10 maja obchodzimy w USA Dzień Matki – dla wielu z nas najważniejsze święto w roku związane z najpiękniejszą i jednocześnie najtrudniejszą rolą życiową.
Wszystkim mamom: młodszym i starszym, spełnionym i oczekującym, pracującym w pracy i pracującym w domu, mamom chłopców i dziewczynek, jedynaków i gromadek dzieci, mamom maluchów, starszaków, nastolatków i dorosłych dzieci, mamom wesołym i tym, którym po policzkach płyną łzy, mamom cierpliwym i tym z cierpliwością już na wyczerpaniu, mamom silnym i opadającym z sił, mamom, które wiedzą wszystko i tym niepewnym, czy wiedzą jeszcze cokolwiek, słowem, wszystkim mamom życzymy wytrwałości, miłości, szczęścia, zrozumienia, dumy z dzieci i oczywiście zdrowia!
Z okazji Dnia Matki o swoim macierzyństwie opowiadają nam: Kasia Grela, Olena Kaszuba i Ania Warias – młode mamy prowadzące facebookową grupę „Polskie mamy w Chicago”.
Kasia Grela
Szczęśliwa żona, mama dwójki dzieci 3,5-letniego Aleksa i 10-miesięcznej Izy, dumna właścicielka Red Fire Events
„Bycie mamą wiąże się dla mnie z odkryciem w sobie siły, o istnieniu której nie miałam wcześniej pojęcia. To również opanowanie na co dzień strachu, którego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić. To najcięższa praca, a zarazem najlepsza, jaka może przytrafić się w życiu.
Zostałam mamą w wieku 34 lat, po długoletniej walce o dziecko. Poddaliśmy się długiej, bolesnej i bardzo kosztownej procedurze in vitro. Bolesnej nie tylko ze względu na setki zastrzyków, ale również ze względu na obciążenie psychiczne. Nigdy nie żałowałam jednak tej decyzji i powtórzyłam procedurę w 2019 roku. Mam 3,5-letniego synka Aleksa i 10-miesięczną córeczkę Izabellę. Obydwoje są moimi największymi skarbami.
Kiedyś ktoś mądry powiedział, że kobieta może znieść wiele! Te słowa są prawdziwe, oddają wytrzymałość matek. Gdy zostałam mamą, moje życie zmieniło się diametralnie. Sprawy związane z dziećmi wysunęły się na pierwszy plan, niektóre sprawy zeszły na drugi, lista priorytetów zdefiniowała się na nowo. Dzieci pozwoliły nam, mnie i mojemu mężowi, odkryć drugą miłość, nie tylko do dzieci, ale również do siebie! Dzieci pokazały nam świat inny niż ten, który znaliśmy i mieliśmy do momentu ich pojawienia. I jest to świat nie tylko nieprzespanych nocy, kolek i chorób, ale także świat pełen małych rączek, pięknych oczu wpatrzonych w nas, kolorowych bajek, piosenek, świat pełen bezgranicznej miłości.
Codziennie patrzę na moje dzieci: jak rosną, jak się uczą, jak zdobywają nowe umiejętności. Każdego dnia otrzymuję od nich milion całusów i przytulasów. Najpiękniejsze słowa, jakie słyszę w życiu, to codzienne, wieczorne: „Kocham Cię, Mamo!”. Dla tych słów warto żyć.
Zawsze powtarzano mi, że dziecko potrafi odmienić świat. I ja się z tym zgadzam w stu procentach, dziecko odmienia świat na zdecydowanie piękniejszy!
Kiedy mój synek pojawił się na świecie, mój mąż okazał się najlepszym tatą, jakiego mogłam sobie wyobrazić. Oddał się synkowi bezgranicznie i pomagał mi w każdej najmniejszej rzeczy. Dużym wsparciem były dla mnie również koleżanki z naszej grupy ‘Polskie mamy w Chicago’, które zawsze służyły mi swoją radą i doświadczeniem – jestem bardzo wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze Olenę i Anię, z którymi łączy mnie przyjaźń i na które zawsze mogę liczyć.
Z obserwacji w grupie widzę, że wiele mam rezygnuje z pracy zawodowej i poświęca się dzieciom. W moim przypadku pewnie byłoby tak samo, gdyby nie pomoc mojej niezawodnej mamy, która zdecydowała się przylecieć do nas z Polski i pomóc nam w opiece nad maluchami do chwili, gdy będą mogły iść do Day Care lub przedszkola. Tak było z moim synkiem i tak jest teraz z moją córeczką. Dzięki mojej mamie mogłam wrócić do pracy po 4 miesiącach, mogłam otworzyć własną firmę, organizować akcje charytatywne, inspirować inne mamy.
Wiem, że wiele z nas, matek, nie ma takiej pomocy i zostaje w domu z dziećmi. Za to wielki ukłon w ich stronę.
Zupełnie inaczej ustawione są również teraz moje priorytety w sprawach najmniejszych, nawet na zakupach. Zwykle teraz jest tak, że idę na zakupy dla siebie, a wracam z naręczem ubrań i zabawek dla dzieci. No i z kawą ze starbucks dla siebie.
Moje dzieci są moim życiem. Jak każdy rodzic, chciałabym dla nich jak najlepiej, ale wiem, że nie będziemy przelewać na nie naszych niepełnych marzeń czy ambicji. Nie będę zmuszać ich do rzeczy, na które nie będą miały ochoty ani do zajęć, na które nie będą chciały chodzić. Chcę im dać wybór – niech rozwijają się w dziedzinach, w których dobrze się czują. Jeśli mój syn zechce być np. piłkarzem – w porządku, zrobię wszystko, żeby mu w tym pomóc. Ale jeśli nie będzie lubił sportu, nie będę go zmuszać do uprawiania go, tak jak robi wiele znanych mi matek.
Oczywiście, pewnie jak każdy rodzic, także i my z mężem mamy wyobrażenia o przyszłości naszych dzieci. Ale nie będziemy robić nic na siłę.
Moja rada dla wszystkich mam: Nie pozwólcie, by wasze niespełnione ambicje były nieszczęściem waszych dzieci. Mamom, które oczekują na swoje dzieci, chciałabym powiedzieć, żeby były silne, wytrwałe w swoich postanowieniach, by nie bały prosić o pomoc doświadczone kobiety, mamy, babcie, nie jest wstydem nie wiedzieć, wstydem jest nie prosić o rady, gdy jest taka możliwość. Z takiego podejścia i z potrzeb młodych kobiet powstała grupa „Polskie mamy w Chicago”. Nie bójcie się pytać, nie wstydźcie się dzielić radami, nie bójcie się okazywać swoich lęków, proście o pomoc, bo jest taka możliwość, proście o rady nas, inne mamy. Na grupie jest nas 6000, więc na pewno któraś była w podobnej sytuacji i pomoże. Grupa wiele razy pomogła i mnie, i Olenie, i Ani, i tak samo będzie służyć wam. Bo w grupie siła. Z całego serca życzę wszystkim mamom, które są na naszym forum, a także czytelniczkom ,,Dziennika Związkowego” wytrwałości w macierzyństwie, siły, jakiej daje bycie mamą i słów, które brzmią najpiękniej w ustach naszych dzieci: „Kocham Cię, Mamo!”. Niezapomnianego Dnia Matki 2020!”
Olena Kaszuba
Z wykształcenia filolożka lingwistka, z zamiłowania piekarka amatorka, zakochana w życiu mama dwóch chłopców – 4-letniego Dominica i 3-tygodniowego Vincenta
„Pierwszy raz zostałam mamą 19 maja 2016 roku, wtedy na świat przyszedł mój pierwszy syn, Dominic. Poród trwał 16 godzin i był to czas pełen skrajnych emocji: od bólu i potwornego strachu do ekscytacji i bezgranicznej miłości do kogoś, kogo już się zna, choć nigdy nie nie trzymało się w ramionach. Z tamtego dnia pamiętam najwyraźniej dwa uczucia: potworne zmęczenie i bezgraniczną radość z nowego, najbliższego mi życia. To była podróż całkowicie w nieznane.
Drugi raz zostałam mamą 3 tygodnie temu – 20 kwietnia 2020 urodził się mój drugi synek, Vincent. Ten poród był zupełnie inny, nieprzewidywalny tak bardzo, jak cała sytuacja związana z pandemią. Zaplanowany wcześniej w szczegółach plan runął. Poród w szpitalu trwał 40-50 minut. Mimo że na sali teoretycznie byłam sama, to nigdy nie czułam się tak blisko z moimi ukochanymi mężem i synem. I znów, z porodu zapamiętałam ból, który przysłaniał mi oczy. Chwilami byłam przekonana, że mam halucynacje z bólu. Początkowy ból przerodził się w radość i moje serce rozpłynęło się w oczach kolejnego chłopca w moich ramionach.
Poradniki nie opowiadają o „tej drugiej” stronie porodu, milczą o niej również kobiety: szwy, potworne skurcze macicy, często gorsze od samego porodu, obolałe piersi, brak mleka i wiele innych historii. Może nie mówimy, żeby zapomnieć, żeby jeszcze móc kiedyś wrócić na tę ścieżkę po kolejne życie? Mimo trudności, niewygody, bólu, wyzwań fizycznych, w witaniu dzieci na świecie niezwykłe są radość i uwielbienie dla nowego życia.
Najlepszym, co możemy dzieciom dać, jest nauka cierpliwości i wyrozumiałości. Kiedyś byłam zupełnie inną osobą – nerwową i naprawdę mało mnie obchodziło współczucie oraz zrozumienie innych ludzi. Dzieci nauczyły mnie cierpliwości i nieoceniania innych.
Zawsze mi się też wydawało, że nie umiem zarządzać czasem. Życie jest przewrotne – przy dzieciach moje umiejętności logistyczne wyniesione z pracy oraz umiejętność planowania są nieodzowne.
Ale bywa też ciężko. Najtrudniejszy dla mnie jest brak snu. Nie odczuwałam tego, gdy miałam 20 lat. Teraz, po kolejnych dziesięciu, sytuacja jest zdecydowanie inna. Czuję też ciążącą na mnie odpowiedzialność za dwie małe istoty, z tej odpowiedzialności nikt mnie nie może zwolnić do końca życia. Tak, czuję presję i ogromne zmęczenie psychiczne oraz fizyczne.
Moim wsparciem zawsze jest i była moja rodzina, która akceptuje mnie w każdym wydaniu i daje ogromny zastrzyk energetyczny oraz emocjonalny.
Po urodzeniu dzieci, w moim życiu nastąpiło całkowite przewartościowanie potrzeb. Teraz jest „ich” czas – czas dzieci, moich synów. Będąc mamą, zrezygnowałam z części swoich potrzeb nie z przymusu, ale z własnej chęci i woli. Nowe potrzeby zastąpiły stare i – tak naprawdę – nie ma czego żałować. Dzieci dały mi potrzebę ciągłego rozwoju i poszukiwań, stałam się odkrywcą żądnym wiedzy.
Rzadko biorę sobie do serca rady innych ludzi, każdy ma inne doświadczenie życiowe, nie chcę się kierować obcymi emocjami i przeżyciami innych osób. Słucham swojego wewnętrznego głosu i własnej intuicji. Moje dzieci przyniosły mi w darze cierpliwość, za to jestem szalenie wdzięczna.
Za kilkanaście lat chciałabym zobaczyć jak moje dzieci są samodzielne, osiągają zamierzone cele, nie boją się ryzyka i je podejmują, stymulują innych do rozwoju.
Mamom, które oczekują na swoje dzieci, chciałabym powiedzieć – poród to dopiero początek drogi, to ułamek z życia, chociaż jest tak intensywny, że zostaje z nami na zawsze. Nie należy się go bać, dobrze jest mieć plan i jednak być gotowym na nagłe zmiany.
Co daje mi bycie z innymi mamami na forum? Satysfakcję z tego, że można stworzyć pozytywną społeczność matek, które chętnie sobie pomogą, nawet jeżeli są na dwóch krańcach świata. Czerpię ogromną radość z tego, że mogę być pożyteczna dla innych, mogę udzielić wsparcia wtedy, gdy inne mamy czują się samotne i opuszczone, a przecież każda z nas czasem tak się czuje.
Mój dom i moje serce są otwarte dla nich każdego dnia.
Innym mamom chcę życzyć wytrwałości! Macierzyństwo to nie jest bajka! Nie zawsze wszystko kończy się happy endem. Macierzyństwo jest pełne bardzo różnych, skrajnych emocji, jest stresujące pod względem odpowiedzialności i bywa bardzo samotne. I jednocześnie – bycie mamą jest niezrównanym szczęściem, nawet z tą drugą stroną medalu, pełną łez, smutku i żalu, jest najpiękniejszą przygodą życiową. I tych wspaniałych, maminych przygód życzę wszystkim mamom z okazji ich święta”.
Ania Warias
Szczęśliwa żona, mama 4-letniej Charlotte, prowadząca swoją firmę businesswoman, siostra, córka, ciocia, przyjaciółka
„Najlepszym dniem w moim życiu był ten, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Moja córeczka, Charlotte, ma już 4 lata, a ja tamten dzień pamiętam jak dziś. Poród nie był łatwy, karmienie piersią – nieudane, w rezultacie rok spędziłam z laktatorem przy piersi. Tak samo ciężkie były nieprzespane noce. Pierwsze miesiące macierzyństwa były niełatwe i dla mnie, i dla męża. A jednak nie zmieniłabym tego czasu na nic innego. Dziecko to siła. Bez Charlotte byłabym słaba i zapewne bardziej leniwa. Teraz na lenistwo nie mam czasu, bo cały czas coś się dzieje. Świat, który znałam przed dzieckiem, wywrócił się do góry nogami. A od dnia porodu jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
Chyba nie będę też specjalnie oryginalna, ale muszę powiedzieć, że dopiero po narodzeniu Charlotte zrozumiałam, czym jest nasza rodzina. Nasz dom się stał pełny. Stałam się nagle niezwykle bogata i silna, nie przez pieniądze, ale przez ślepą miłość do dziecka. Dzięki Charlotte widzę świat przez innymi oczyma.
Przed narodzinami córki myślałam też, że ciężko będzie mi zrezygnować z naszego ‘szybkiego’ trybu życia. Teraz nie wyobrażamy sobie z mężem powrotu do tego poprzedniego. Dni są wolniejsze, ale pełne wrażeń i nowych uczuć.
Najtrudniej było mi tuż po narodzinach Charlotte, kiedy wróciłam do domu z maleńkim dzieckiem. Nie wiedziałam, jak ogarnąć nową rzeczywistość. Miałam doświadczenie jako niania, a i tak potwornie bałam się codzienności. Nie wiedziałam, co zrobić, żeby nie zepsuć dziecka, żeby zrobić wszystko tak, jak należy. Jak spędzać czas z tak małym dzieckiem? Tysiąc pytań. Dużo by mówić. Nie, nie było łatwo. I w dodatku te skaczące hormony, o których tak naprawdę dużo matek nie mówi. Chyba te pierwsze tygodnie były najtrudniejsze, na pewno nie tego oczekiwałam.
Najlepszym dla mnie wsparciem i oparciem był mój mąż. Mogę z perspektywy czasu powiedzieć, że stanął na wysokości zadania. Wspierał nas w dzień i w nocy. Mariusz jest świetnym tatą od pierwszego dnia. Uwielbia spędzać czas z Charlotte. Wszystko, co trzeba zrobić z nią, robi sam z siebie, z uśmiechem na twarzy nawet po najcięższym dniu w pracy. I za to go kocham. Codziennie jest przy nas moja mama i wspiera nas poradami i pomocą nieocenioną.
Nie było mi łatwo wyjść do pracy na cały dzień. Od kiedy mam Charlotte, pracuję mniej. I kiedy już jestem poza domem, tak planuję swój grafik, żeby szybciej wrócić do domu. Dzięki temu, że mam swój biznes, mogę czas planować elastycznie. Kiedy nie ma mnie w domu, Charlotte jest z moją ukochaną mamą, Barbarą. To daje mi spokój, po prostu wiem, że Charlotte jest w najlepszych rękach.
Mówiono mi, że życie zmieni się, kiedy zostaniemy rodzicami. Zmieniło się na lepsze. Nadal staramy się znaleźć trochę czasu wyłącznie dla siebie i z radością mogę powiedzieć, że to się udaje.
Lubię patrzeć jak Charlotte patrzy na świat. Chciałabym kiedyś zobaczyć moje dziecko dumne z nas i z siebie.
Każda z nas wie, że macierzyństwo nie jest łatwe, ale chciałabym, żebyśmy my, matki, umiały się cieszyć chwilą, małymi i większymi sprawami naszych dzieci.
Innym mamom chcę życzyć, żeby nie zapominały o sobie, żeby znalazły chwilę dla siebie! Każda z nas kocha swoją rodzinę, ale musi kochać również siebie, żeby kochać innych”.
Katarzyna Korza
[email protected]
Reklama