Szef Rady Europejskiej Charles Michel poinformował, że zwołuje na środę wideokonferencję przywódców UE, by omówić sytuację na Białorusi. O zorganizowanie nadzwyczajnego szczytu w tej sprawie zabiegał polski premier Mateusz Morawiecki. Przywódcy UE mają wysłać sygnał solidarności z Białorusinami.
"Białorusini mają prawo decydować o swojej przyszłości i swobodnie wybierać swojego przywódcę. Przemoc wobec protestujących jest niedopuszczalna i nie można na nią pozwalać" - napisał w poniedziałek na Twitterze Michel.
Wideospotkanie szefów państw i rządów krajów unijnych rozpocznie się w środę o godzinie 12. Z nieoficjalnych informacji ze źródeł unijnych wynika, że przewodniczący Rady Europejskiej jest w tej sprawie w stałym kontakcie z przywódcami UE. Zaproszenie zostało wystosowane do wszystkich liderów unijnych.
Premier Mateusz Morawiecki zwrócił się do Michela o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Rady Europejskiej jeszcze w zeszłym tygodniu. "Musimy solidarnie wesprzeć Białorusinów w ich dążeniu do wolności. Stąd też inicjatywa szefa polskiego rządu, aby nad tą sprawą pochyliła się Rada Europejska" - podano wówczas (10 sierpnia) w komunikacie. Początkowo nie było w tej sprawie pozytywnej odpowiedzi, a UE zdecydowała się na zorganizowanie posiedzenia szefów dyplomacji.
"Sytuacja zmienia się bardzo szybko. Ostatnie wydarzenia uzasadniają, żeby liderzy zajęli się tym tematem" - podkreśliło w poniedziałek źródło unijne.
Jak zaznaczyło UE chce przekazać przez spotkanie na najwyższym szczeblu przesłanie solidarności wobec Białorusinów i podkreślić, że mają oni prawo do decydowania o tym, kto będzie ich liderem i jaka będzie ich przyszłość.
W piątek ministrowie spraw zagranicznych UE dali zielone światło dla rozpoczęcia prac nad sankcjami wobec osób odpowiedzialnych za przemoc i fałszowanie wyników wyborów prezydenckich na Białorusi.
W poniedziałek przebywająca na Litwie kandydatka w wyborach prezydenckich na Białorusi Swiatłana Cichanouska poinformowała, że jest gotowa wziąć na siebie odpowiedzialność za losy swojego kraju.
z kolei prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zadeklarował, że jest gotów podzielić się kompetencjami szefa państwa, "jednak nie pod presją" i nie pod wpływem protestów ulicznych. Na poniedziałkowym spotkaniu z robotnikami w Mińskiej Fabryce Ciągników Kołowych (MZKT) Łukaszenka odrzucił jednocześnie możliwość przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich.
W tych, które odbyły się 9 sierpnia, Cichanouska zdobyła według oficjalnych danych 10,1 proc. głosów. Ubiegający się o reelekcję Łukaszenka miał zdobyć 80,1 proc. głosów. Wielu Białorusinów uważa, że wyniki zostały sfałszowane.
W kraju odbywają się powyborcze protesty. W niedzielę na ulice Mińska i innych miast wyszły setki tysiące Białorusinów w największych w historii kraju pokojowych manifestacjach.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)
Reklama