"WSJ" obawia się, że nie wszystkie głosy oddane pocztą dotrą na czas
- 11/01/2020 03:24 PM
Dziennik "Wall Street Journal" obawia się, że nie wszystkie głosy oddane korespondencyjnie zostaną dostarczone na czas. Do piątku w kluczowych stanach ponad siedem milionów wysłanych obywatelom kart wyborczych nie zostało zwróconych - wylicza "WSJ".
Wyliczenia "WSJ" dotyczą 13 stanów, w których rywalizacja między kandydatami jest najbardziej zacięta i w których głosy oddane przedterminowo, by zostać uwzględnione, muszą spłynąć najpóźniej w dzień wyborów. Z analizy wykluczono stany, w których karty wyborcze można przyjmować po wtorku, o ile mają one stempel z wcześniejszą datą. To m.in. Pensylwania oraz Karolina Północna.Siedem milionów pakietów, które nie trafiły jeszcze do komisji w uwzględnionych przez "WSJ" stanach oznacza ponad jedną czwartą z wysłanych do wyborców.
Dziennik wyraża obawy, że listonosze nie dadzą rady dostarczyć wielu głosów na czas i wskazuje, że w ostatnim tygodniu października w wielu miejscach przy przesyłkach są zastoje. Amerykańska poczta przyznaje, że odnotowuje wzmożony ruch i zapewnia, że podjęła nadzwyczajne środki, by karty wyborcze spływały na czas. Jej pracownicy często pracują w nadgodziny oraz niedzielę.
Podana przez "WSJ" liczba nie oznacza, że tyle kart zalega obecnie na poczcie. "Niektórzy wyborcy, którzy poprosili o karty wyborcze do swoich skrzynek, mogą głosować osobiście w lokalach lub w ogóle nie głosować. W niektórych stanach, np. w Kolorado, pakiety wyborcze wysyłane są pocztą do każdego uprawnionego do głosowania (...). W wielu stanach, w tym na Florydzie i w Arizonie, karty wrzucać można w specjalnych skrzynek, które nie należą do poczty" - tłumaczy "WSJ".
Gazeta wyraża jednak obawy przed chaosem wyborczym w pierwszym tygodniu listopada. W niektórych stanach karty z wczesnego głosowania mogą okazać się decydujące. "WSJ" spekuluje, że może tak być w Michigan, Wisconsin, Arizonie i na Florydzie. To stany, w których w 2016 roku nieznacznie zwyciężył prezydent Donald Trump.
W Michigan, w którym w 2016 roku Trump wygrał z przewagą nieco ponad 10 tys. głosów., do czwartku nie zwrócono ponad 700 tys. pakietów. Według "WSJ" przysyłka pocztowa trwa w tym stanie obecnie średnio ponad sześć dni. "To rodzi pytanie, ile z tych kart może napłynąć za późno, a następnie nie zostać zliczone. Ostatecznym terminem liczenia głosów w stanie Michigan jest dzień wyborów" - pisze dziennik.
W dystrybucyjnym centrum pocztowym USPS Pontiac Metroplex w tym stanie "panuje w ostatnich dniach kampanii chaos". "Przesyłki ekspresowe piętrzą się na podłodze. Niektóre niezwiązane z wyborami listy opóźnione są już o dziewięć dni mimo że dodatkowi pracownicy działają po 12 godzin na dobę i siedem dni w tygodniu" - informuje "WSJ", powołując się na źródło w poczcie.
Podobny problem występuje w Arizonie, w której Trump pokonał cztery lata temu demokratkę Hillary Clinton o mniej niż 100 tys. głosów. W tym roku w Arizonie do komisji nie zwrócono do czwartku ponad 1,2 mln pakietów. To stan z najwolniej działającą pocztą w USA, średnio dostarczenie przesyłki trwa ponad tydzień.
Wybory prezydenckie odbędą się we wtorek. Do soboty we wczesnym głosowaniu udział wzięło co najmniej 90 mln Amerykanów, to ponad 65 proc. finalnej wyborczej frekwencji w 2016 roku. Dane te wskazują, że prawdopodobnie padnie frekwencyjny rekord.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama