Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 03:34
Reklama KD Market

Prawie niezauważalna, ale ważna zmiana. Petycja o zmianę nazwy parku w Old Irving Park

Niecodzienny pomysł mają działacze społeczni z zawiązanego niedawno komitetu, którzy chcą zmienić nazwę Parku Kolmar w Old Irving Park na Park im. Gertrud Kolmar, pisarki i poetki, która zginęła w nazistowskim obozie w Auschwitz. Nazwa zmieniłaby się nieznacznie, ale ze względów edukacyjnych miałaby wyjątkowy walor.

Cała historia rozpoczęła się od spotkania dwojga przyjaciół – Daniela Pogorzelskiego i Merry Marwig, która mieszka w okolicy Old Irving Park. Przodkowie Pogorzelskiego ze strony mamy to repatrianci z Wołynia. „Mam kuzynów w Wągrowcu i od dawna znam historię pochodzącej stamtąd Gertrud Kolmar, tworzącej po niemiecku poetki i pisarki, która zginęła w Auschwitz” – mówi Pogorzelski. Rodzina Gertrud Kolmar nosiła nazwisko Chodziesner i pochodzi z okolic Wągrowca i Chodzieży – polskiego miasteczka słynącego z wyrobu porcelany.

Gertrud Käthe Chodziesner urodziła w Berlinie w 1884 roku. Jej ojciec robił błyskotliwą karierę jako wzięty adwokat. Biografowie piszą, że Kolmar wychowywała się „w zasymilowanej niemiecko-żydowskiej rodzinie z klasy średniej” i była gruntownie wykształconą kobietą: mówiła po rosyjsku, francusku i angielsku, obok pisarstwa pracowała w Niemczech jako nauczycielka i tłumaczka, później guwernantka, a po śmierci matki – również jako sekretarka swojego ojca. Kolmar, niemiecki odpowiednik nazwiska Chodziesner, Gertrud przyjęła jako pisarka.. „Ale jej ojciec do szkoły chodził w Wągrowcu i pamiętają o nim miejscowi” – opowiada Pogorzelski.

Pierwszy tomik wierszy Gertrud napisała w 1917 roku, drugą swoją książkę wydała w 1934 roku. Jej trzecia książka ujrzała światło dzienne w 1938 r., ale większość egzemplarzy została zniszczona podczas tzw. „Nocy Kryształowej”, kiedy naziści zaatakowali niemieckich Żydów, niszcząc ich domy i wszystkie związane z nimi instytucje. Część twórczości Kolmar zachowała się wyłącznie z tego względu, że pisarka wysyłała swoje utwory do siostry, do Szwajcarii. Wszystko, co znajdowało się w Niemczech, zostało zniszczone.

Zdjęcie rodziny Chodziesner z 1937 roku – pierwsza z lewej Gertrud fot. arch. rodzinne Paula Chodziesnera

Jest to niepowetowana strata, bo literaturoznawcy określają dzisiaj Kolmar jako jedną z najwybitniejszych niemieckich poetek żyjących w okresie I i II wojny światowej. Odnotowują również, że opierała swoją twórczość literacką na „osobistych doświadczeniach i złożoności bycia niemiecką Żydówką w nazistowskich Niemczech”. Dodatkowym aspektem jest liczba utworów, które napisała – pomimo ciężkich wojennych czasów, zostawiła po sobie ponad 450 wierszy, dwie krótkie powieści, a także opowiadania i teksty, w których dzieli się swoją perspektywą na czasy, w których żyje. „Wydarzenia tamtych czasów są trochę jak obrazy impresjonistów…, które łączą się w rozpoznawalną całość dopiero wtedy, gdy obserwuje się je z dystansu” – pisała Kolmar w liście do siostry w 1939 r. 4 lata później została zamordowana w obozie w Auschwitz. Miała wówczas 59 lat.

„W rozmowie z moją przyjaciółką Merry poruszyłem zbieżność nazwy parku i nazwiska poetki” – mówi Pogorzelski. I tak narodził się plan zmiany – zmiany prawie niezauważalnej, subtelnej, ale ważnej. „W dodatku, wydaje się, że jest to zmiana możliwa do przeprowadzenia” – mówi Pogorzelski. „Udało się to Afroamerykanom, którzy złożyli taki wniosek dotyczący zmiany nazwy parku – w tamtym przypadku zmiana dotyczyła wyłącznie imienia, bo nazwisko pozostało – i udało się!” – dodaje.

Pogorzelski nawiązuje do wydarzenia z 2020 roku, kiedy Zarząd Parków Miejskich zgodził się na zmianę nazwy Stephen A. Douglas Park na Anna and Frederick Douglass Park. Stephen Douglas był senatorem Stanów Zjednoczonych z Illinois, ale i właścicielem niewolników.

Dotychczasowa nazwa parku Kolmar nie niesie ze sobą złych skojarzeń: jego nazwa pochodzi od nazwy ulicy, a ulica z kolei swoją nazwę zaczerpnęła od alzackiego miasta na granicy Francji i Niemiec. Zresztą, tak samo Niemcy nazwali również Chodzież, która w czasie II wojny światowej nosiła nazwę Kolmar – dla odróżnienia od tego pierwszego, Niemcy w nazwie dodali „in Posen” („w Poznaniu”).

Daniel Pogorzelski, wiceprezes Northwest Chicago Historical Society i Merry Marwig, członek zarządu The Old Irving Park Association, stworzyli komitet, do którego zaprosili Marka Dobrzyckiego, Michała Niemkiewicza, Jacoba Kaplana i Daniela Egel-Weissa. Grupa zabrała się do pracy. „Wniosek w sprawie zmiany nazwy został złożony do Dystryktu Parkowego pod koniec października. Wraz z nim – listy poparcia mieszkańców i lokalnych organizacji i senatorów Illinois, Sary Feigenholtz i Jaime’ego Andrade. Do dystryktu trafiła również petycja z podpisami 50 mieszkańców” – mówi Marek Dobrzycki, członek komitetu społecznego.

„Zmiana miałaby przede wszystkim walor edukacyjny – uczy nie tylko historii, ale i tolerancji” – mówi Pogorzelski. „Moglibyśmy powiedzieć więcej na temat samej autorki i Chodzieży, miasta i regionu, które doświadczyło czystki etnicznej i wszystkich okrucieństw wojny. To jest wspólna, trudna historia Polaków, Żydów i Niemców, nad którą chcielibyśmy się tutaj pochylić. Chcielibyśmy – dzięki tej zmianie – utrwalić historię poetki związanej z trzema narodami w tak strasznym momencie dziejowym i pamięć o Holokauście oraz wezwać do tolerancji” – mówi „Dziennikowi Związkowemu” Pogorzelski.

„Dostaliśmy listy poparcia dla naszej inicjatywy od Muzeum Holokaustu, Muzeum Polskiego i Muzeum Auschwitz-Birkenau , DANK Haus, German American Cultural Center in Chicago, a także AMOPOD – Americans of Polish Descent i prof. Dominika Pacygi. Po artykule w mediach amerykańskich skontaktowała się z nami rodzina Chodziesner, krewni Gertrud Kolmar z Australii, którzy wspierają naszą inicjatywę” – dodaje Marek Dobrzycki.

Członkowie komitetu przyznają jednak, że projekt jest bardzo świeży, a decyzja niepewna. „Ale mamy nadzieję na zmianę. Trzeba pamiętać o tym, że jest to okolica, w której mieszkało bardzo wielu ‘dipisów’ (displaced person – red.)” – mówi Daniel Pogorzelski. „Tam było wielu Łotyszy, Polaków, to jest miejsce, w którym osiedlali się ludzie, którzy boleśnie i na własnej skórze doświadczyli okrucieństw II wojny światowej”.

Wniosek komitetu można wesprzeć, podpisując petycję na stronie www.bit.ly/3pY7nIe lub wysłać list poparcia w tej sprawie do Zarządu Parków miejskich.

Katarzyna Korza[email protected]

Zdjęcia: Jacek Boczarski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama