Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 04:42
Reklama KD Market

Ostatnie pożegnania trudniejsze w dobie pandemii

Ostatnie pożegnania trudniejsze w dobie pandemii
fot. Pixabay.com
Z kaplic wyniesiono tapicerowane kanapy i dekoracje, a zostawiono jedynie dziesięć gołych krzeseł. Do pomieszczenia, gdzie leży zmarły dopuszczanych jest łącznie nie więcej niż 10 osób. Śmierć nie wybiera, lecz gdybyśmy mogli zaplanować pogrzeb, oby nie przypadł on w czasie pandemii koronawirusa.

W ostatnich dniach marca Wanda Juda z Chicago pochowała ciotkę. W domu pogrzebowym było dziesięć osób. Wszyscy musieli stać sześć stóp od siebie. Nie było przytulania, szukania otuchy w objęciach najbliższych, ani nawet uścisków dłoni. Obsługa kaplicy rozdawała żałobnikom maski i rękawiczki. Był jeden bukiet. Krótka modlitwa, przejazd na cmentarz Maryhill i szybki pochówek zajęły łącznie nieco ponad godzinę. Trumnę nieśli grabarze i pogrzebowi. 90 procent rodziny w ogóle nie mogło pożegnać krewnej.

– Trudno to nawet nazwać pogrzebem. Przede wszystkim, nie było mszy. Dla ludzi, którzy są wierzącymi katolikami, to było chyba najbardziej przykre. Nie można się było wspólnie pomodlić, należycie pożegnać ciotki, odprawić takiego pogrzebu, na jaki zasłużyła sobie całym życiem – mówi Juda. Pogrzeb a dystansowanie społeczne

W obliczu wybuchu pandemii koronawirusa domy pogrzebowe w całym kraju otrzymały nowe wytyczne od Krajowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Pogrzebowych (National Funeral Directors Association, NFDA) sporządzone na podstawie zaleceń krajowego centrum ds. chorób zakaźnych (Centers for Disease Control and Prevention, CDC). „Choć NFDA jest głęboko przywiązane do promowania wartości pogrzebu, bezprecedensowa pandemia koronawirusa (COVID-19) wymaga od naszego zawodu zrównoważenia wyznawanych wartości z potrzebą: spłaszczenia krzywej pandemii, ochrony zdrowia uczestników, pracowników domu pogrzebowego oraz duchowieństwa/celebranta i zredukowania możliwości rozprzestrzeniania się wirusa i masowych ofiar śmiertelnych.” – czytamy w najnowszym oświadczeniu NFDA z 1 kwietnia.

Dalej stowarzyszenie zaleca ograniczenie liczby uczestników pogrzebów do 10 najbliższych osób, o ile lokalne przepisy nie są bardziej restrykcyjne. Liczba ta nie obejmuje personelu domu pogrzebowego i cmentarza oraz duchownego. Domy pogrzebowe muszą postępować zgodnie z zasadami dystansowania społecznego.

W obrębie Chicago podobne zalecenia wydała Archidiecezja Chicagowska, której podlegają cmentarze katolickie. W dyrektywie wydanej 17 marca podkreśla się, że zabronione jest uczestnictwo w pogrzebie dodatkowych osób, które przykładowo czekają w samochodach lub kręcą się w sąsiedztwie grobu. Do dyrekcji cmentarzy wpłynęło wiele skarg dotyczących dużych zgromadzeń, które mają miejsce na cmentarzach po odejściu służb pogrzebowych.

– Pogrzeb i dystansowanie społeczne nie idą ze sobą w parze – mówi Claudette Zarzycki, właścicielka i przedsiębiorca pogrzebowy z Zarzycki Manor Chapels, Ltd., które obsługują wiele polskich rodzin. – Bardzo trudno jest powiedzieć rodzinie, że musi wybrać 10 osób na pogrzeb bliskiej osoby. Dla rodzin to jeszcze trudniejsze, bo kogo wybrać? Zawsze przeżywamy z rodzinami żałobę po stracie kogoś bliskiego – i to ta pierwsza, najważniejsza żałoba. Teraz mamy jeszcze drugą żałobę – niemożność dopuszczenia do zmarłego i jego rodziny wszystkich bliskich osób. To chyba najtrudniejsza rzecz, z jaką musi zmierzyć się dziś przedsiębiorca pogrzebowy. Gołe krzesła w kaplicy

Z kaplic Zarzycki Manor wyniesiono już wszystkie tapicerowane kanapy, dekoracje i zostawiono jedynie dziesięć gołych krzeseł, rozstawionych w odpowiedniej od siebie odległości. Do pomieszczenia, gdzie leży zmarły, dopuszczanych jest łącznie nie więcej niż 10 osób, a po ich wyjściu wszystko zostaje gruntownie czyszczone i odkażane.

Zmieniły się również procedury dotyczące odbierania ciał ze szpitali, domów i domów opieki. Wszyscy zaangażowani w usługi pogrzebowe – przedsiębiorca pogrzebowy, balsamista, kierowca traktują dany przypadek tak, jakby był on zakaźny. Zarzycki podkreśla, że w kontakcie ze zwłokami zawsze stosowane są środki ochronne, lecz teraz użycie rękawiczek, masek i odzieży ochronnej stało się absolutnie nieodzowne.

Według zaleceń wydanych przez NFDA w połowie marca, ciała osób, które zmarły wskutek COVID-19 mogą być balsamowane i wystawione na widok dla rodzin. – Po balsamowaniu ciała nie ma ryzyka transmisji wirusa – mówi Zarzycki. Choć w dwóch domach pogrzebowych firmy nie zanotowano jeszcze wzrostu liczby pogrzebów z powodu panującej pandemii, ich właścicielka mówi, że jest przygotowana na wszystko.

– Na początku rodziny były nieświadome nowych reguł, było dużo wyjaśniania. Od końca marca nie ma już takiego zaskoczenia. To kombinacja doniesień z mediów, lokalnych i federalnych rozporządzeń. Ludzie widzą już, że to poważna sprawa. – Rodzina była bardzo wyrozumiała – mówi o nietypowym pogrzebie ciotki Wanda Juda. – Wszyscy się boją – mają dzieci, wnuki. Większości osób po sześćdziesiątce z reguły coś dolega, a to przecież właśnie one są najbardziej narażone na zachorowanie.

NFDA zachęca domy pogrzebowe do wykorzystania technologii do internetowej transmisji pogrzebów czy uroczystości żałobnych dla rodziny i przyjaciół, którzy nie mogą być na nich fizycznie obecni. Tak było w przypadku pogrzebu ciotki Wandy Judy i usługę tę oferują również domy pogrzebowe Zarzycki. Możliwości jest wiele, łącznie z Facebookiem, jednak – jak zaznacza właścicielka – ostateczną decyzję podejmuje zawsze rodzina zmarłego, która musi również podpisać stosowne oświadczenie.

Prochy tak, ciała nie

Jeszcze bardziej dramatyczna sytuacja z pogrzebami panuje w Polsce. Wujek Sylwii Rozynskiej z Chicago zmarł w Polsce 3 kwietnia po długiej chorobie. Na pogrzeb w Ełku mogło przyjść tylko pięć osób. – Szybkie wystawienie zwłok w kaplicy przycmentarnej, bez mszy, szybki pochówek i rozejście się. Dalekie to było od prawdziwego polskiego, uroczystego pogrzebu. Na cmentarzu za niepożądaną obecność rozdawane są mandaty w wysokości 500 zł – relacjonuje Rozynska.

Zmieniły się również przepisy dotyczące popularnej wśród rodzin polskich imigrantów praktyki wysyłania zwłok do Polski. Jak napisała w e-mailu do nas Joanna Żurawska, kierownik ds. transportu międzynarodowego z firmy Apokalipsa, zajmującej się międzynarodowym transportem zmarłych, sytuacja w Polsce jest bardzo dynamiczna i prawie codziennie wprowadzane są nowe regulacje w sprawie epidemii. Początkowo, 31 marca wszedł w życie wydany przez Ministra Zdrowia zakaz transportu zwłok i prochów do oraz z Polski. W interpretacji służb sanitarnych obejmował on również prochy powstałe z kremacji zwłok. Wskutek interwencji prezesa Polskiej Izby Branży Pogrzebowej, Roberta Czyżaka, od 7 kwietnia zarządzanie przestało obejmować ,,szczątki ludzkie powstałe ze spopielenia zwłok”.

Zmiana tego przepisu i zniesienie zakazu transportu prochów jest niewątpliwym sukcesem Polskiej Izby Branży Pogrzebowej, a dla nas stanowi możliwość niesienia realnej pomocy rodzinom osób zmarłych poza Polską i umożliwienia pochowania ich bliskich na naszej ojczystej ziemi” – napisała Żurawska.

Claudette Zarzycki zaznacza, że w przypadku rodzin, które ze względu na pandemię nie mogą wysłać trumny ze zwłokami bliskich zmarłych do Polski, dom pogrzebowy może je przetrzymać lub tymczasowo pochować na cmentarzu w grobie murowanym.

Jeszcze będziemy mogli się przytulić

– Tak jak sama śmierć tworzy chaos i dezorientuje, tak rytuał pogrzebowy daje poczucie przewidywalności i normalności, zarówno dla opuszczonych, jak i dla całej społeczności. Dla opuszczonych – poczucie bezpieczeństwa, stabilności, wsparcia ze strony innych żałobników, a także w znacznej mierze pomaga rodzinie zaakceptować śmierć ukochanej osoby i przetrwać smutek i rozpacz. Pozbawienie tego swoistego ukojenia w czasie pandemii, gdy ograniczona jest liczba uczestników pogrzebu i niemożliwy jest kontakt fizyczny, może mieć wpływ na przeżywanie pierwszych etapów żałoby. Trudno jest zastąpić fizyczną obecność bliskiej osoby przy żałobniku, ale w czasie kryzysu takiego jak pandemia, jesteśmy w stanie zaadaptować się w różny, czasem całkiem nieoczekiwany sposób. Żałoba jest przeżywana bardzo indywidualnie i nie kończy się na pogrzebie. Ostatnim jej etapem jest akceptacja, która nastąpi z upływem czasu i bez względu na to jaki był pogrzeb – mówi psycholog Katarzyna Pilewicz z Psychological Counseling Center.

Według Zarzycki, z niewiadomych przyczyn, co roku w Wielkim Tygodniu jest więcej pogrzebów. W tym roku wszystko jest inaczej i to bez względu na ich liczbę. Właścicielki są w kontakcie z rodzinami, które zmuszone były ograniczyć uroczystości pogrzebowe swoich bliskich. – Wszystkim mówimy, że jeszcze będą mogli odprawić mszę, upamiętnić życie zmarłego, zobaczyć się i przytulić. Na razie pozostaje nam trzymać się mocno tych, których możemy mieć przy sobie.

Joanna Marszałek [email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama