Anthony Bragalia od wielu lat interesuje się kwestią tego, czy amerykańskie władze kiedykolwiek badały materiały mogące pochodzić ze szczątków pojazdów pozaziemskich, czyli UFO. Trzy lata temu w ramach przepisów wynikających z tzw. Freedom of Information Act złożył w Pentagonie wniosek o ujawnienie pliku dokumentów, które miały zdradzić wiele sekretów. Dokumenty te niedawno zostały mu udostępnione...
Spodek w Roswell
W sumie chodzi tu o 150 stron. Na wielu z nich zamazano liczne akapity, ale i tak ujawnione treści mogą wywołać pewne zdumienie. Okazuje się mianowicie, że amerykański Departament Obrony w latach 40. i 50. XX wieku analizował szereg materiałów, które zdradzały niezwykłe właściwości, co sugerowało, że nie pochodziły one z naszej planety. Chodzi między innymi o tzw. metal pamięciowy, który po zgnieceniu sam wraca do pierwotnego kształtu. W roku 1947 fragmenty tego metalu, a raczej stopu metali, znaleziono w pobliżu Roswell w stanie Nowy Meksyk.
Dla przypomnienia, 8 lipca 1947 roku gazeta Roswell Daily Record donosiła o rozbiciu się latającego spodka. W artykule powołano się na słowa Jesse’go Marcela, oficera wywiadu z Roswell Army Air Field (RAAF). Wrak jako pierwszy zauważył W.W. „Mac” Brazel, który pędził swoje owce do pobliskiego strumienia. Z jego relacji wynikało, że on i jego przyjaciel, Will Proctor, zwrócili uwagę na „dziwne kawałki metalu rozrzucone po całym Foster Ranch”.
Oficjalnie Pentagon twierdził wtedy, że na pustyni rozbił się balon meteorologiczny. Jednak gdy na miejsce katastrofy wysłano Marcela, napisał on potem w swoim oświadczeniu: „Znaleziono dziwne kawałki folii, których nie można było przeciąć, spalić ani zgnieść, oraz cienkie belki z dziwnymi symbolami”. Marcel twierdził, że metaliczny, ultralekki, ale bardzo wytrzymały materiał „nie był dziełem ludzkich rąk” i do końca życia był przekonany, iż miał do czynienia ze szczątkami UFO.
Jesse zmarł w 1986 roku, a wkrótce potem jego wnuk John Marcel ujawnił, iż po zmarłym pozostał pamiętnik, w którym zawarte były dość bulwersujące opisy. Między innymi oficer opisuje, jak próbował ogrzać znaleziony „dziwny materiał” zapalniczką, ale jego działania nie przyniosły żadnego efektu. Marcel miał też pisać, że próbował przewiercić się przez folię, ale przy zetknięciu z nią wiertło pękło.
Jedynym fizycznym dowodem skrywanej przez oficera tajemnicy jest jego dziennik. Został on przekazany twórcom serialu Roswell: The First Witness, którzy postanowili ponownie zbadać katastrofę z 1947 roku. Głównym prowadzącym medialne śledztwo był emerytowany agent CIA Ben Smith, który nie ujawnił na razie wyników swoich dociekań, ale stwierdził, że teoria o katastrofie balonu meteorologicznego jest wątpliwa.
Metal, który pamięta swój kształt
Z dokumentów uzyskanych przez Bragalię wynika, że po roku 1947 naukowcy pracujący dla Pentagonu badali materiał o nazwie nitinol, który jest stopem niklu z tytanem i posiada zdolność „pamiętania” swojego kształtu. Naukowy opis tego zjawiska brzmi następująco: „Stop Ni-Ti ulega termosprężystej przemianie martenzytycznej i wykazuje jednokierunkowy efekt pamięci kształtu, dwukierunkowy efekt pamięci kształtu oraz pseudosprężystość. Pamięć kształtu odnosi się do zdolności nitinolu do odzyskiwania ustalonego kształtu przy ogrzewaniu powyżej temperatury zajścia przemiany martenzytycznej”. Ujawniona przez Pentagon dokumentacja ujawnia, że Pentagon porównywał nitinol do materiału znalezionego w Roswell.
Jest to dość szokujący fakt, ponieważ wyraźnie sugeruje, że sam Departament Obrony nie wierzył w to, iż w Nowym Meksyku rozbił się balon. Badania substancji znalezionych na miejscu katastrofy w zasadzie dowodzą, że stało się tam coś niezwykłego. Analizy naukowe prowadzone były wtedy przez Bigelow Aerospace w Las Vegas, ośrodek wykonujący różne zlecenia na rzecz Departamentu Obrony. W raporcie tej instytucji zawarto zeznania ponad 40 świadków, którzy zgodnie potwierdzali to, że metaliczny materiał znaleziony w Roswell „pamiętał swój kształt” i zawsze wracał do swojej pierwotnej formy, niezależnie od różnych prób jego zniszczenia.
Niektóre szczątki znalezione w Roswell zostały przewiezione do instytucji Wright Field w stanie Ohio. Po pewnym czasie wszczęto tam badania nad możliwością wyprodukowania nitinolu, zapewne w oparciu o analizę pozaziemskich materiałów. W latach 60. generał Arthur Exon nieopatrznie wyznał w czasie dyskusji z naukowcem Kevinem Randlem, że niektóre znaleziska z Roswell zawierały „specjalnie spreparowany tytan”, choć nie wiadomo dokładnie, co miało to znaczyć.
Dokumenty uzyskane przez Bragalię zawierają też inną sensację. Okazuje się, że dwa miesiące po incydencie w Roswell generał George Shulgen otwarcie przyznał, iż „materiał użyty do skonstruowania latającego spodka składał się z kilku warstw skompresowanych metali oraz plastiku”. Innymi słowy wyjawił, że wieści o balonie meteorologicznym to bzdura i że Pentagon prowadził wnikliwą analizę szczątków znalezionych w miejscu katastrofy. Ale to jeszcze nic w porównaniu do tych słów generała: „Opierając się na dostępnej już dokumentacji, można stwierdzić, że odzyskany w Roswell materiał zdradza niezwykłe właściwości. Nie tylko pamięta swój kształt pierwotny, ale jest w stanie sprawiać, że niektóre przedmioty stają się niewidzialne. Zdolny jest też do kompresowania energii elektromagnetycznej oraz spowalniania prędkości światła”. Do dziś nikt nie wie, co Shulgen miał na myśli.
Obecnie nie wiadomo, gdzie znajdują się szczątki z Roswell i czy w ogóle nadal istnieją. Pentagon milczy i odmawia jakichkolwiek komentarzy. Należy jednak założyć, iż substancje te są nadal gdzieś przechowywane, z dala od zainteresowania mediów.
Krzysztof M. Kucharski