Choć kawosze mogą się z tym nie zgadzać, herbata jest obecnie najpopularniejszą używką świata. Przewiduje się, że do roku 2026 przemysł produkcji i sprzedaży herbaty osiągnie obroty rzędu 81 miliardów dolarów rocznie. Pomijając herbaty ziołowe, które stanowią zupełnie inną kategorię, przywiązanie ludzkiej cywilizacji do tego niezwykłego napoju ma ogromną historię...
Napar mitycznego cesarza
Według jednej z legend, początki herbaty sięgają 2737 roku p.n.e., kiedy to mityczny cesarz Shennong przypadkowo zaparzył pierwszy napar z liści herbaty. Prawda jest jednak trudna do ustalenia. Wiadomo, że herbatę od dawna znali Chińczycy, jednak pierwsze zapiski na jej temat pochodzą dopiero z X stulecia przed naszą erą. W VIII wieku chiński poeta Lu Yu napisał Księgę Herbaty, zawierającą opis krzewu herbacianego, narzędzi do zbioru i selekcji liści, przyborów do ceremonii przyrządzania i picia herbaty. Zawierała ona również spis plantacji i wielbicieli tego napoju.
Dopiero ok. 803 roku mnich Dengyō Daishi przywiózł z Chin pierwsze nasiona krzewu herbacianego do Japonii, gdzie rozpoczęto jej uprawę. Kultura związana z piciem herbaty przyjęła w obu krajach zupełnie odmienne postaci. W Japonii narodziła się ceremonia parzenia herbaty związana z ascetyczną filozofią i estetyką buddyzmu. Natomiast obrzędy chińskie, dużo starsze od japońskich, były związane z taoizmem i konfucjanizmem oraz wierzeniami i praktykami różnych ludów zamieszkujących kontynentalne Chiny.
Jeśli chodzi o Europę, po raz pierwszy z herbatą zetknęli się w pierwszej połowie XVI wieku Rosjanie, w czasie podboju Syberii i w ramach nawiązywania kontaktów dyplomatycznych z Chinami. Pierwsze w zachodniej Europie informacje o herbacie pochodzą z końca XVI wieku. Podał je jezuita J.P. Maffei (1589) w dziele Historia Indii. Po nim o herbacie pisali Mikołaj Trigault (1615) i Alvaro Samedo (1643). Znacznie większy zakres informacji podał polski misjonarz, podróżnik i przyrodnik Michał Boym. W rękopisie Rerum Sinensium Compendiosa Descriptio, napisanym przed rokiem 1656, tak opisał herbatę:
„Krzew, z którego liści przygotowany jest słynny w całych Chinach napój, nazywany jest Cia. Zbierają liście na wzgórzach, suszą je na małym ogniu na żelaznych siatkach i zalewają wrzącą wodą, przez co jest zielony lub żółty. Zwykle rozkoszują się pijąc go w stanie gorzkim. Japończycy mieszają proszek z liści z wodą i piją. Jednostka wagi najlepszej herbaty kosztuje często bardzo drogo. Orzeźwia przy upałach, zapobiega tworzeniu się kamieni i senności”.
Powrót do yauponu
Powszechnie zakłada się, że krzewy herbaty trzeba uprawiać, pielęgnować je, itd. Jest to w znacznej mierze prawda, jednak w USA istnieje roślina, która rośnie zupełnie dziko i nie wymaga żadnych zabiegów ze strony ludzi. Jest to yaupon, czyli krzak, który występuje w sposób naturalny głównie w południowej części stanu Georgia oraz na północy Florydy. Obecny jest również wzdłuż wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych oraz nad Zatoką Meksykańską. Jest to jedyna roślina w USA, która zawiera w sobie w sposób naturalny kofeinę (bądź teinę). Przed wiekami nazywana była przez plemiona indiańskie cassina, a przez hiszpańskich kolonizatorów – czarnym napojem. Ta druga nazwa wynika stąd, że napar liści yauponu ma ciemny, nieco czerwonawy kolor.
Doktor William Merrill ze Smithsonian Institution twierdzi, że w swoim czasie wszystkie zamieszkujące te okolice plemiona indiańskie piły wywary z liści tej rośliny w taki czy inny sposób. Plemiona Creek, Timucua, Chitimacha, Choctaw, Chickasaw, Cherokee i Apalachee uważały wywar z yauponu za eliksir o niezwykłych właściwościach. Najstarszym w historii śladem używania tej herbaty w Ameryce są dane z Cahokia Mounds w stanie Illinois, gdzie – jak wynika z badań – w roku 1050 naszej ery tamtejsze plemiona indiańskie warzyły ten napój w ceramicznych dzbanach.
I choć dziś krzewy te są w miarę powszechne, bardzo niewielu Amerykanów zdaje sobie sprawę z tego, że stanowią one naszą własną roślinę herbacianą. W roku 1542 portugalski odkrywca i podróżnik Alvar Nuñez Cabeza de Vaca zidentyfikował i opisał yaupon w czasie wyprawy, która zawiodła go do wybrzeży obecnego Teksasu. 150 lat później kupiec Jonathan Dickinson zauważył, że niektórzy ówcześni tubylcy, zamieszkujący dzisiejszą Florydę, odbywali różne rytuały, w czasie których lokalna herbata uważana była za „napój oczyszczający i kojący”. Czasami jej nadmierna konsumpcja miała powodować „wymioty zdrowotne”, choć nie bardzo wiadomo, na czym to miało polegać.
Po pewnym czasie suszone liście yauponu zaczęły być sprzedawane w Europie przez South Seas Tea Company, a w paryskich salonach „amerykańska herbata” znana była jako Apalachine. Niemiecki botanik Johann David Schöpf, który w roku 1783 podróżował po Północnej Karolinie, napisał w swoim dzienniku, iż yaupon stał się na tyle popularny, że kompania British East India ograniczyła znacznie import liści tego krzewu do Europy, gdyż uważała, że roślina ta może stanowić zagrożenie dla handlu tradycyjną herbatą.
Zagrożenie to w zasadzie przestało istnieć w połowie XIX wieku, kiedy to zainteresowanie yauponem znacznie zmalało. Przez następne 150 lat roślina ta pozostawała w zupełnym zapomnieniu. Dopiero w drugiej dekadzie tego wieku pojawiło się kilku entuzjastów, którzy zaczęli propagować czysto amerykańską herbatę. Dziś istnieje American Yaupon Association, która powstała w roku 2018, a herbata bywa sprzedawana na różnych targach w Teksasie, Georgii i na Florydzie. Szacuje się, że obecnie na południowym wschodzie USA produkuje się rocznie 10 tysięcy funtów suszonych liści yauponu. Nie jest to w stanie w żaden sposób zagrozić popularności tradycyjnej herbaty, ale jest intrygującym przykładem powrotu do czegoś, co kiedyś było czysto amerykańskie.
Andrzej Malak