Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 08:29
Reklama KD Market

Siła prostych gestów – o dobroczynności w obliczu pandemii

Co łączy pękate siaty z zakupami i lekami pod drzwiami starszej kobiety chorej na cukrzycę, porady psychologiczne, szycie masek i naukę gry na ukulele? Są to proste gesty anonimowych ludzi, którzy w obliczu pandemii koronawirusa łączą swoje siły w internecie i małych społecznościach, żeby pomóc sobie wzajemnie. Za popularną w Polsce, ale już także w innych krajach Europy akcją „Widzialna ręka” stoi Filip Żulewski, nauczyciel akademicki mieszkający w Warszawie. – Muszę przyznać, że po odwołaniu zajęć na uczelni i zarządzeniu tzw. „dystansowania społecznego” poczułem przerażenie połączone z paniką – opowiada ,,Dziennikowi Związkowemu”. – Widok prawie pustych ulic, którymi wracałem tego dnia do domu, był dodatkowo dobijający. Widziałem ludzi niepewnie zerkających na siebie, poczucie strachu było wręcz namacalne – dodaje. Filip Żulewski z doświadczenia w innych akcjach społecznych zaczerpnął świadomość potrzeby wspólnotowości i pewność, że wiele osób, podobnie jak on, dotkliwie odczuwa sytuację. – Myślałem wtedy przede wszystkim o osobach, które mierzą się z samotnością, utratą pracy na umowach śmieciowych, ale też takich, które ciężko znoszą odcięcie od swoich codziennych aktywności i ścieżek – tłumaczy nasz rozmówca. Żulewski założył na Facebooku grupę dla 50 osób – swoich znajomych, w której zaproponował wymianę pomocnych gestów i nazwał ją „Widzialna ręka”. – Chodzi o to, że niesiona pomoc nie jest anonimowa, w dzisiejszych czasach nie możemy robić wszystkiego po cichu, tak, jak w „Niewidzialnej ręce” – tłumaczy. „Jeśli jesteś w kwarantannie, w potrzebie, boisz się, to możesz o tym napisać, a my zastanowimy się, jak pomóc” – napisał na Facebooku Żulewski. Apel spotkał się z dużym odzewem i wszystko potoczyło się bardzo szybko. Obecnie w oryginalnej grupie partycypuje około 90 tys. osób, a moderuje ją 10. Ale powstało również ponad 140 grup regionalnych, w tym dla mieszkańców Polski pochodzących z Ukrainy i 4 grupy poza granicami Polski. Jaką pomoc mogą uzyskać albo zaproponować uczestnicy grupy? – Przede wszystkim bezpłatną – podkreśla Żulewski. – Takie jest podstawowe założenie grupy. Ludzie pomagają sobie więc na wszelkie sposoby. Na grupie znajdujemy bardzo zróżnicowane propozycje: pomocy psychologicznej, wsparcia, zrobienia zakupów osobom z grup ryzyka, które nie powinny w ogóle wychodzić z domu, opieki nad zwierzętami domowymi, webminariów z prawa pracy w kontekście koronawirusa czy zaproszenie do wspólnych ćwiczeń w domu, odrabiania lekcji, nauki języków, czytania książek lub doglądania dzieci i młodzieży w czasie, gdy rodzice wykonujący zawody medyczne muszą być w pracy. Powstał również „Kryzysowy rynek zleceń” dla osób z problemami z zatrudnieniem wynikającymi z sytuacji kryzysowej oraz grupa solidarności z personelem medycznym. – Namawiamy również do działania lokalnego, bo osoby starsze najczęściej nie korzystają z internetu, powstały więc specjalne plakaty, ludzie piszą też własne ogłoszenia o możliwości pomocy i wywieszają je w miejscu swojego zamieszkania – mówi nam Żulewski. – To bardzo wzruszające widzieć, że te ogłoszenia faktycznie spotykają się z potrzebami i wdzięcznością osób starszych. Filip opowiada także o ofertach, które bardzo go zaskoczyły i były niestandardowe, jak chęć użyczenia samochodów, mieszkań na kwarantannę czy udzielenia minipożyczek na trudny czas. W czasie pandemii gesty dobroczynne wykonują również duże firmy i instytucje. Swoje zasoby udostępniają muzea, biblioteki, księgarnie. Sieć księgarń Empik udostępniła wszystkim za darmo pakiet Premium na 60 dni, a to oznacza, że użytkownicy mają dostęp do ponad 11 tys. audiobooków, e-booków oraz słuchowisk (www.empik.com/czas-w-domu). 300 tysięcy tytułów udostępniła Biblioteka Publiczna z Nowego Jorku (www.nypl.org). Polscy restauratorzy i jadłodajnie każdego dnia karmią osoby pracujące w służbie zdrowia w ramach akcji „Posiłek dla medyka” i „Gastro pomaga”. W mijającym tygodniu produkcję masek dla służby zdrowia ogłosił Igor Klaja, prezes firmy OTCF, do której należy sportowa marka 4F. Ale maski szyją również małe firmy. Karola Dwórznik, właścicielka sklepu z materiałami i warsztatowni „Koty na płoty”, działająca w fundacji „3 maliny” mówi nam, że część masek została uszyta z materiału dostarczonego przez szpital, część ofiarowali ludzie. – Akcja rozrosła się tak, że koordynujemy działania ok. 500 szyjących wolontariuszy i 200 z transportem, do akcji włączyły się lokalne szwalnie i dzięki temu właśnie oddajemy 5000 masek do Copernicusa, a jutro około 2000 na Srebrzysko – opowiada Karola. Filip Żulczyński z „Widzialnej ręki” twierdzi, że nie spodziewał się tak ogromnej popularności akcji, którą wymyślił przecież dla swoich przyjaciół i znajomych. Zdradza, co uzna za sukces. – Cieszę się z każdego prostego gestu i pomocy. Ale największym sukcesem będzie to, że ludzie zobaczą, jak bardzo ważne jest działanie wspólnotowe, stwierdzą, że nasza grupa pomogła im zarówno w uzyskaniu, jak i ofiarowaniu pomocy. I kiedy tak po prostu potrafią o siebie i innych zadbać. Cieszy mnie, że Polskę, prócz pandemii wirusa, zalała fala dobra – podsumowuje. Katarzyna Korza [email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama