Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 20:12
Reklama KD Market

Szkoła życia

Czasem czuję, że życie jest trochę jak szkoła: zdobywamy wiedzę, a w pewnym momencie przychodzi czas na egzamin. Zauważasz to, że stawiamy najpierw drobne, niepewne kroki na całkowicie nieznanym gruncie, później zaczynamy iść przed siebie coraz pewniej, aż w końcu stajemy w obliczu dużego wyzwania, z którym poradzimy sobie i przejdziemy na kolejny poziom, lub też trzeba będzie jeszcze pewne elementy powtórzyć, utrwalić? Jest jednak pewna różnica, ponieważ w szkole pracując z nauczycielem, poznajemy fakty, a w życiu, no cóż, bywa bardzo różnie. Świat pełen tajemnic Pozwól Drogi Rodzicu, że skupię się tutaj na aspekcie rodzicielskim. Kiedyś, w czasach gdy rodziny żyły wielopokoleniowo pod jednym dachem, a standardem było posiadanie więcej niż dwójki dzieci, starsze rodzeństwo miało możliwość przygotowywać się do roli rodzica, opiekując się swoimi młodszymi siostrami, braćmi, kuzynostwem. Współczesny świat wygląda zupełnie inaczej. Dzieci, skupiają się przede wszystkim na zdobywaniu wiedzy, która stała się najcenniejszym towarem. Dorośli, a jeszcze młodzi ludzie odkładają macierzyństwo na później, kiedy już będzie ich stać, a kiedy już się na nie decydują, zwykle nie ma już czasu na gromadkę dzieci. Dodatkowo, nowa rodzina zakładana jest zwykle w osobnym domu, a często nawet mieście, lub kraju, co powoduje, że z wyzwaniami rodzicielskimi zostają sami, a wiedzę mogą czerpać wyłącznie ze źródeł zewnętrznych, lub z aktualnie popełnianych błędów i odnoszonych sukcesów. Warto również zauważyć, że każdy z nas jest innym człowiekiem, każde dziecko również jest inne i to, co sprawdziło się przy jednym dziecku, wcale nie musi okazać się strzałem w dziesiątkę w przypadku drugiego, a dotyczy to zarówno dzieci z różnych rodzin, jak i rodzeństwa wychowywanego przez tych samych rodziców. „Syndrom oszusta” To wszystko sprawia, że niejedna mama, niejeden rodzic doświadcza tak zwanego „syndromu oszusta”, czyli poczucia, że nie jest wystarczająco kompetentny, przygotowany, dobry, aby właściwie wykonywać powierzone mu zadania. Dodatkowo, takiemu poczuciu towarzyszy lęk, że w końcu ktoś zorientuje się, że udajemy, że tak naprawdę, to nie mamy pojęcia co robimy. „Syndrom oszusta” jest wspomagany między innymi przez wizje idealnego macierzyństwa, porównywanie się z innymi, poczucie bycia ocenianym zarówno przez otoczenie, jak i przez samych siebie i różne wyzwania rodzicielskie mogą go szybko w nas uruchomić. Warto więc zdawać sobie sprawę, że coś takiego istnieje, że nie tylko Ty, Drogi Rodzicu tego doświadczasz, bo ludzi zmagających się z nim jest naprawdę wiele, takich, którzy każdego dnia potykają się, upadają, a potem uświadamiają sobie, że to zwyczajnie JESZCZE NIE ten czas, wstają i zbierają zasoby, aby do „egzaminu” podejść jeszcze raz. Co z tego wynika? Warto zwrócić uwagę na fakt, że tak w rodzicielstwie, jak i w każdej pracy, współpracy, interakcji z drugim człowiekiem, nie ma mowy o pewnikach. Drugi człowiek jest i zawsze będzie dla nas pewną zagadka, gdyż na jego zachowanie wpływa niezwykle dużo różnych czynników. Co więcej, niezwykle często nasze reakcje bywają dla nas samych zaskakujące i niespodziewane. Jeżeli chcemy zatem wpływać na zachowanie naszych dzieci, musimy zacząć od poznania siebie i obserwacji ich zachowań, a później wyciągać wnioski i wprowadzać ewentualne poprawki. W tym wszystkim pewnym wsparciem mogą okazać się książki, artykuły i badania, które są w stanie wskazać kierunek zmian i możliwe przyczyny niepowodzeń, ale trzeba być przygotowanym na to, że nikt nie da nam gotowych wyjaśnień i całkowicie pewnych rozwiązań. To wszystko musimy wypracować sobie sami. Według mnie nie ma innego sposobu na rodzicielstwo, jak pogodzić się z chaosem, który nam towarzyszy, jak pogodzić się z faktem, że nigdy nie osiągniemy stu procentowej pewności naszych działań. Dodatkowo warto zaakceptować, że potykamy się, czasem upadamy i cieszyć się małymi sukcesami, które napędzają nas do dalszych wyzwań. Życie jest trochę jak szkoła… a w naszym życiu rodzicielskim nauczycielami są nasze dzieci, i wszystkie lekcje, jakie dzięki nim i z nimi odbywamy, mają prowadzić nas do jednego celu, a mianowicie budowania zaufania do siebie, czego z całego serca życzę Wam, Drodzy Rodzice z początkiem nowego roku. Iwona Kozłowska jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy. Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…” Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń. Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama