Podejrzany o zastrzelenie zwolennika Trumpa został zabity przez policjantów
- 09/04/2020 01:26 PM
Michael Forest Reinoehl podejrzany w sprawie zastrzelenia zwolennika prezydenta Donalda Trumpa pod koniec sierpnia w Portland zginął w czwartek podczas próby aresztowania. Został zastrzelony przez funkcjonariuszy organów ścigania w Olympii w stanie Waszyngton.
Porucznik Ray Brady z biura szeryfa powiatu Thurston powiedział, że podejrzany poszukiwany przez policję wyszedł z mieszkania i wsiadł do pojazdu. "Kiedy (policjanci) próbowali go zatrzymać, doszło do strzałów" - przekazał Brady. Dodał, że czterech funkcjonariuszy organów ścigania strzelało z broni.
Brady wskazał, że policjanci na miejscu zdarzenia poinformowali, iż podejrzany był uzbrojony, ale w piątek rano śledczy tego nie potwierdzili - podaje dziennik "New York Times".
Nakaz aresztowania za 48-latkiem został wydany przez policję w Portland wcześniej w czwartek, tego samego dnia, w którym Vice News opublikował z nim wywiad, w którym przyznał się do strzelaniny z 29 sierpnia, mówiąc: "Nie miałem wyboru".
Policja w Portland prowadziła śledztwo w sprawie zabójstwa jednego ze zwolenników prezydenta Trumpa, Aarona J. Danielsona, który przybył do centrum tego miasta i starł się z protestującymi przeciwko - jak twierdzą - niesprawiedliwości rasowej i brutalności policji w USA.
Reinoehl, który mieszkał w okolicy Portland, był w ostatnich tygodniach ciągle obecny na demonstracjach w mieście, pomagając protestującym w zapewnieniu bezpieczeństwa i sugerując w mediach społecznościowych, że walka przeradza się w wojnę, w której "będą ofiary" - pisze nowojorski dziennik.
"Jestem w 100 proc. ANTIFA!" - pisał Reinoehl na Instagramie w czerwcu, odnosząc się do luźnej grupy aktywistów, którzy mobilizowali się, by przeciwstawić się grupom, uważanym przez nich za faszystowskie czy rasistowskie. "Jestem gotów walczyć o moich braci i siostry! Nawet jeśli niektórzy z nich są zbyt nieświadomi, by zrozumieć, czym naprawdę jest antifa. Nie chcemy przemocy, ale też przed nią nie uciekniemy!" - pisał.
W wywiadzie z Vice News Reinoehl powiedział, że działał w samoobronie, sądząc, że on i jego przyjaciel mogli zostać zadźgani.
Według policji Danielson został śmiertelnie postrzelony w klatkę piersiową w sobotę 29 sierpnia podczas starć, jakie wywiązały się między zwolennikami Trumpa a lewicowymi demonstrantami. Jak podaje telewizja CNN, przyjaciele Danielsona mówią, że nie był agitatorem, ani nie miał radykalnych poglądów, lecz był "kochającym wolność Amerykaninem". (tos, PAP)
Reklama