Trzaskowski: jedyne, co prezydent może zabrać, to monopol obecnej władzy
- 06/21/2020 06:15 PM
Prezydent nie może nikomu niczego zabrać, zabrać może tylko rząd. Jedyne, co prezydent może zabrać, to monopol obecnej władzy - powiedział w niedzielę w Białymstoku kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski.
Trzaskowski gościł w niedzielę w woj. podlaskim. Rano spotkał się z mediami i z mieszkańcami Suwałk, z Kołem Gospodyń Wiejskich w Sobolewie, w południe odwiedził Augustów, po południu - wystąpił na Rynku Kościuszki w Białymstoku.
Trzaskowskiego powitał na Rynku Kościuszki prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Ocenił, że samorząd, który okazał się największym sukcesem po 1989 r., jest dzisiaj zagrożony. "Dlatego potrzebujemy silnego prezydenta RP, abyśmy mogli się dalej rozwijać, dlatego wierzę, że witamy tutaj dzisiaj przyszłego prezydenta" - podkreślił Truskolaski.
Trzaskowski nawiązał w wystąpieniu do retoryki wyborczej PiS i prezydenta Andrzeja Dudy, którzy wielokrotnie przestrzegali, że jego zwycięstwo może oznaczać likwidację programu 500 plus czy ponowne podwyższenie wieku emerytalnego. Zapewnił, że nie pozwoli na to. "Przez cały czas rządzący nas próbują straszyć, ale zastanówmy się przez chwilę co może zrobić prezydent RP i co powinien robić silny prezydent. Po pierwsze powinien patrzeć tej władzy na ręce, po drugie powinien wetować złe rozwiązania, te, które na przykład chcą upolitycznić niezależne instytucje czy łamać konstytucję" - podkreślał kandydat KO.
Jak zauważył, prezydent może wychodzić także z inicjatywą - pobudzać rząd do działania wtedy, kiedy jest to konieczne. Podkreślił, że prezydent nie może niczego nikomu zabrać. Zaznaczył natomiast, że jedyne, co prezydent może zabrać, to monopol obecnej władzy. "I to jest niesłychanie ważne, dlatego że ta władza przyzwyczaiła się do tego, że obywatele są dla władzy, a to władza ma być dla obywateli" - powiedział obecny prezydent Warszawy.
Zauważył przy tym, że PiS przyszło rządzić w bardzo łatwych czasach, czasach koniunktury. "Natomiast zbliżają się niestety złe czasy i zobaczymy jak ten rząd, który przecież jeszcze będzie rządził, jak on sobie poradzi w trudnych czasach. I właśnie w trudnych czasach nie może być monopolu rządzących, musi być ktoś, kto będzie im patrzył na ręce, musi być ktoś, kto będzie ich kontrolował" - wskazał Trzaskowski.
Zapowiedział, że kiedy zostanie prezydentem, drzwi do Pałacu Prezydenckiego będą otwarte dla wszystkich, którzy będą chcieli się poskarżyć. Powiedział, że gdziekolwiek jeździ, to ludzie mu mówią, że mają dość. "Chyba żaden rząd w ostatniej historii nie próbował napiętnować tak dużej rzeszy naszych współobywateli" - dodał kandydat KO. Wymienił m.in. żołnierzy i policjantów, którzy choć jeden dzień pracowali przed 1989 rokiem.
Zapowiedział też, że jak zostanie prezydentem, utworzona zostanie komisja krzywd, gdzie wszyscy ci, którzy źle zostali potraktowani przez obecną władzę, uzyskają pomoc. "Jeśli komukolwiek odbierano pracę za poglądy, jeśli ktokolwiek był zaszczuwany, miał problemy, ta komisja krzywd złożona z prawników będzie pomagać" - zapowiedział.
Zarzucił obecnie rządzącym, że wciąż próbują narzucać w debacie publicznej "tematy zastępcze". Tymczasem - jak mówił - Polaków nurtują np. problemy służby zdrowia. "To są dzisiaj nasze prawdziwe problemy - jak walczyć z epidemią. Dzisiaj nawet rządzący nie są w stanie nam powiedzieć, na jakim etapie epidemii jesteśmy. My, samorządowcy, byliśmy na pierwszej linii walki z koronawirusem, razem z lekarzami, z pielęgniarkami, z całym personelem w szpitalach, który narażał swoje życie i zdrowie. I to są dzisiejsze problemy, o tym trzeba dzisiaj porozmawiać" - przekonywał Trzaskowski.
Jak mówił, "mamy dość tematów zastępczych", tego - jak mówił - że władza próbuje uczyć ludzi, czym jest rodzina i czym jest patriotyzm, a także czym jest prawda, "często uciekając się do manipulacji". "Płacąc miliardy na telewizję publiczną, która niestety tak często ucieka się do manipulacji i do przeinaczania faktów. Ale powiem wam jedno - polskie społeczeństwo i Polacy są zbyt dumni, żeby ktoś nam wybierał nauczycieli" - zaznaczył kandydat KO na prezydenta.
Zarzucił również PiS i prezydentowi, że nie spełnili swych obietnic, a próbują rozliczać Platformę Obywatelską. "Próbują nas rozliczać, mimo że rządzą od pięciu lat. Naprawdę ten slogan +a wy przez ostatnie osiem lat+ już niestety nikogo nie przekona. Dzisiaj to oni rządzą, to ich trzeba rozliczyć i trzeba im zadać trudne pytania. Trzeba rządzącym i panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie zadać pytania bardzo proste - co z pomocą dla frankowiczów, gdzie kwota wolna od podatku, gdzie emerytury wolne od podatku, gdzie zmniejszone znacząco kolejki w służbie zdrowia, co z edukacją, którą próbujecie zniszczyć i wprowadzić w absolutny chaos. To są dzisiaj pytania" - podkreślał Trzaskowski.
Przekonywał, że nie należy rozliczać rządów, które rządziły pięć lat temu, ponieważ one już poniosły za to cenę. "I żeby było jasne: tak, ponieśliśmy za to cenę pięć lat temu, również za to, że nie słuchaliśmy dostatecznie, również za to, że podejmowaliśmy decyzje, które były trudne i ta cena została pięć lat temu zapłacona" - oświadczył obecny prezydent Warszawy, w przeszłości m.in. minister w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz.
Na wiec przyszedł też jego przeciwnik, do którego zwracał się raz po raz. "Nawet jeśli pan jest zwolennikiem tej władzy, przyda się, żeby wreszcie ktoś jej spojrzał na ręce, prawda?" - powiedział. Zaapelował też o podziękowanie dla tego człowieka, że miał odwagę przyjść w miejsce, gdzie są tysiące ludzi inaczej myślący.
Wrócił też do tematu planowanej wizyty Andrzeja Dudy w USA, że nie wiadomo, po co tam jedzie, a - jak dodał - pojawiają się informacje, że będzie rozmawiać w sprawie przeniesienia do Polski broni jądrowej czy budowy elektrowni atomowej, co w jego ocenie powinno być konsultowane.
Ostatnim punktem wizyty Trzaskowskiego w Podlaskiem były zwiedzanie monasteru w Supraślu k. Białegostoku, który jest jednym z najważniejszych cerkiewnych ośrodków życia monastycznego w Polsce.(PAP)
Reklama