Kiedy byłem małym chłopcem, bardzo chciałem mieć pociąg-zabawkę. Każdego roku w okolicach września zaczynałem błagać rodziców, żeby na święta podarowali mi pociąg.
Miałem 9 lat, kiedy rodzice poddali się moim błaganiom i marudzeniom i kupili mi taki. Pociąg-zabawka był marki Marx – prawdopodobnie najtańszy, jaki był w sprzedaży. W przeciwieństwie do znacznie droższych pociągów „Lionel and American Flyer”, pociągi „Marx” były wykonane z cyny. Silniki, wagony, platformy i wagony służbowe były jak puszki na kołach.
Moi rodzice nie zawsze trzymali się reguł, więc dali mi ten pociąg grubo przed Bożym Narodzeniem. Dokładnie dali mi go w dniu, w którym kupili go w sklepie Woolworths przy Division i Washtenaw. Bawiłem się nim niemal bez przerwy. W Wigilię bawiłem się pociągiem w naszym pokoju gościnnym i zostawiłem go tam, gdy poszedłem spać. To był błąd.
Mój tata lubił pić w Wigilię, ponieważ zgodnie z polską tradycją – nie powinno się pić w czasie Adwentu. Mimo że był alkoholikiem, był również zagorzałym katolikiem, więc trzymał się tej zasady. I kiedy nadchodziła Wigilia, był gotowy, żeby powrócić do picia.
I to właśnie zrobił w tę Wigilię.
Zaczął pić wódkę około 5 po południu, kiedy wrócił do domu z fabryki, i około 11 w nocy był już kompletnie pijany, ale zamiast pójść spać, postanowił pójść na pasterkę do lokalnego kościoła pw. św. Fidelisa. Zaczął więc zataczać się i błąkać po domu w poszukiwaniu swoich butów.
Szukał w sypialni i w kuchni i nie mógł ich znaleźć, i wtedy postanowił pójść do pokoju gościnnego. Był tak pijany, że zataczał się i praktycznie był ślepy. Nie mógł iść prosto przed siebie bez trzymania się ścian. Wszedł boso do pokoju gościnnego i nadepnął na jeden z wagonów mojej kolejki „Marx”. Potem nadepnął na następny, i następny, i na jeszcze jeden.
Zanim dotarł do kanapy, zniszczył połowę mojego pociągu. Ale to nie wszystko. Jego stopy były krwawym bałaganem. Poszarpał je, deptając i łamiąc cynowe wagoniki.
Szaloną rzeczą było to, że nie pojechał do szpitala! Zamiast tego kazał mojej mamie owinąć jego stopy w szmaty i pomóc mu założyć na krwawiące stopy jakieś buty, a potem poszedł do kościoła powitać na świecie małego Jezusa.
Kiedy wstałem rano i zobaczyłem zniszczony pociąg na zakrwawionym dywanie, to zacząłem płakać. Przyszła moja mama i zapytała: „Płaczesz z powodu pociągu? Powinieneś zobaczyć stopy twojego taty. Wyglądały, jakby zostały surowo pobite przez niemieckiego strażnika w obozie”.
Nie obchodziło mnie to. Płakałem z powodu mojego taniego zestawu pociągu-zabawki.
Żeby mnie uspokoić, mama obiecała, że kupi mi nowy i dotrzymała słowa.
Dzień po Bożym Narodzeniu kupiła mi najpiękniejszy „Lionel Train” – pociąg, którego wagony wykonane były z niezniszczalnego twardego plastiku.
To był najlepszy prezent na Boże Narodzenie.
A Christmas Memory
When I was a young boy, I wanted a toy train so bad. Every year around the beginning of September, I would start begging my mom and dad to give me a train for Christmas.
I was 9 years old when my parents finally gave in to my pleading and whining and bought me one. It was a Marx toy train, probably the cheapest toy train around. Unlike the much more expensive Lionel and American Flyer trains, all of the Marx trains were made of tin. The engines and the boxcars and the flatbeds and the cabooses were like tin cans on wheels.
My parents weren’t always rule followers so they gave me the train way before Christmas. In fact they gave me the train the day they bought it at the Woolworth’s dime store on Division and Washtenaw. I played with that train almost constantly. On Christmas Eve I was playing with the train in our front room, and I left it out when I went to sleep. That was a mistake.
My dad liked to drink on Christmas Eve because, according to a Polish tradition at that time, you’re not supposed to drink during Advent. Even though he was an alcoholic, he was also a fervent Catholic so he stuck to that rule. By the time Christmas Eve came around, he was always ready to get back to his drinking.
And that’s what he did that Christmas Eve.
He started drinking vodka about 5 pm when he got home from the factory, and by 11 o’clock he was totally loaded, but instead of going to bed, he decided to go to the midnight mass at the local Catholic Church, St. Fidelis. So he started staggering and wandering around the house looking for his shoes.
He looked in the bedroom and the kitchen and couldn’t find them, and that’s when he came into the front room. He was so drunk he was wobbly and pretty much blind. He couldn’t walk straight without holding on to the walls. He walked barefoot into our front room and stepped on one of the tin boxcars of my Marx train. Then he stepped on another one and another one.
By the time he got to the couch, he had destroyed half my train. But that wasn’t all of it. His feet were a bloody mess. They had been torn up from stepping on the tin cars and breaking them.
The crazy thing was that he didn’t go to the hospital! Instead, he had my mother wrap his feet up in rags and help him get his bleeding feet into some shoes, and then he went to church to welcome baby Jesus into the world.
When I got up the next morning and saw the train set destroyed on the bloody rug, I started weeping. My mom came in and said, “You’re weeping about your train? You should see your father’s feet. They look like they were beaten raw by a German guard in the camps.”
I didn’t care. I kept weeping for my poor train set.
To shut me up, my mother promised to buy me a new train, and she did.
The day after Christmas, she bought me the most beautiful Lionel Train, a train whose cars were made of indestructible hard plastic.
It was the best Christmas gift ever.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
―
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.