Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:18
Reklama KD Market

Emocjonalna zawierucha

Emocjonalna zawierucha
Wydawałoby się, że kiedy minie wrzesień, wiele rzeczy się uspokoi, przynajmniej tych związanych z przedszkolem lub szkołą naszych dzieci. Przyszedł już październik, a podskórny strach, niepewność jutra i ogólnie mówiąc stres, nadal trwa. Ten rok jest bowiem inny. Sytuacja na świecie, ale i wokół nas sprawia, że możemy czuć się niepewnie. Części z nas może się wydawać, że w obliczu tak zmiennej rzeczywistości, jest zwyczajnie bezradna. A dalej, jak pisał J. Kabat-Zinn: „Poczucie zagrożenia może prowadzić do złości i niechęci, a dalej do agresywnych zachowań, napędzanych drzemiącym w nas głęboko instynktem obronnym i chęcią zachowania kontroli.” (Życie, piękna katastrofa). Emocje szaleją! Strach To właśnie on był bohaterem ostatniego artykułu. Dziś występuje jako postać drugoplanowa. Mimo wszystko, wspominam o nim, ponieważ z jednej strony, leży on u podstaw niektórych innych emocji (złość), a dodatkowo pojawia się często w odpowiedzi na czyjeś trudne emocje. Taka zależność występuje dość często właśnie wśród rodziców, którzy przez wiele lat mają ogromne szanse na wielokrotne konfrontowanie się ze strachem, smutkiem czy złością swoich dzieci. Tutaj też pojawia się strach przed dziecięcymi wybuchami i bezradność. Bardzo często zupełnie nie wiemy, jak reagować, a co dopiero pomóc dziecku w oswojeniu tych emocji. Brakuje nam tych umiejętności, ponieważ sami nie byliśmy tego uczeni. Nie zawsze po drodze Każdego dnia mamy do czynienia z wieloma różnymi emocjami tak swoimi, jak i naszych dzieci, partnerów, ludzi, z którymi wchodzimy w jakieś interakcje. Często są one związane z bardzo miłymi chwilami, które chcemy zachować w pamięci na dłużej, ale zdarzają się również „rysy na szkle”. Co ciekawe, znacznie łatwiej i szybciej zwracamy uwagę na te rysy, gorsze chwile, przykre sytuacje. Rick Hanson, doktor psychologii, porównuje mózg człowieka do rzepu na negatywne doświadczenia i teflonu na te pozytywne. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że naturalnie skupiamy się i gromadzimy w sobie przeżycia, z którymi nie koniecznie jest nam po drodze. Takie zbieranie i rozgrzebywanie trudnych sytuacji, na dłuższą metę nie jest dla nas korzystne, prowadzi do postrzegania świata w ciemnych barwach. Zamknięte drzwi O ile jednak bardzo często rozpamiętujemy przeszłość i martwimy się o przyszłość, o tyle nie lubimy tych mniej przyjemnych emocji, które napotykamy na swojej życiowej drodze. A trudne emocje są przecież swego rodzaju posłańcem, który ma przekazać informację, my za to mamy ją odczytać i wypuścić „listonosza”. Tymczasem wolimy zatrzasnąć drzwi przed jego nosem w nadziei, że nigdy się do nas nie dostanie. Tego samego uczymy nasze dzieci! „Natychmiast przestań płakać”, „Złość piękności szkodzi”, „Nie przesadzaj, nie ma się czego bać”, to tylko niektóre z komunikatów, które wysyłamy naszym dzieciom. Ich posłańcy pukają do drzwi, a my zatrzaskujemy je mocno z informacją, że to jakaś pomyłka, że nie należy ich wpuszczać, bo może się to źle skończyć… Informacje nie odebrane jednak, nie znikają w próżni. One stoją i czekają, a kiedy miejsca zaczyna brakować, następuje wybuch. A gdyby tak… …wpuścić posłańca i stanąć z nim twarzą w twarz? Emocje, zanim zapukają do naszego umysłu, pojawiają się w ciele. To chociażby w brzuchu, klatce piersiowej czy w gardle czujemy, że coś się dzieje. Kiedy nauczymy się zwracać na to uwagę, będziemy mogli szybciej zareagować i zastanowić się po co mi ten: smutek, strach, czy złość. Jaką informację niosą ze sobą te emocje. Warto wiedzieć przy tym, że smutek przede wszystkim ma być sygnałem dla innych, że potrzebujemy pomocy. Kiedy jednak utrzymuje się dłużej, zabiera nam siły. Strach – to ochrona, informacja o możliwym zagrożeniu, lub informacja dla przeciwnika, że wolimy się wycofać. Złość tymczasem dodaje nam odwagi kiedy ktoś chce nas skrzywdzić, ale nie zahamowana w porę, może przerodzić się w raniącą wściekłość. Kiedy przyjrzymy się tym emocjom na spokojnie, kiedy powiemy sobie: „Czuję strach/smutek, wściekłość”, lub też do dziecka „Widzę, że jest Ci przykro/smutno/że się boisz”, one same dostrzeżone, zaczynają słabnąć i później już jest łatwiej dotrzeć do ich źródła, czy też zacząć szukać rozwiązania. „Na sucho” Kiedy znajdziemy w sobie pokłady odwagi, aby stanąć twarzą w twarz z emocjami, warto poćwiczyć na sucho i do podobnych ćwiczeń zaprosić dzieci. Najprostszym sposobem jest przypomnieć sobie sytuację, w której czuliśmy wcześniej daną emocję. Nasz umysł nie odróżnia czy sytuacja dzieje się naprawdę, czy tylko o niej myślimy i zaczyna działać. To właśnie wtedy nadarza się sposobność, aby zwrócić uwagę na lokalizację uczucia i jej zapamiętanie. Daj sobie czas na uważność i na poznanie siebie, pamiętając jednocześnie, że warto te ćwiczenie powtarzać, wracać do nich, skupiając się zarówno na emocjach przyjemnych, jak i tych trudniejszych. Z emocjami, bywa trochę jak ze słowami, nasz umysł je interpretuje, zmienia, a później nie wyrażają często tego, co rzeczywiście chcemy przekazać. Dlatego Drogi Rodzicu jest tak ważne, aby nauczyć się odczytywać swoje emocje z ciała, a te pochodzące od innych odczytywać trochę między wierszami. Zamiast zatem skupiać się na tym, co zostało powiedziane, proponuję zastanowić się Dlaczego. To zawsze jest ważniejsze. Iwona Kozłowska jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy. Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…” Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń. Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama