Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 1 października 2024 00:07
Reklama KD Market
Reklama

Wielka Brytania. Początek procesu ekstradycyjnego Juliana Assange'a

Przed sądem w Londynie rozpoczęła się w poniedziałek rozprawa w sprawie ekstradycji do USA Juliana Assange'a, założyciela demaskatorskiego portalu WikiLeaks, któremu władze w Waszyngtonie zarzucają nielegalne zdobycie i ujawienie setek tysięcy tajnych dokumentów. Assange osobiście pojawił się w sądzie koronnym w Woolwich w południowo-wschodnim Londynie, dokąd został przywieziony z pobliskiego więzienia, gdzie odbywa obecnie wyrok 50 tygodni więzienia za niestawienie się przed sądem w innej sprawie. Przed sądem kilkudziesięciu sympatyków założyciela WikiLeaks domagało się jego uwolnienia. Amerykańska prokuratura domaga się ekstradycji Assange'a w związku z 18 zarzutami, które mu postawiła. Dotyczą one m.in. spiskowania z analityk wojskową Chelsea Manning (wówczas Bradleyem Manningiem) w celu włamania się do komputerów Pentagonu, a także publikacji w 2010 roku na WikiLeaks setek tysięcy wykradzionych w ten sposób dokumentów. Wśród opublikowanych plików było m.in. nagranie wideo pokazujące atak amerykańskiego helikoptera w Bagdadzie, w którym zginęło 11 osób, w tym dwóch dziennikarzy agencji Reuters. Assange'owi grozi do 175 lat więzienia. Reprezentujący Stany Zjednoczone prawnik James Lewis przypomniał w poniedziałek, że celem tej rozprawy nie jest rozstrzygnięcie, czy Assange jest winny, czy nie, lecz czy może zostać wydany władzom USA. "To jest przesłuchanie w sprawie ekstradycji, a nie proces. Wina lub niewinność pana Assange'a zostanie ustalona podczas procesu w Stanach Zjednoczonych, a nie w tym sądzie" - powiedział. Jak podkreślił, władze USA nie dlatego domagają się ekstradycji Assange'a, że ujawnionymi materiałami postawił USA w niekorzystnym świetle, lecz dlatego że w ten sposób naraził na niebezpieczeństwo życie wielu ludzi. "To, czego pan Assange stara się bronić mówiąc o wolności słowa, to nie publikacja utajnionych materiałów, lecz publikacja źródeł: nazwisk osób, które narażają się na ryzyko, aby pomóc Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom" - przekonywał prawnik. Wskazał, że wiele osób, które były wymienione w dokumentach z nazwiska, jako współpracownicy sił amerykańskich czy źródła informacji, po ich publikacji zaginęło, choć przyznał, że USA nie mogą udowodnić bezpośredniego związku jednego z drugim. "Bycie reporterem czy dziennikarzem nie jest usprawiedliwieniem dla działalności przestępczej ani licencją na łamanie zwykłych przepisów prawa karnego" - mówił Lewis. Obrończyni Assange'a Jennifer Robinson argumentowała w zeszłym tygodniu, że jego proces może doprowadzić do uznania za przestępstwo działań, które są kluczowe w wykonywaniu pracy dziennikarza oraz że jego czyny rzuciły nowe światło na operacje wojskowe Stanów Zjednoczonych w Afganistanie i Iraku. W poniedziałek inny obrońca 48-letniego Australijczyka przekonywał w sądzie, że ze względu na obecny stan psychiczny jego klienta ekstradycja może spowodować, że popełni on samobójstwo. Argumentował również, że naraziłaby ona Assange'a na nieludzkie i upokarzające traktowanie z powodu grożącej mu kary, która jest niewspółmierna do winy. Od 2012 roku Assange przez prawie siedem lat ukrywał się w ambasadzie Ekwadoru w Londynie przed grożącym mu w Szwecji procesem o gwałt. Obecnie odsiaduje w Wielkiej Brytanii wyrok 50 tygodni więzienia za to, że nie stawił się przed brytyjskim sądem na procesie ekstradycyjnym z powództwa władz Szwecji. Rozprawa ekstradycyjna będzie trwała do końca bieżącego tygodnia, po czym zostanie odroczona do 18 maja, gdy jak się oczekuje potrwa kolejne trzy tygodnie, co oznacza, że decyzja w sprawie ewentualnego przekazania Assange'a władzom USA zapadnie najwcześniej na początku czerwca. Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama