całej Polski, Zbigniew skończył studia gimnazjalne, a następnie czteroletnie studia inżynierskie i dwuletnie studia magisterskie na Politechnice Warszawskiej.
Następnie dostał przydział pracy w zakładach wytwórczych wysokiego napięcia w Międzylesiu, Warszawa. Po wyjeździe dyrektora naczelnego do Izraela dyrektor techniczny mianował go dyrektorem produkcji. Zbigniew wyjechał do Niemiec Wschodnich po zakup maszyn, co pozwoliło mu na ucieczkę do Niemiec Zachodnich na tereny zajęte przez władze amerykańskie.
Jako uciekinier dostał azyl polityczny. W 1959 r. amerykańskie władze wojskowe przeniosły go do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczął nowe życie jako wolny człowiek. Dla bezpieczeństwa matki i swojej rodziny zmienił tożsamość na George Green.
Ojciec Zbigniewa, Antoni Zieliński, został znaleziony w pierwszych ekshumacjach jako zamordowany przez bolszewików w Katyniu. Niemcy pozwolili polskiej delegacji dla celów propagandowych brać udział w ekshumacjach polskiej reprezentacji. Był w niej brat stryjeczny matki Zbigniewa, dr Konrad Orzechowski. Wskazane przez polską delegację do ekshumacji zwłoki okazały się, według znalezionych dokumentów, należeć do ojca Zbigniewa, kapitana Antoniego Zielińskiego.
W Stanach Zjednoczonych Zieliński dostał pracę w United Technologies w Dearborn w stanie Michigan, gdzie szybko awansował, zdobywając uznanie i wiele nagród. Pracował społecznie dla księży chrystusowców, pomagając przy budowie kościoła. Przez kilka lat był prezesem Koła Przyjaciół Księży Chrystusowców.
Po przejściu na emeryturę w 1998 r. Zieliński przeniósł się do Naples na Florydzie, gdzie poznał i ożenił się z Danutą Anasińską.
„Dzień, w którym spotkałem Danutę zmienił moje życie. Jestem wdzięczny, że mam blisko siebie dobre osoby i najlepszych lekarzy w Chicago, którzy dbają o mnie i moje zdrowie. Pozwala mi to patrzeć pozytywnie na świat i być zadowolonym z życia. Nie ma większego bogactwa niż zadowolenie z tego, co się ma” – napisał na końcu swojego życiorysu Zbigniew Zieliński.
W dniu swoich 92. urodzin Zbigniew Zieliński, oprócz przyjmowania życzeń, przekazał również swoje życzenia dla Polonii: nadziei, zdrowia, dobrych ludzi. „Nasza ojczyzna, edukacja, kościół – oto co trzyma nas razem. Najważniejsze jest patrzeć na świat pozytywnie” – powiedział.
Zdjęcia: Joanna Marszałek, z archiwum weterana