Jerzy Gruza, reżyser i scenarzysta filmowy, telewizyjny i teatralny, twórca m.in. "Wojny domowej" i "Czterdziestolatka", spoczął w piątek w Alei Zasłużonych na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Nie do zastąpienia, dzięki niemu nasza rzeczywistość była piękniejsza - mówili uczestnicy pogrzebu.
Zmarłego 16 lutego, w wieku 87 lat reżysera żegnali zgromadzeni w warszawskim kościele św. Brata Alberta i św. Andrzeja Apostoła (kościół środowisk twórczych) rodzina, przyjaciele, wielbiciele jego twórczości oraz przedstawiciele świata kultury, m.in. Andrzej Seweryn, Daniel Olbrychski, Olga Lipińska, Anna Seniuk.
Mszę świętą poprzedziło odczytanie listu od prezydenta Andrzeja Dudy oraz wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego.
"Śmierć śp. Jerzego Gruzy oznacza symboliczne domknięcie pewnego rozdziału w dziejach polskiego filmu i teatru" - napisał prezydent, w liście odczytanym przez jego doradcę Tadeusza Deszkiewicza. "Odszedł arcymistrz komedii, reżyser, scenarzysta, aktor. Przez całe swe twórcze życie dbał o to, by poprawiać nastrój Polakom, co zwłaszcza w czasach PRL-u nie było zadaniem łatwym" - podkreślił.
Przypomniał, że Gruza "wyreżyserował niezwykle lubiane seriale i filmy, jak +Wojna domowa+, +Czterdziestolatek+, +Dzięcioł+ - pełne inteligentnego humoru i ciepłej ironii, gdzie zagrała plejada polskich aktorów".
"Jako artysta obdarzony nadzwyczajnym darem obserwacji stworzył wiele charakterystycznych postaci przezabawnych sytuacji i dialogów, które znane są pokoleniom widzów w różnym wieku i co najważniejsze mimo upływu lat wciąż śmieszą" - zauważył prezydent.
Dodał, że reżyser "jednocześnie realizował rozrywkę na wysokim poziomie połączoną z refleksją nad człowiekiem".
W ocenie prezydenta, "ten swoisty i niepodrabialny fenomen zachwycał nas w licznych spektaklach telewizyjnych i teatralnych, słuchowiskach oraz musicalach, które przygotowywał". "Żegnamy go dzisiaj ze smutkiem, ale jednocześnie pamiętając o wszystkich wspaniałych dziełach, które nam pozostawił i z przekonaniem, że będą one bawić i wzruszać w przyszłości" - dodał.
"W imieniu Rzeczpospolitej pragnę wyrazić uznanie dla tych wszystkich dokonań i uhonorować śp. Jerzego Gruzę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za znamienite zasługi dla polskiej kultury" - poinformował.
Pośmiertne odznaczenie dla reżysera "za wybitne zasługi dla rozwoju polskiej kultury, za osiągnięcia w pracy artystycznej i twórczej" zostało przekazane w imieniu prezydenta na ręce Pawła Gruzy, syna zmarłego.
Gliński, w liście odczytanym przez wiceministra kultury Pawła Lewandowskiego, ocenił, że "smutny to dzień dla polskiej kultury, w którym żegnamy Jerzego Gruzę - znakomitego reżysera i scenarzystę, twórcę kultowych filmów, seriali oraz programów telewizyjnych, a także wieloletniego dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni".
"Wspominając tak wszechstronnego artystę, jego talent i dokonania nie sposób uniknąć wzniosłych i patetycznych sformułowań. Jednakże trzeba mieć świadomość, jak delikatna jest to materia, pamiętając o tym, że Jerzy Gruza swoim znakiem firmowym uczynił żartobliwe puentowanie rzeczywistości oraz bezkompromisowe, aczkolwiek subtelne rozprawianie się z absurdami" - podkreślił minister kultury.
Przypomniał, że zmarły artysta tworzył dzieła komediowe, "w których nie bał się ironizować z polityki i narodowych przywar zarówno w czasach głębokiego PRL-u, jak i po transformacji ustrojowej".
"Jerzy Gruza tworzył programy rozrywkowe oraz reżyserował spektakle Teatru Telewizji, ale także wielkie widowiska muzyczne, takie jak Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie czy Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. W Teatrze Muzycznym w Gdyni wystawiał światowe przeboje musicalowe, m.in. 'Skrzypka na dachu' czy 'Les Miserables'" - napisał Gliński.
Wskazał, że Gruza był "nie tylko artystą, był również barwnym człowiekiem". "Kochał życie i czerpał z niego pełnymi garściami. Fantastyczny rozmówca i słuchacz, mistrz anegdoty i wnikliwy obserwator, który pozostawił po sobie także felietony, wspomnienia i opowiadania" - zwrócił uwagę szef MKiDN.
"W naszej pamięci na zawsze pozostanie jako twórca +Wojny domowej+ i +Czterdziestolatka+ oraz ikona polskiej kinematografii i telewizji. Wraz z jego śmiercią kultura polska poniosła niepowetowaną stratę" - ocenił wicepremier.
Ksiądz Andrzej Luter, który przewodniczył mszy, powiedział podczas kazania, że dzięki Gruzie "nasza rzeczywistość, doczesność tu i teraz, była lepsza, piękniejsza, oryginalniejsza, dowcipniejsza, radosna, śmieszna, ale i mądrzejsza, czasami weselsza, niekiedy smutna, refleksyjna".
Jak mówił, "można z Jerzym było pogadać, ubogacić się jego słowem, nawet wtedy gdy trochę albo mocno ironizował, szydził delikatnie albo mniej delikatnie, najczęściej z poważną miną, ale można też było wspólnie posiedzieć z nim przy stoliku w +Czytelniku+ i sobie mądrze pomilczeć".
Podkreślił, że z Gruzą "swobodnie rozmawiało się o wszystkim i swobodnie milczało się, też o wszystkim". "Był bardzo wrażliwy i chcę to mocno podkreślić, był wrażliwy na wszelkie łajdactwo, niesprawiedliwość, podłość ludzką. Obawiał się tych wszystkich grzeszników usprawiedliwionych przez wiarę, dla których własna, dziejowa doniosłość jest funkcją cudzego upadku. Jerzy nigdy nie moralizował, patrzył jedynie z wielką przenikliwością na świat i człowieka" - zaznaczył ks. Luter.
Po mszy aktor i reżyser Andrzej Seweryn odczytał list prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacka Bromskiego. "Na pewno żegnając cię wspominano wielokrotnie twoje osiągnięcia artystyczne, wybitne spektakle Teatru Telewizji, kultowe seriale i filmy, popularne programy. Ja chciałbym przypomnieć inny aspekt twojego długiego i ze wszech miar spełnionego życia - przypomnieć jak wybitną byłeś postacią w naszym, szeroko pojętym, środowisku artystycznym" - napisał Bromski.
"Lubiany i szanowany przez wszystkich, arbiter przekornego dowcipu i elegancji, o wielkim poczuciu humoru, autor tysięcy szeroko cytowanych powiedzonek. Dusza towarzyskich spotkań, człowiek, z którym każdy chciałby się zaprzyjaźnić. To dzięki ludziom takim właśnie jak ty, życie w przaśnym i zatęchłym PRL-u uzyskiwało swój wymiar absurdu" - podkreślił prezes SFP.
Z kolei Sylwia Grochowska z PISF, odczytała list w imieniu dyrektora tej instytucji Radosława Śmigulskiego. Podkreślił on, że za każdym razem, kiedy rozmawiał z Gruzą była to "życzliwa i bezpośrednia rozmowa, pełna uśmiechu i poczucia humoru". "Może dlatego, że zawsze był z Koła Młodych SFP, chociaż bardziej dlatego, że był twórcą wybitnym i nie musiał się sztucznie wywyższać. Takiego go zapamiętam, jako obecny, czterdziestolatek" - napisał we wspomnieniu Śmigulski.
"Żegnamy kogoś, kto w piękny sposób, sobie tylko właściwy, reprezentował niezwykłe pokolenie" - powiedział dziennikarzom aktor Daniel Olbrychski. "Jurek daje piękny przykład, już w tej chwili we wspomnieniach, jak się zachowywać, jak się dzielić swoją pracą z innymi, bo to jest dzielenie się, rodzaj służby" - ocenił.
Jego zdaniem "nie da się zastąpić kogoś tak oryginalnego, fantastycznego, będą inni, są inni, ale zawsze jak ubywa ktoś tak barwny, ktoś tak inteligentny, wszechstronnie mądry, a przy okazji twórca, to jest luka nie do zastąpienia".
Reżyser i scenarzystka Olga Lipińska wspominała, że w tym samym czasie trafiła z Gruzą do telewizji i mieli "bardzo podobne spojrzenie na tamtą rzeczywistość". "To była praca, więc nie obyło się bez kłótni, ale myśmy się zgadzali, bo mieliśmy ten sam światopogląd oraz bardzo zbliżone poczucie humoru" - opowiadała. Jak mówiła, "był to człowiek niezwykle dowcipny, szalony i zabawny".
Trumna z ciałem zmarłego została przewieziona na Powązki Wojskowe. Jerzy Gruza spoczął w Alei Zasłużonych.
Podczas ostatniego pożegnania Andrzej Rosiewicz, który śpiewał słynną piosenkę "Czterdzieści lat minęło..." w serialu "Czterdziestolatek", podkreślił, że czuł się duchowo blisko związany z Gruzą. "On urodzony w Warszawie, ja w Warszawie, w związku z tym poczucie humoru, sposób bycia, anegdoty itd." - wspominał. Zdradził, że jeszcze niedawno był z wizytą w szpitalu u reżysera. "Był trochę słaby, ale jeszcze nic nie wskazywało na to, że odejdzie. Pochylam się na jego łóżkiem i mówię: +Jurek, boli cię coś, cierpisz?+, a on mówi: +jak ciebie widzę+. W takim razie Jerzy, jestem znowu, będziesz jeszcze musiał pocierpieć z mojego powodu, ale grzechy ci się odpuszczają, pójdziesz do nieba, stworzysz wielką błękitną rewię, na którą mnie znowu zaprosisz. I w tej błękitnej rewii znowu zaśpiewamy: +Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień. Czterdzieści lat i jeszcze jeden dzień, szczęśliwy...+ i to już będą lata świetlne" - mówił Rosiewicz.
Jerzy Gruza urodził się 4 kwietnia 1932 r. w Warszawie. W 1956 r. ukończył studia na Wydziale Reżyserii łódzkiej "filmówki". Następnie rozpoczął pracę dla Teatru Telewizji, w którym wyreżyserował m.in.: "Grona gniewu" Johna Steinbecka (1957), "Szkołę wdów" Jeana Cocteau, "Mały książę" Antoine de Saint-Exupery'ego (1958), "Trio" - według "Wygnańców" Jamesa Joyce'a (1961), "Króla Edypa" Sofoklesa (1967), "Mieszczanina szlachcicem" Moliera (1969), "Wizytę starszej pani" Friedricha Durrenmatta (1971), "Szkołę żon" Moliera (1972), "Rewizora" Mikołaja Gogola (1977), "Drzewa umierają stojąc" Alejandro Casony (1986) i "Zatrute pióro" Ronalda Harwooda (1994).
Był współtwórcą - razem z Jackiem Fedorowiczem i Bogumiłem Kobielą - rozrywkowych programów telewizyjnych "Poznajmy się" i "Małżeństwo doskonałe", emitowanych w latach 1967-69. W 1965 r. Gruza rozpoczął realizację serialu telewizyjnego "Wojna domowa", w którym pamiętne role wykreowali Alina Janowska, Irena Kwiatkowska, Kazimierz Rudzki, Andrzej Szczepkowski, Krzysztof Musiał (syn Tadeusza Janczara) oraz - w epizodach - Jarema Stępowski (jako zbieracz suchego chleba dla konia).
Od 1983 do 1991 był dyrektorem Teatru Muzycznego w Gdyni. Był twórcą niezwykle popularnych filmów i seriali: "Dzięcioł", "Przeprowadzka", "Alicja", "Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy", "Wojna domowa", "Czterdziestolatek", "Motylem jestem czyli romans czterdziestolatka", "Alicja", "Pierścień i róża", "Czterdziestolatek. 20 lat później", "Gosia i Małgosia".
Jerzy Gruza otrzymał Nagrodę Honorową Jańcia Wodnika za całokształt twórczości podczas 22. Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia 2015". Dwa lata później podczas 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni reżyser otrzymał "Platynowe Lwy" za całokształt twórczości.(PAP)
Reklama