Z obawy przed niepokojami w noc wyborczą właściciele lokali w centrum Waszyngtonu zabijają je deskami. To już drugi raz w tym roku - poprzednio w okolicach Białego Domu decydowano się na taki krok w trakcie gwałtownych antyrasistowskich protestów na wiosnę.
"Jeszcze w tygodniu nie było tego dużo, desek przybyło w weekend" - mówi PAP w niedzielę pracownica sieci restauracji fast food Five Guys. Na drogach prowadzących do Białego Domu obudowywane deskami się m.in. restauracje, sklepy oraz biura. Właściciele lokali tłumaczą to obawami przed zamieszkami w noc wyborczą z wtorku na środę. W rozmowach podkreślają, że mają nadzieję, iż ochrona nie będzie konieczna, ale lepiej jest dmuchać na zimne.
W Waszyngtonie przedwyborczą atmosferę czuć było także w noc Halloween z soboty na niedzielę. Niektórzy przed domami wystawione mają dynie z wygrawerowanymi napisami zachęcającymi do głosowania.
Przed rezydencją prezydenta w weekend było spokojnie. Na placu przed Białym Domem w niedzielę wieczór zgromadziło się kilkadziesiąt osób. Część głośno wyrażała swoje polityczne postulaty, ale większość stanowili przechodnie robiący zdjęcia czarnemu ogrodzeniu na ponad dwa metry. Postawiono je w trakcie protestów na wiosnę; obecnie są na nim wywieszane antyrasistowskie i antyprezydenckie hasła.
Na fali oburzenia po zabójstwie przez policję w Minneapolis Afroamerykanina George'a Floyda przez Waszyngton w maju i czerwcu przeszły gwałtowne protesty przeciwko brutalności policji. Po zmroku dochodziło do starć z funkcjonariuszami oraz przypadków demolowania i okradania sklepów.
Pod koniec października w Waszyngtonie ponownie było niespokojnie. W nocy z poniedziałku na wtorek i z wtorku na środę przed komisariatem na północy miasta dochodziło do starć z policją. Funkcjonariusze używali gazu łzawiącego i granatów hukowych. Tłum wzburzyła śmierć 20-letniego czarnoskórego mężczyzny, który zmarł w szpitalu w kilka dni po potrąceniu w trakcie policyjnego pościgu.(PAP)
Reklama