Tegoroczna, wirtualna edycja wręczania Złotych Globów przyciągnęła znacznie mniejszą widownię telewizyjną, aniżeli w minionych latach. Oglądało ją tylko ok. 6,9 mln widzów.
Z danych telemetrycznych zajmującej się badaniem mediów firmy Nielsen wynika, że ceremonię organizowaną przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej (HFPA) zobaczyło o 63 proc. ludzi mniej, niż minionym roku, kiedy widownia sięgała 18,4 mln.
Najniższą w historii oglądalność (spadek o 68 proc. w zestawieniu z rokiem 2020) odnotowano w kluczowej grupie demograficznej w wieku 18-49 lat. Według transmitującej imprezę stacji NBC jest to tym bardziej istotne, że ta grupa służy do ustalania stawek za reklamy dla różnych programów rozrywkowych.
„Niedzielną transmisję pogorszyły problemy techniczne i skandal wiążący się z tym, że Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej (…) znalazło się pod silnym ostrzałem z powodu braku Afroamerykańskich wyborców i doniesień o korupcji. Nawet Tina Fey i Amy Poehler nie zdołały uratować niedzielnych Złotych Globów przed negatywnymi ocenami” – podkreśla NBC.
Najmniejszą widownię uroczystość miała w 1995 roku. Obejrzało ją wówczas zaledwie 3,6 mln osób.
Stacja telewizyjna NBC w roku 2018 podpisała z HFPA umowę wartości 60 mln dolarów rocznie na wyłączne prawa do transmisji przez osiem lat. Pojawiają się opinie, że może przemyśleć tę decyzję.
„Podczas gdy HFPA wykorzystała niedzielny program do wydania oświadczenia o swoich planach włączenia w przyszłości większej liczby dziennikarzy mniejszościowych i czarnoskórych do swojej organizacji, wielu uczestników mediów społecznościowych uznało, że przeprosiny (za fiasko) się nie powiodły” – zauważyła NBC.
Triumfatorem 78. edycji Złotych Globów był serial „The Crown”, który zdobył cztery statuetki. „Nomadland” i „Kolejny film o Boracie” otrzymały po dwie. Najlepszym filmem zagranicznym okazał się koreańskojęzyczny „Minari”.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)