Co najmniej 52 898 infekcji wykryto w ciągu minionych 24 godzin w Stanach Zjednoczonych - wynika ze środowych danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore. To najwyższy dzienny bilans od początku epidemii.
W środę w Illinois potwierdzono 828 nowych zakażeń koronawirlsem i 30 zgonów z powodu COVID-19. Łączna liczba przypadków śmiertelnych od początku pandemii wzrosła w Illinois do 6 951 - podal stanowy departament zdrowia.
W sumie w USA wykryto już blisko 2,7 mln zakażeń koronawirusem. Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 128 028, w ciągu minionych 24 godzin zmarło kolejnych 706 osób.Tylko w Teksasie wykryto w środę ponad 8 tys. przypadków, o ok. tysiąc więcej niż we wtorek. By ograniczyć rozprzestrzenianie się epidemii oraz odciążyć bliskie swoich limitów szpitale, od piątku w tym stanie na południu USA zamknięto bary.
Na podobny krok w 18 powiatach Kalifornii oraz rejonach Los Angeles i Sacramento zdecydował się w środę gubernator tego stanu Gavin Newsom. Oprócz barów obejmuje to też m. in. kina, kręgielnie i muzea. Rozporządzenie gubernatora obowiązywać ma minimum przez trzy tygodnie.
Burmistrz Los Angeles Eric Garcetti potwierdził w środę, że część diagnozowanych zakażeń związana jest z antyrasistowskimi i antypolicyjnymi protestami w tym mieście.
Do radykalnych wzrostów wykrywanych przypadków koronawirusa dochodzi tuż przed Dniem Niepodległości, które obchodzone jest 4 lipca. Niektóre lokalne władze apelują, by w tym roku Amerykanie wyjątkowo obchodzili to święto w domu. W Waszyngtonie, tak jak co roku, planowany jest jednak wielki pokaz fajerwerków.
We wtorek główny epidemiolog kraju Anthony Fauci apelował, by podczas zgromadzeń zakładać na twarz ochronne maseczki. Ostrzegł także, że niedługo w USA może być wykrywane nawet po 100 tys. zakażeń dziennie.(PAP, tos)
Reklama