Jak twierdzą naukowcy z Sydney University w Australii, przed 42 tysiącami lat doszło na naszym globie do niezwykłego zjawiska, które przyczyniło się do wymarcia człowieka neandertalskiego. W ramach tzw. wydarzenia Laschampa nastąpiło odwrócenie pola magnetycznego Ziemi i znaczny spadek jego siły. Miało to katastrofalne następstwa...
Ziemia bez magnetyzmu
Pole magnetyczne naszego globu stanowi naturalną osłonę przed promieniowaniem kosmicznym i zapora ta praktycznie przestała istnieć na 440 lat. Australijscy badacze zanalizowali skamielinę drzewa, które rosło – według datowania radiowęglowego – w okresie odwrócenia ziemskiego pola magnetycznego. Ustalili na tej podstawie, że wydarzenie Laschampa doprowadziło do poważnych zmian klimatycznych. Szkodliwe promieniowanie kosmiczne rozszczepiało cząsteczki powietrza w ramach procesu zwanego jonizacją.
Mieszkańcy naszego globu byli wtedy świadkami wielu zdumiewających zjawisk, np. licznych „eksplozji świetlnych” w atmosferze i wyładowań elektrycznych. Dochodziło też zapewne do dramatycznych wahań temperatur. Ludzie szukali pośpiesznie jakiegoś schronienia i znajdowali je najczęściej w jaskiniach, co tłumaczy, dlaczego znaczna część malowideł na skałach pochodzi właśnie z tego okresu.
W przypadku neandertalczyków, którzy zamieszkiwali głównie północne części Ziemi, pojawił się dodatkowy problem. Jedna z teorii głosi, że doszło wtedy do erupcji wulkanu Campi Flegrei. W wyniku spowodowanej nią zimy wulkanicznej mieszkający na północy neandertalczycy ucierpieli o wiele bardziej niż zajmujący wysunięte bardziej na południe terytoria Homo sapiens. Wymarcie człowieka neandertalskiego nastąpiło stosunkowo szybko, co sugeruje, iż nie była to wielowiekowa ewolucja, lecz wynik jakichś niespodziewanych wydarzeń.
Jeden z naukowców, profesor Chris Turney, opisał ten okres historii naszej planety następująco: „W tym czasie pole magnetyczne Ziemi prawie nie istniało, czyli osłona przed promieniowaniem zniknęła. Nasz glob był atakowany przez tzw. wiatry słoneczne i radiację kosmiczną, co musiało prowadzić do katastrofalnych następstw dla wszystkich organizmów żywych. Jeśli dodać do tego zimę wulkaniczną, neandertalczycy nie mieli większych szans na przetrwanie. Dla wszystkich ówczesnych mieszkańców Ziemi musiał to być przerażający okres, niemal zwiastujący zagładę świata”.
Ostatecznie zjawisko odwrócenia pola magnetycznego ustąpiło, a ziemskie pole magnetyczne wróciło do swojego normalnego poziomu. Jednak liczne szkody wyrządzone przez to wydarzenie były nieodwracalne. Przypuszcza się, że w wyniku wydarzenia Laschampa w Australii wyginęła większość tzw. megafauny, czyli dużych zwierząt żyjących w końcowym okresie plejstocenu. Nastąpiły też poważne zmiany, jeśli chodzi o warstwy lodu pokrywające wtedy północną i środkową Europę oraz Amerykę Północną.
Uzdrowienie pola
Okres, w którym Ziemia pozbawiona był swojego zwykłego pola magnetycznego, zwany jest Adams Transitional Geomagnetic Event. To na cześć powieściopisarza Douglasa Adamsa, autora znanej powieści pt. Autostopem przez Galaktykę. W jego humorystycznym dziele wielki superkomputer poszukuje klucza do „życia, wszechświata i wszystkiego innego”, a po trwających miliony lat obliczeniach wydaje swój werdykt – kluczem tym jest liczba 42. Oczywiście nie wiadomo, dlaczego autor zdecydował się akurat na tę liczbę, ale niektórzy spekulują, że wiąże się to z faktem, iż przed 42 tysiącami lat Ziemia straciła na jakiś czas swój magnetyzm. Adams sam niczego już nie może wyjaśnić, gdyż w wieku 49 lat zmarł nagle na atak serca w 2001 roku.
Wydarzenie Laschampa nie jest jednak czymś, co nie stanowi dla nas żadnego powodu do zmartwień. W periodyku Science ukazał się niedawno artykuł, w którym naukowcy zwracają uwagę na fakt, iż na półkuli północnej od pewnego czasu obserwuje się narastające zaburzenia magnetyczne, które mogą zwiastować powtórkę zjawisk sprzed 42 tysięcy lat. Naukowcy dodatkowo podkreślają, że w ciągu ostatnich 170 lat siła ziemskiego pola magnetycznego zmalała o prawie 10 proc.
Inną oznaką zbliżającego się „przebiegunowania” będzie coraz szybsza wędrówka biegunów magnetycznych Ziemi. Biegun północny na początku ubiegłego wieku przesuwał się w tempie kilkunastu kilometrów na rok, obecnie przyspieszył – wędruje ponad 60 km na rok. Teraz jest jeszcze nadal w Kanadzie, ale szybko zmierza w kierunku rosyjskiej Syberii.
Gdyby do wydarzenia Laschampa doszło dziś, miałoby to katastrofalne skutki. Promieniowanie kosmiczne spowodowałoby niemal totalne zniszczenie energetyki, połączeń satelitarnych i wielu części naszej elektronicznej infrastruktury. Wprawdzie dziś ludzie mogliby się w miarę skutecznie chronić przed bezpośrednim działaniem radiacji z kosmosu, ale cywilizacja nagle musiałaby w pewnym sensie „zejść do podziemia”.
Naukowcy są zdania, że my sami przyspieszamy wszystkie te procesy przez mierne kontrolowanie wydzielania do atmosfery związków węgla i poszerzanie tzw. dziury ozonowej, co naraża nas na szkodliwe promieniowanie. Z drugiej strony, nadal nie wiemy, skąd w ogóle bierze się magnetyzm naszego globu. Jego źródłem są najprawdopodobniej prądy elektryczne w płynnym jądrze Ziemi na głębokości ponad 3 tysięcy kilometrów. Zajrzeć tam nie sposób, bo najgłębsze odwierty sięgają ledwie kilkunastu kilometrów w głąb.
Jesteśmy w związku z tym skazani na symulacje komputerowe tego, co się dzieje w głębinach globu, a symulacje te niejednego już sprowadziły na manowce. Wciąż nie jesteśmy w stanie stworzyć prognozy ewolucji ziemskiej geodynamiki. Na pocieszenie należy dodać, że brytyjscy naukowcy, po przestudiowaniu śladów magnetycznych po ostatnich dwóch przebiegunowaniach, stwierdzili, że charakterystyka tamtych zjawisk nie przypomina obecnych zmian w polu geomagnetycznym.
Na podstawie tych założeń stwierdzono, że takie wydarzenie raczej nie wystąpi. Co więcej, przeprowadzone badania sugerują, że osłabione pole magnetyczne „uzdrowi się” bez poważnych konsekwencji, a zatem jest mało prawdopodobne, by doszło do odwrócenia biegunowości ziemskiego pola magnetycznego.
Krzysztof M. Kucharski