Możecie być zaskoczeni, słysząc, jak mówię, że wszystkie te flagi konfederatów, które widziałem w budynku Kapitolu w Waszyngtonie w środę 6 stycznia podczas zamieszek, przywołały wiele wspomnień.
Chociaż dorastałem w Chicago na przełomie lat 50-tych i 60-tych, byłem prawdziwym fanem Konfederacji. W dużej mierze miało to związek z faktem, że 100. rocznica wybuchu wojny secesyjnej przypadła na czas, kiedy miałem 12 lat. Zbierałem karty kolekcjonerskie dotyczące wojny secesyjnej, grałem w gry planszowe oparte na najważniejszych bitwach tej wojny i kochałem serial w telewizji „The Americans”, który mówił o dwóch braciach, którzy w czasie tej wojny walczyli po przeciwnych stronach. Tym, co sprawiło, że pokochałem Południe, a nie Północ, było moje polskie dziedzictwo i historia.
Mój tata, który spędził 4 lata w obozie koncentracyjnym w Buchenwald, zawsze mówił o tym, jak potężni Niemcy najechali Polskę i przejęli władzę. Mówił też o tym, jak bohaterskimi wojownikami byli Polacy, którzy walczyli z Niemcami – ludzie, którzy zostali powaleni i ponownie podnieśli się do walki. W jakiś sposób połączyłem Polaków z konfederatami, a Niemców z żołnierzami z Północy. Flaga Konfederacji stała się dla mnie symbolem heroicznej determinacji w obliczu niemożliwych do spełnienia szans.
A później, mając 50 lat, przeprowadziłem się na Południe i zrozumiałem, co naprawdę znaczy flaga Konfederacji. Mieszkałem w czterech z jedenastu stanów na południu USA i w każdym usłyszałem to samo o fladze Konfederacji. Południowcy są dumni z flagi. Kiedy mieszkałem w Danville w Virginii, Muzeum Danville – wybudowane w miejscu, gdzie mieściła się ostatnia rezydencja Jeffersona Davisa, jedynego prezydenta Konfederacji, zdecydowało się zdjąć flagę Konfederatów. Lokalnie protestujący w tej sprawie mieszkańcy odpowiedzieli, stawiając serię ogromnych flag Konfederacji w całym mieście. Jedna z nich miała rozmiar 30 na 50 stóp!
Podczas moich 20 lat na Południu zauważyłem, że flagi Konfederacji reprezentują niewolnictwo i nieludzkie traktowanie oraz antyamerykańską ideologię, która opowiada się za podzielonymi Stanami Ameryki, niż za Stanami Zjednoczonymi.
Moi południowi sąsiedzi widzieli je odmiennie. Pamiętam, jak z niektórymi rozmawiałem o flagach. Widzieli flagi Konfederacji jako reprezentację walki biednego społeczeństwa przeciwko okrutnym rządom najeźdźców. Flagi, mówili, symbolizują cierpienie ich przodków w słusznej sprawie, w którą naprawdę wierzyli. Kiedy wspominałem o niewolnictwie, odpowiedź była zawsze taka sama. Wszyscy moi południowi sąsiedzi twierdzili, że czarnoskórzy niewolnicy ich przodków zawsze byli traktowani jak rodzina.
A teraz co mam zrobić z flagami konfederatów na Kapitolu?
Patrzę na nie jak na symbol podziału i inwazji. Postrzegam je jako propagandę poczucia, że Ameryka zaprzecza obecności osób o innym kolorze skóry i mniejszości etnicznych jak Polacy, Żydzi, Włosi czy muzułmanie. Dla mnie flaga Konfederacji z symbolu siły przeciwko uciskowi ewoluowała do symbolu najgorszego rodzaju prześladowania, który kojarzy mi się z nazistowskimi Niemcami.
Me and the Confederate Flag
You might be surprised to hear me say that seeing all of those confederate flags being carried through the Capitol Building during the January 6 riots brought back a lot of memories for me.
Even though I grew up in Chicago in the late 1950s and early 60s, I was a real fan of the Confederacy. A large part of this had to do with the fact that the 100th anniversary of the beginning of The Civil War occurred when I was a kid of 12. I collected Civil War trading cards, played board games based on the most famous battles of the war, and loved a TV series called The Americans about two brothers in the Civil War who fought on different sides. What made me love the South rather than the North was my Polish heritage and history. My dad — who spent 4 years in Buchenwald Concentration Camp — was always talking about how the powerful Germans invaded Poland and took the country over. He also always talked about how the Poles who fought against the Germans were incredibly heroic fighters, men who when they were knocked down would rise to fight again. Somehow, I conflated the Poles with the Confederates and the Germans with the Northerners. The Confederate flag for me became a symbol of heroic determination in the face of impossible odds.
Then I moved to the South when I was fifty-years old and learned what the Confederate flag really means. I’ve lived in four of the eleven Southern states, and in each one I heard the same thing about the Confederate flag. Southerners are proud of the flag. When I lived in Danville, Virginia, the Danville Museum — built on the site of the last residence of Jefferson Davis, the only president of the Confederacy — decided to take down its Confederate flag. Local protestors responded by erecting a series of enormous Confederate flags around the perimeter of the city. One of these flags was 30 x 50 feet!
During my 20 years in the South, I had come to see the Confederate flags as representing slavery and inhumanity and anti-American ideologies that advocate a Divided States of America rather than a United States of America.
My Southern neighbors saw them differently. I remember talking with some of them about these flags. They saw the Confederate flags as respecting the struggles of poor people against a vicious invading government. The flags they said represented the suffering of their ancestors for a just cause they truly believed in. When I would mention slavery, the response was always the same. My Southern neighbors all insisted that their ancestors’ Black slaves were always treated like family.
And now what do I make of the Confederate flags in the Capitol building?
I see these Confederate flags as divisive and invasive. I see them as advocating a sense of America that denies the presence of people of color and ethnic minorities like Poles and Jews and Italians and Muslims. For me, the Confederate flag has evolved from a symbol of strength against oppression to a symbol of the worst kinds of oppression, those I associate with the German Nazis.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.