Nie wiem, czy to normalne, ale ja bardzo często zapominam, że nie ma w domu pieczywa. Jest to o tyle dziwne, że prawie zawsze jem na śniadanie pieczywo. Wydawać, by się mogło zatem, że nie powinnam zapominać o jego zakupie lub upieczeniu. Jednak często mi się to zdarza.
Tak właśnie ostatnio zaspana dobrnęłam do kuchni i czekając, aż kawa będzie gotowa pomyślałam, że zjem kanapkę… A tu nie ma nawet okruszka pieczywa. Żadnego chleba, żadnej bułki, no po prostu nic. Co począć?
Upiec bułki na sodzie! Robi się je dosłownie chwilę, pieką się niedługo, a najlepiej smakują na ciepło. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Jeszcze udało mi się w międzyczasie zrobić pastę z tuńczyka, moją ulubioną. I po 45 minutach miałam przepyszne śniadanie: chrupiące bułeczki, chrupiące rzodkiewki i pastę. Dobrze mieć takie błyskawiczne przepisy pod ręką. Dlatego z chęcią się nim dzielę i polecam. Dodam, że bułeczki genialnie smakują z dżemem.
Składniki:
3 szklanki mąki pszennej
1 szklanka maślanki
2 łyżki roztopionego masła
1 ½ łyżeczki sody oczyszczonej
pół łyżeczki soli
2 łyżki mleka do posmarowania bułeczek
Opcjonalnie do posypania:
ziarna słonecznika, sezam biały i czarny
Czas przygotowania: 15 min
Czas pieczenia: 20-25 min
Porcje: 9 bułeczek
Piekarnik nagrzej do 370℉, blachę z piekarnika włóż
Wszystkie składniki przełóż do miski i wyrób ciasto. Możesz to robić przy pomocy ręki lub robotem z końcówką hak. Wyrabiaj tak długo, aż składniki się połączą i powstanie elastyczne ciasto.
Ciasto podziel na 9 równych porcji (ja zawsze ważę całe ciasto i dzielę na tyle porcji ile chcę).
Każdą porcję zwiń w kulkę, a następnie uformuj bułeczkę. Ułóż na przygotowanej blasze i rozpłaszcz, bo bułeczki rosną dosyć mocno w trakcie pieczenia.
Każdą bułeczkę posmaruj mlekiem i posyp dowolnym ziarnem. Lekko je przygnieć, dzięki temu nie będą się osypywać.
Bułeczki włóż do nagrzanego piekarnika na 20-25 minut. Piecz, aż się ładnie zarumienią. Po upieczeniu wyjmij na kratkę i wystudź lekko.
Bułeczki najlepsze są tego samego dnia, jeszcze lekko ciepłe.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
fot.arch. Kasi Marks
Reklama