Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 12 listopada 2024 08:43
Reklama KD Market

Wiara zamiast faktów

Ron Suskind, autor książki napisanej na podstawie zwierzeń Paula O’Neilla, pierwszego sekretarza skarbu w administracji George’a W. Busha, w której ujawnił, że plany o inwazji na Irak zaczęto snuć już w pierwszych dniach po inauguracji, opublikował w The New York Times interesującą rozmowę z Brucem Bartlettem. Bartlett był doradcą prezydenta Ronalda Reagana i zajmował wysoką pozycję w Departamencie Skarbu za administracji pierwszego Busha.

"Jeśli Bush wygra, to począwszy od 3 listopada wewnątrz Partii Republikańskiej rozpocznie się wojna", twierdzi Bartlett. Jaka będzie przyczyna tego konfliktu? "Walka między modernistami a fundamentalistami, rozumem i religią."

"W ostatnich miesiącach ludzie pracujący dla Busha zrozumieli, że jego instynkt, o którym tak często mówi, jest czymś w rodzaju dziwacznej, mesjanistycznej idei zbudowanej na tym, co według niego, Bóg nakazał mu zrobić. Właśnie dlatego, prezydent jest absolutnie przekonany o własnej racji we wszystkich posunięciach odnośnie alKaidy i islamskich fundamentalistów. Wierzy, że wszystkich trzeba zabić, że nie można z nimi rozmawiać, że wszyscy są ekstremistami kierowanymi przez jakieś ciemne siły. Rozumie ich doskonale, ponieważ sam jest fundamentalistą. Właśnie dlatego odsuwa od siebie ludzi, którzy przedstawiają mu fakty niezgodne z jego teorią." "Bush jest przekonany, że wypełnia misję z polecenia Boga. Taka wiara niweczy potrzebę przeprowadzania analiz. Jednak nie można decydować o losie świata na podstawie własnej wiary", powiedział Bartlett.

Suskind przytacza również wypowiedź demokratycznego senatora Joe Bidena, po jego spotkaniu z prezydentem.

"Kilka miesięcy po najeździe na Bagdad byłem w Oval Office. Podzieliłem się z prezydentem swoimi spostrzeżeniami odnośnie rosnących przeszkód na drodze do pokoju, wybuchowej mieszanki sunitów z szyitami, rozwiązania irackiej armii i trudności ze strzeżeniem irackich pól naftowych. Bush spojrzał na mnie z miną człowieka absolutnie pewnego, że Stany Zjednoczone wybrały właściwą drogę i zapewnił mnie, że wszystko jest w całkowitym porządku. Spytałem: panie prezydencie, jak pan może mieć taką pewność skoro dobrze pan wie, że nie zna pan faktów?" Prezydent wstał, położył rękę na ramieniu Bidena i powiedział: "Instynkt, instynkt."

"Panie prezydencie, instynkt w tej sytuacji nie wystarcza", zareagował senator. Na tym skończyła się rozmowa. Demokrata Biden i republikanin Bartlett usiłują znaleźć jakiś sens w sposobie myślenia i postępowania prezydenta.

Ostatnio słowa i czyny zaczynają wiązać się w całość. Senator Biden usłyszał dokładnie to samo, co usłyszeli członkowie gabinetu prezydenta, jak Paul O’Neill, Christine Todd Whiteman i Colin Powell oraz generałowie walczący w Iraku, kiedy domagali się wyjaśnienia decyzji Busha przeczących faktom, mianowicie, że polega na swoim instynkcie.

Prezydent zawsze odpowiadał, że steruje państwem w oparciu o intuicję, lub instynkt, po czym modli się w tej sprawie.

Zwolennik faktów i logicznego myślenia, Bartlett usłyszał wreszcie melodię nuconą z cicha (by nie odstraszać niewiernych) przez "evangelicals". Grupa ta, trzon energicznej bazy, która może zapewnić mu zwycięstwo wyborcze, widzi w Bushu wysłannika Boga. Intuicja, instynkt, pewność siebie i religijność łączy się w jedno słowo "wiara".

Wszyscy wiedzą, że od pewnego czasu wiara odgrywa w życiu Busha olbrzymią rolę. Jednakże wiara ukształtowała również jego prezydenturę w sposób całkiem niereligijny. Prezydent żąda bezwarunkowej wiary we własną nieomylność od personelu, doradców i religijnych republikanów. Z chwilą kiedy podejmie decyzję często nieprzemyślaną, opartą wyłącznie o własne poczucie moralności lub wywodzącą się z przekonań religijnych oczekuje całkowitego uznania dla słuszności swych postanowień. Pogardliwe miny i grymasy, jakie zaskoczyły telewidzów oglądających pierwszą debatę prezydencką, są dobrze znane ludziom z administracji i Kongresu, którzy zwracali się do prezydenta o wyjaśnienie jego stanowiska w różnych sprawach.

Od 11 września 2001 roku pytania padają niezwykle rzadko. Brak tolerancji dla tych, którzy wątpią sprawił, że niewielu ma jeszcze odwagę pytać. Niezwykła pewność siebie prezydenta, kieruje wewnętrznym życiem Białego Domu. Christine Whiteman, były szef Agencji Ochrony środowiska, zrezygnowała z tego stanowiska, ponieważ zarzucono jej brak lojalności za pytania dotyczące faktów w jakiejś konkretnej sprawie."

"Prezydentura oparta o wiarę, postawa "z nami lub przeciw nam", okazała się bardzo efektywna między innymi w utrzymaniu wewnętrznych problemów Białego Domu w sekrecie. Zmowa milczenia została nadszarpnięta ubiegłej zimy i wiosny wraz z ujawnieniem rewelacji przez byłego szefa wydziału ds. kontrterroryzmu Richarda Clarke’a i b. sekretarza skarbu Paula O’Neilla."

... "Kiedy przytoczyłem w książce słowa O’Neilla, że "Bush jest jak ślepiec przemawiający w pokoju wypełnionym głuchymi" to zdanie to nie zapewniło mi sympatii Białego Domu. Jednakże rozdzwonił się mój telefon. Republikanie i demokraci opowiadali mi podobne historie i anegdoty o wierze i zadufaniu Busha..."

"Rozmowy te świadczą niezbicie, że wśród pracowników publicznego sektora rośnie zmęczenie przymusowym milczeniem. Wielu z nich uważa, że przez blisko 4 lata, byli traktowani jak dzieci w erze wiktoriańskiej, niesłuchane i w zasadzie niepotrzebne." (eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama