Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 01:00
Reklama KD Market

Protesty i zamieszki / Protests and Riots

Dorastając w Chicago pod koniec lat sześćdziesiątych, czułem, że świat jest zawsze na skraju protestów i zamieszek. Zaczęło się w 1966 roku, kiedy miałem 18 lat i mieszkałem we wschodniej części Humboldt Park. Któregoś dnia w czerwcu, burmistrz Richard J. Daley ogłosił, że teraz przez tydzień będziemy celebrować kulturę i ludzi z Portoryko. Przerodziło się to w trzydniowe zamieszki na ulicy Division. Pamiętam radiowozy i wyjące syreny wszędzie, i gliniarzy, którzy straszyli nas pobiciem, jeśli nie zostaniemy w domach. Nie minęły dwa lata i zabójstwo Martina Luthera Kinga wywołało serię zamieszek na południu miasta, które skończyły się 11 ofiarami śmiertelnymi, 500 rannymi i ponad 2100 aresztowaniami po dwóch dniach. Pięć miesięcy później odbyła się Konwencja Demokratów i zamieszki, a w dwa lata później zabójstwo Kent State, gdzie Gwardia Narodowa zabiła czterech studentów, co spowodowało zamieszki na kampusach studenckich w całym mieście. To nie były tylko protesty i zamieszki w Chicago. Były częścią większych ruchów. Byłem zaangażowany w niektóre z tych protestów. W 1966 roku aktywnie protestowałem przeciwko wojnie w Wietnamie. Maszerowałem, okupowałem, a raz nawet wziąłem udział w zamieszkach. Większość z tych protestów była pokojowa. Zbieraliśmy się w Parku Granta, słuchaliśmy przemawiających, którzy mówili, jakim złem jest wojna, albo maszerowaliśmy po ulicy State z transparentami, które głosiły: ,,Nigdy więcej wojny”.  Ale czasami protesty stawały się gwałtowne. Dlaczego? Czasami przemoc protestujących była odpowiedzią na przemoc policji. Pewnego razu okupowaliśmy budynek budynek ROTC Uniwersytetu Illinois na skrzyżowaniu ulic Halsted i Roosevelt, kiedy policja zaczęła swoimi pałkami wybijać szyby w oknach na parterze budynku. Niektórzy z protestujących uciekli w poszukiwaniu schronienia, inni zaczęli rzucać w policjantów kamieniami i cegłówkami i wybijać jeszcze więcej szyb. Nie twierdzę, że zawsze winna jest policja. Widziałem protestujących, którzy rozpoczynali zamieszki bez powodu  – wybijając szyby w oknach, rzucając kamieniami, podpalając. Dlaczego stali się uczestnikami zamieszek? Myślę, że byli ludźmi, którzy chcieli przemocy. Znałem niektórych z nich. Protest był dla nich wymówką, by być brutalnym. Po zamieszkach w 1968 roku związanych z Martinem Lutherem Kingiem, władze Chicago powołały komisję, która miała zająć się zamieszkami.  Ustaliła, że jedną z przyczyn zamieszek była „spontaniczna fala stłumionych agresji”. Ten wniosek jest bliski temu, czego nauczyłem się sam przez lata protestów. Większość protestujących i większość policjantów rozumie, po co znaleźli się w tym miejscu. Protestujący chcą nam przekazać, że coś w naszym społeczeństwie nie jest w porządku, a policjanci chcą, żeby protestujący wiedzieli, że protestowanie jest do pewnego stopnia OK. Nauczyłem się także, że jest mała liczba protestujących i policjantów, którzy chcą wyrazić ,,stłumioną agresję”. Chcą rzucać cegłami, palić rzeczy, rozbijać głowy i strzelać gazem łzawiącym, ponieważ dzięki temu czują, że żyją. To są ludzie, na których musimy uważać.

Protests and Riots

Growing up in Chicago in the late 1960s, I felt that the world was always on the edge of protests and riots.   This feeling started in 1966 when I was 18 years old and living just east of Humboldt Park.  One day early in June, Mayor Richard J. Daley announced there was going to be a week-long celebration of Puerto Rican culture and people.  It turned into a riot on Division Street that lasted 3 days.  I remember squad cars and sirens everywhere and cops threatening to beat us if we didn’t stay in our homes.   Less than two years later, Martin Luther King’s assasination sparked a series of riots on the Southside that resulted in 11 deaths, 500 injuries, and more than 2,100 arrests in two days of rioting.  Five months later, there were the Democratic Convention riots, and two years after that the Kent State killings where the National Guard’s killing of four students fueled riots on college campuses all over the city.  These, of course, weren’t the only protests and riots in Chicago.  These were just the big ones. I was involved with some of these protests.  Starting in 1966, I actively protested against the Vietnam War.  I marched and picketed, and once I even rioted.   Most of the time, these protests were peaceful.  We would gather at Grant Park and listen to speakers telling us how wrong the war was, or we would march up State Street with signs that said no more war.  But sometimes the protests became violent.   Why did they become violent?  Sometimes, they became violent as a response to cops being violent.  One time, we were picketing the University of Illinois’ ROTC building at the corner of Halsted and Roosevelt, and the cops there started breaking windows on the first floor of the building with their billy clubs. Some of the protesters ran to safety, others started throwing rocks and bricks at the cops, breaking even more windows.   I'm not saying the cops are always to blame.  I also saw protesters become rioters without any kind of provocation, breaking windows, throwing rocks, starting fires.  Why did they become rioters?  I think they were people who wanted violence.  I knew some of these rioters.  The protest was just an excuse to be violent for them.   After the 1968 Martin Luther King riots, the City of Chicago set up a committee to look into the riots.  One of the things they determined was that one of the causes of the riots was “a spontaneous overflow of pent-up aggressions.” That statement comes close to summing up what I learned from my years of protesting.  I learned the majority of the protesters and a majority of the police officers understood why they were there.  The protestors wanted you to know that something in our society is not right, and the police officers wanted the protesters to know that protesting is okay up to a certain point.  I learned also that there’s a minority of protesters and police officers who wanted to express their “pent-up aggression.”  They wanted to throw bricks and burn things and bust heads and shoot tear gas because it made them feel alive. These are the people we need to watch out for.   John Guzlowski amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University. — John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama