Ostatnio pisałam o obowiązkach i o tym, że dla dzieci dobrze jest, kiedy mają do zrobienia coś więcej niż same zadania szkolne. Nadal podtrzymuję tą opinię, natomiast, kiedy już jesteśmy w temacie obowiązków, motywacji, kar i nagród, to myślę, że warto byłoby również zająć się samą obowiązkowością dzieci w kontekście szkolnym. Obowiązki szkolne bowiem różnią się nieco od tych domowych i często nasze przedszkolaki nie mogą się doczekać aż pójdą do szkoły, a później ich zapał mocno maleje. Czy jest to wynikiem przeciążenia? Jak możemy pomóc naszemu „maluchowi” przyzwyczaić się do całkiem nowych wyzwań?
Poczucie skuteczności
Niemal od pierwszych chwil życia dziecka, rodzice spełniają niezwykle ważną rolę. To oni zajmują się maleństwem, karmią go, przewijają, dbają o dobre samopoczucie i prawidłowy, zdrowy rozwój. To jednak nie wszystko, ponieważ to właśnie oni i ich stosunek do obowiązków wpływają na wykształcenie się u dziecka odpowiedniego poczucia skuteczności.
Poczucie skuteczności to przekonanie, jakie wykształca się w dziecku na temat własnych możliwości radzenia sobie z wyzwaniami, które pojawiają się na drodze życiowej. Kiedy pozwalamy dziecku doświadczać trudności i radzić sobie z nimi, wzmacniamy to poczucie. Jednocześnie wyręczanie przyczynia się do wzmacniania uczuć wprost przeciwnych, czyli braku kompetencji, możliwości i strachu przed nieznanym. Niezwykle znaczącym dodatkiem, swego rodzaju „wisienką na torcie” jest relacja między rodzicami a dzieckiem. Kiedy nasz maluch dorasta w bezpiecznym otoczeniu, przy kochających i reagujących rodzicach, znacznie łatwiej jest mu podejmować próby poznawania otoczenia i własnych możliwości.
Dom i szkoła
Kiedy dziecko idzie do szkoły, jego życie zmienia się w ogromnym stopniu i pojawiają się przed nim nowe wyzwania. Szkoła staje się miejscem największej aktywności. Nasz maluch przede wszystkim kontynuuje zdobywanie informacji o świecie, a także o sobie. Z jednej strony ma za zadanie budować swoją niezależność, samodzielność, a przy tym rozwijać swoje życie społeczne.
Dziecko, które wcześniej w domu miało szansę radzić sobie z wyzwaniami, osiągać sukcesy i rozwijać swoje umiejętności, teraz ma szansę na zdobywanie kolejnych doświadczeń (być może pozytywnych), tym razem szkolnych. Takim zdarzeniom towarzyszą emocje i komentarze ze strony zarówno nauczycieli, jak i rówieśników, i tym samym buduje się poczucie skuteczności szkolnej. Ta z kolei wpływa na nastawienie dziecka do szkoły i obowiązków z nią związanych.
Jak wspierać dziecko na początku?
Pomimo niewątpliwych talentów, które każdy z nas posiada, nikt nie urodził się jeszcze z wiedzą czy umiejętnościami na poziomie eksperckim. To życie i szkoła dają nam szansę na rozwijanie pasji, zdobywanie wiedzy i ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Kiedy nasze dziecko idzie do szkoły, można przyjąć, że potrzebuje około pół roku, aby przyzwyczaić się do nowych warunków, wymagań i odnaleźć się w nich. Jednocześnie my, jako rodzice, możemy mu w tym pomóc, ale nie wyręczając, a będąc swego rodzaju przewodnikiem.
Pierwszy krok to pokazanie dziecku jak się pakuje plecak, przygotowuje potrzebne przybory… Krótko mówiąc robimy przed dzieckiem prezentację i dajemy instrukcje. Kolejny krok, a nawet kilka, to przede wszystkim obecność, a także tłumaczenie, wspieranie i krok po kroku przekazywanie „pałeczki” zarządzania i odpowiedzialności dziecku, aż w końcu będzie radziło sobie samo.
Proste i zarazem trudne, szczególnie kiedy mamy wrażenie, że nasz maluch jest wciąż za mały, za słaby, że jeszcze sobie nie poradzi. Kiedy nachodzą nas takie wątpliwości, warto pamiętać, że tego, co zrobimy za dziecko, ono się nie nauczy!
Kiedy dziecku się nie chce…
W wielu rodzinach można zauważyć pewną ciekawą rzecz, a mianowicie w pewnym momencie rodzicom zaczyna bardziej zależeć niż dzieciom. Kiedy tak się dzieje, że to rodzice pilnują, aby dziecko odrobiło lekcje, przeczytało lekturę, spakowało plecak…, to dziecku przestaje się chcieć, przestaje mu zależeć. W taki właśnie sposób przejmujemy jako rodzice odpowiedzialność za nie swoje zadania. A przecież my już swoją szkołę skończyliśmy i tamte lata już nie wrócą, teraz nadeszła kolej naszych dzieci i warto pozwolić im zdobywać własne doświadczenia.
W chwilach, kiedy obserwujemy bierność naszego dziecka i oczyma wyobraźni widzimy je (o zgrozo!) wchodzące w dorosłość bez wykształcenia i środków do życia, często zaczynamy gadać, przynudzać, aby zmobilizować pociechę do pracy. Czy to jest skuteczna metoda? Według mnie zupełnie nie, a do tego niezwykle męcząca i frustrująca dla samych rodziców.
Wyciągnijmy wnioski i poszukajmy nowych rozwiązań. Być może będzie to umowa z dzieckiem, lub możliwość odpoczynku po szkole, a przed odrabianiem lekcji. Jednocześnie zawsze na czasie będzie po prostu okazanie zrozumienia, że dziecko też może być zmęczone, znudzone lub zniechęcone. Zaufajmy naszym dzieciom i pozwólmy im brać odpowiedzialność za swoje sprawy. Lepiej jak się uczą tej trudnej sztuki na mniejszych wyzwaniach, niż jako dorośli ludzie na sprawach dużo bardziej znaczących.
Iwona Kozłowska jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy. Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…” Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń. Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!