28 stycznia zapadnie wyrok dotyczący Micheala Flynna, byłego prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego - orzekł w poniedziałek sąd w Waszyngtonie. Odrzucił jego argumentację, iż był ścigany z powodów politycznych i wymuszono na nim przyznanie się do winy.
Adwokaci Flynna złożyli w sierpniu w sądzie dokumenty, w których zarzucili prokuratorom utajnianie dokumentów. Twierdzili też, że ich klient był ścigany przez śledczych z powodów politycznych, a ministerstwo sprawiedliwości wymusiło na nim przyznanie się do winy.
Sędzia Emmet Sullivan nie przychylił się do argumentacji obrony. Podkreślił też, że Flynn dwukrotnie przyznał się do winy i "nie ma wątpliwości, że nie tylko złożył fałszywe oświadczenia agentom FBI, ale również wiceprezydentowi USA i innym wysokim rangom urzędnikom w Białym Domu". Zarządził wyrok w jego sprawie na 28 stycznia.
W lutym 2017 roku Flynn został zmuszony przez prezydenta USA Donalda Trumpa do rezygnacji z zajmowanego zaledwie przez 24 dni stanowiska doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego i pozbawiony certyfikatu bezpieczeństwa. Powodem było zatajenie przed wiceprezydentem Mikem Pencem prawdziwej natury kontaktów Flynna z Siergiejem Kislakiem, ówczesnym ambasadorem Rosji w Waszyngtonie.
W toku dochodzenia Flynnowi postawiono zarzuty składania fałszywych zeznań agentom FBI oraz niedopełnienia obowiązku zarejestrowania się w ministerstwie sprawiedliwości jako agent obcego państwa.
Dochodzenie wykazało m.in., że w roku 2015 Flynn otrzymał od rosyjskiej telewizji Russia Today co najmniej 33 tys. dolarów, a podczas kampanii wyborczej Trumpa był płatnym lobbystą, działającym na rzecz interesów Turcji.
By zmniejszyć do minimum wymiar spodziewanej kary, Flynn przyznał się do składania fałszywych zeznań agentom FBI i zgodził się na współpracę ze specjalnym prokuratorem.(PAP)
Na zdjęciu: Michael Flynn
fot. JIM LO SCALZO/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama