Dwóch ubiegających się o Biały Dom kandydatów ma za sobą intensywny dzień kampanii. Republikanin Donald Trump odbył w poniedziałek wiece w Karolinie Północnej, Pensylwanii, Michigan oraz Wisconsin. Demokrata Joe Biden o głosy zabiegał w Ohio i Pensylwanii.
W przededniu amerykańskich wyborów prezydenckich Trump i Biden agitowali w stanach wahających się (swing states) na Wschodnim Wybrzeżu i Środkowym Zachodzie. Prezydent na miejsca wieców wybrał m.in. Scranton w Pensylwanii - miasto urodzenia swojego wyborczego rywala - oraz Kenoshę w Wisconsin, gdzie w lecie dochodziło do zamieszek.
Na swoich wiecach republikanin w ostrych słowach krytykował politycznych przeciwników. Bidena przedstawiał jako umysłowo niezdolnego do poradzenia sobie z prezydenturą i stwierdził, że gdyby jego rywal został wybrany, to wprowadziłby "państwo więzienne", by kontrolować pandemię koronawirusa.
"Lockdown Bidena będzie oznaczać brak szkół, brak ceremonii wręczenia dyplomów, brak ślubów, brak Święta Dziękczynienia, brak Wielkanocy, brak Bożego Narodzenia, brak Czwartego Lipca i brak przyszłości dla amerykańskiej młodzieży" - mówił.
Na poniedziałkowych wiecach Biden kierował swoje słowa do niezdecydowanych wyborców i zobowiązywał się do zjednoczenia kraju. Zwracał uwagę na pandemię, krytykując działania Białego Domu w tym obszarze i oceniając że obecna administracja wywiesiła "białą flagę".
Mówiąc o Covid-19 kandydat demokratów deklarował, że będzie słuchał rad naukowców oraz głównego epidemiologa kraju Anthony'ego Fauciego. "Wczoraj Trump powiedział, że zwolni Fauciego. (...) Mam lepszy pomysł. Wybierzcie mnie, a ja zatrudnię Fauciego i zwolnimy Trumpa" - powiedział były wiceprezydent na samochodowym wiecu w Cleveland.
Kampania wyborcza przypadła na okres pandemii, kryzysu gospodarczego oraz niepokoi społecznych związanych ze sprawami rasowymi. W trakcie debat oraz wieców kandydaci nie szczędzili sobie nie tylko krytyki, ale i osobistych ataków.
W trakcie epidemii koronawirusa rywale w wyścigu o Biały Dom przyjęli całkowicie odmienne strategie wyborcze. Trump odbywał wiece dla setek czy tysięcy ludzi, często na płytach lotnisk. Biden rzadziej opuszczał swój dom w Wilmington w stanie Delaware. Jego przedwyborcze spotkania organizowano przy zachowaniu środków bezpieczeństwa zalecanych w trakcie epidemii - zebrani na nich mieli maseczki i zachowywali od siebie dystans.
Republikanin zarzuca demokracie, że u swoich sympatyków nie potrafi wskrzesić entuzjazmu. Ten z kolei oskarża prezydenta o lekceważenie epidemii.
W większości sondaży przewodzi Biden, ale cztery lata temu Trump również nie był przedwyborczym faworytem.(PAP)
Reklama