Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 23:37
Reklama KD Market

To elektorzy ostatecznie wybiorą prezydenta USA

Prezydent USA wybierany jest w powszechnych wyborach dwustopniowych, ale o ich wyniku nie decyduje liczba bezpośrednio oddanych głosów na kandydata, lecz reprezentujący poszczególne stany członkowie tzw. Kolegium Elektorskiego. Kolegium Elektorskie ustanowiono w 1787 r. w toku prac nad konstytucją Stanów Zjednoczonych. Był to kompromis między postulatem wyboru prezydenta w powszechnym głosowaniu, a propozycjami, by wybierał go Kongres. Przyjęte rozwiązanie miało zapewniać, że o obsadzeniu najwyższego urzędu w państwie nie będą rozstrzygać masy – chociaż pod koniec XVIII wieku prawo do głosowania było i tak ograniczone do posiadających majątek białych mężczyzn (6 proc. populacji) – lecz wykształcone elity. W zamyśle Ojców Założycieli USA, Kolegium Elektorskie powinno zapobiegać, jak to określano, „rządom motłochu”. Elektorów miało być tylu, ilu jest łącznie przedstawicieli stanów w obu izbach Kongresu, czyli członków Izby Reprezentantów, których liczba zależy od liczby ludności stanu, oraz członków Senatu, do którego każdy stan deleguje dwóch senatorów niezależnie od swej populacji. Kolegium składa się obecnie z 538 członków (elektorów). Ich liczba odpowiada 435 członkom Izby Reprezentantów i 100 senatorom z 50 stanów; dodatkowo do kolegium delegowanych jest troje przedstawicieli dystryktu stołecznego (DC). Kolegium Elektorskie nie zbiera się fizycznie; jego członkowie w miesiąc po wyborach dopełniają formalności głosując zgodnie z wynikami w poszczególnych stanach i głosowanie to, zorganizowane i koordynowane zdalnie, oficjalnie decyduje o wyborze prezydenta. Jeżeli elektor okaże się – jak to się określa - „niewierny”, tzn. nie zagłosuje na kandydata, który zwyciężył w jego stanie, grożą mu kary finansowe (które są relatywnie niewielkie) lub inne sankcje. W historii USA przypadki elektorów, którzy nie głosowali z wolą większości wyborców danego stanu były sporadyczne i nigdy nie zadecydowały o wyniku wyborów. Żeby wygrać wybory prezydenckie, kandydat musi zdobyć minimum 270 głosów elektorskich. Jeżeli dojdzie do sytuacji, że rozłożą się one równo, tzn. obaj pretendenci do Białego Domu otrzymają po 269 głosów elektorskich, o wyniku wyborów musi zadecydować Izba Reprezentantów. W dziejach USA do takiej sytuacji doszło tylko dwa razy - na początku XIX wieku. W prawie wszystkich stanach obowiązuje zasada "zwycięzca bierze wszystko", według której kandydat, który wygrał wybory w danym stanie otrzymuje głosy wszystkich jego elektorów niezależnie od tego, jak wysoko pokonał swojego przeciwnika. Tylko w Nebrasce i Maine głosy elektorskie rozdzielane są proporcjonalnie do rozkładu głosów bezpośrednich. Elektorzy ze stanów z małą populacją, jak Wyoming czy Alaska, reprezentują w efekcie kilkakrotnie mniej wyborców niż elektorzy z wielkich ludnościowo stanów takich jak Kalifornia. Głos elektorów z mniejszych stanów ma więc większa wagę. Amerykański system wyborów prezydenckich faworyzuje przede wszystkim kandydatów wystawianych przez dwie główne partie: demokratyczną (DP) i republikańską (GOP). Kandydaci niezależni, nawet gdy zdobywają sporą liczbę głosów, z reguły nie zwyciężają w żadnym stanie i nie zdobywają głosów elektorskich. Tak stało się w 1992 r., gdy startujący jako niezależny kandydat, miliarder z Teksasu Ross Perot zdobył aż 19 proc. głosów bezpośrednich, ale żadnego elektorskiego, gdyż nie udało mu się wygrać w żadnym stanie. Coraz częściej zdarza się, że prezydentem zostaje kandydat, który otrzymał mniej bezpośrednich głosów. W 2000 r. kandydat demokratów Al Gore zdobył o pół mln więcej głosów bezpośrednich niż reprezentujący GOP George W. Bush, który ostatecznie wygrał wybory zdobywając nieco więcej głosów elektorskich. W 2016 r. Hillary Clinton otrzymała 3 mln (ponad 2 proc.) głosów bezpośrednich więcej, ale przegrała z Donaldem Trumpem, który zyskał więcej głosów elektorskich. Tomasz Zalewski (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama