Dziewięć miesięcy minęło od upadku Państwa Islamskiego, terrorystycznego quasi-państwa, którego ideą było wprowadzenie prawa szariatu na wszystkich zamieszkanych przez muzułmanów terytoriach. Z dżihadu, po kilkumiesięcznym pobycie w obozach osadzenia, wracają do domów obywatele państw zachodnich, zwłaszcza kobiety z dziećmi urodzonymi dla kalifatu. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mówiły o sobie ,,lwice Allaha”. Dziś za wszelką cenę starają się udowodnić, że są dobrymi obywatelkami, które zbłądziły.
W pierwszych dniach grudnia na lotnisku w Dublinie irlandzkie służby bezpieczeństwa aresztowały 38-letnią Lisę Smith, która została odesłana przez Turcję do kraju pochodzenia z obozu dla rodzin i bojowników ISIS. Smith to irlandzka wdowa po dżihadyście. Do Irlandii powróciła z hidżabem na głowie i 2-letnią córką urodzoną na terenach okupowanych przez tzw. Państwo Islamskie. “Nie jesteśmy terrorystami. Większość z nas to normalni ludzie, którzy popełnili błąd” – powiedziała reporterom przebywając w obozie. Wiedząc, że grozi jej więzienie, i tak domagała się powrotu do Irlandii.
Trzy miesiące temu hiszpański sąd wydał nakaz aresztowania czterech muzułmanek, które w 2014 roku wyjechały z Hiszpanii do Syrii, by wspierać wojowników Państwa Islamskiego. Trzy z nich to Hiszpanki, czwarta jest Marokanką – wdową po dżihadyście z hiszpańskim obywatelstwem.
Razem z nimi nakazem aresztowania objęto 17 dzieci, w tym noworodka, które znajdowały się pod opieką kobiet. Kobiety odnaleziono w kurdyjskim obozie Al-Roj w północnej Syrii, w którym przetrzymywani są członkowie rodzin bojowników islamskich. Dwie Hiszpanki urodzone w Madrycie, Luna Fernández i Yolanda Martínez, które przeszły na islam i zradykalizowały się pod wpływem muzułmańskich partnerów, uznane zostały przez hiszpańskie władze za niebezpieczne. Teraz kobiety chcą wrócić do domu, do Hiszpanii. Podobnie jak dziesiątki innych konwertytek, a wraz z nimi dzieci urodzone ze związków z bojownikami islamskimi. Na terenie obozu przebywa około 73 tys. osób powiązanych z Państwem Islamskim. 92% to kobiety i dzieci.
W listopadzie 2017 roku holenderski wywiad AVID (Dutch General Intelligence and Security Service) wydał publikację ,,Jihadist women, a threat not to be underestimated” (Kobiety dżihadu- zagrożenie, którego nie można ignorować), w którym analizuje rolę kobiet i zagrożenie, jakie stwarzają nie tylko w rejonie konfliktu w Syrii i Iraku, ale także w samej Holandii, do której wracają. Autorzy publikacji alarmują, że spora liczba kobiet dżihadystek usiłowała dokonać jakiegoś aktu terroru na terenie Europy w przeciągu dwóch minionych lat. Teraz lwice Allaha wracają do domu, podobnie jak bojownicy, których Turcja od kilku tygodni odsyła do krajów pochodzenia.
Bajka dla dużych dziewczynek
Do marca 2019 roku, a więc do czasu upadku państwa Islamskiego, ISIS rekrutowało tysiące młodych ludzi wychowanych w kręgu cywilizacji zachodniej. W lipcu 2019 roku raport opublikowany przez International Centre for the Study of Radicalisation (ICSR) zawierał dane, iż 52 808 osób z ponad 80 krajów dołączyło do grup w Iraku i Syrii, w tym 6 902 kobiety i 6 577 osób nieletnich.
Typowa rekrutka Państwa Islamskiego to młoda przedstawicielka drugiego lub trzeciego pokolenia imigrantów, urodzona i wychowana w państwie zachodnim. Zagubiona w świecie, może samotna, z poczuciem pogmatwanej tożsamości, z romantycznym wyobrażeniem wielkiej miłości. Takie kobiety wpadały w sidła islamskiej propagandy najczęściej przez media społecznościowe. Po drugiej stronie był nieustraszony bojownik walczący w imię świętych zasad, chcący budować nowy, lepszy świat, kalifat, z nią u boku. Widział w niej swą towarzyszkę, żonę, swe wsparcie. Ona wcale nie musiała walczyć z bronią w ręku. Miała budować nowe, utopijne społeczeństwo rodząc tyle dzieci, ile to tylko możliwe. Wizja życia wolnego od norm kultury Zachodu z mężczyzną, który zapewni jej wszystko, przesłaniała zatrważający fakt, że ISIS to w istocie mizoginiczne ugrupowanie terrorystyczne oparte na brutalnej przemocy seksualnej i handlu żywym towarem.
al-Amriki
Powroty kobiet poślubionych Państwu Islamskiemu to nie tylko problem Europy. 5 czerwca do USA powróciło z Syrii osiem osób z amerykańskim obywatelstwem: dwie kobiety i sześcioro dzieci. Ich tożsamość nie został ujawniona, podobnie jak miejsce ich osiedlenia. Według informacji i doniesień pojawiających się od czasu do czasu, nie była to pierwsza grupa Amerykanów, która powróciła z dżihadu. Interesująca jest zwłaszcza historia kobiet, które wyjechały “za głosem serca”. Cześć wyjechała z dziećmi, część powróciła z tymi urodzonymi w kalifacie. Nie tylko kobiety wyjeżdżały do Syrii lub Iraku, by dołączyć do Państwa Islamskiego. Wśród mężczyzn, najczęściej w wieku od 20 do 50 lat, modna była nawet zmiana tożsamości przez zmianę imienia. Często przyjmowali oni nazwisko, które wskazywało ich pochodzenie: al-Amriki, „z Ameryki”. Co począć z powracającymi bojownikami ISIS, którzy mają amerykańskie obywatelstwo, to dla departamentu bezpieczeństwa nie lada problem, ponieważ interesy bezpieczeństwa państwa mogą stać w konflikcie z prawami przysługującymi obywatelom amerykańskim. Departament Sprawiedliwości może nie chcieć repatriować członków ISIS, dopóki nie będzie wystarczających dowodów, aby postawić ich w stan oskarżenia natychmiast po przybyciu. Obywatele amerykańscy nie mogą być więzieni w ich własnej ojczyźnie przez czas nieokreślony bez naruszenia ich praw konstytucyjnych.
W zeszłym roku Stany Zjednoczone zdecydowały się zwolnić z aresztu członka ISIS z amerykańskim paszportem po przetrzymywaniu go bez procesu przez trzynaście miesięcy. Został on schwytany w 2017 roku przez wspierane przez USA siły syryjskie i trzymany w bazie USA w Iraku. W aktach sądowych określano go tylko jako „Johna Doe”. „The Times” zidentyfikował go jako Abdulrahmana Ahmada Alsheikha, obywatela USA i Arabii Saudyjskiej, urodzonego w USA i rezydującego w Luizjanie. Alsheikh został zwolniony, przekazany Bahrajnowi, jego amerykański paszport został anulowany. Reprezentujący go prawnik twierdził, że mężczyzna walczy sądownie o zachowanie obywatelstwa.
Samantha Elhassani
Co z kobietami, które wyjechały “za głosem serca”? Cichy powrót ośmiorga Amerykanów (dwóch kobiet i sześciorga dzieci) sprowokował nowe pytania dotyczące oceny stopnia przynależności i zaangażowania kobiet przystępujących do ISIS, które powracają do USA. W tym przypadku rząd amerykański pomógł w repatriacji kobiet i ich dzieci, ale nie wszystkie mają tak wielkie szczęście.
W roku ubiegłym Samantha Elhassani (z domu Sally), baptystka z Elkhart w Indianie, która była żoną amerykańskiego muzułmanina, została oskarżona tuż po powrocie do USA. Postawiono jej dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył materialnego wsparcia, jakiego udzieliła członkom Państwa Islamskiego – mężowi i szwagrowi, wysyłając im pieniądze oraz sprzęt optyczny do broni. Drugi obejmował oskarżenie o udział w spisku. Prokurator zarzucił jej pełną świadomość, że osoby, które wspierała, były członkami grupy terrorystycznej. Groziła jej kara do czterdziestu lat więzienia. Elhassani poczatkowo nie przyznawała się do winy twierdząc, iż sama była ofiarą brutalnego męża i jego ideologii. Jednak wizja kilku dekad spędzonych w więzieniu w porównaniu z maksymalnie 10 latami, które mogłaby dostać po przyznaniu się sprawiła, że pod koniec listopada uznała swą winę przed sądem federalnym w Hammond w Indianie. 5 marca 2020 roku Elhassani usłyszy wyrok.
Daniela Greene
Kilka lat temu przypadek innej amerykańskiej żony islamskiego bojownika zelektryzował opinię publiczną. Chodzi o głosną sprawę Danieli Greene, naturalizowanej Amerykanki urodzonej w byłej Czechosłowacji. Greene pracowała jako tłumaczka dla FBI. Amerykańskie obywatelstwo uzyskała poprzez małżeństwo z Matthew Greenem, który pracował dla armii amerykańskiej stacjonującej w Niemczech, gdzie wychowywała się młodziutka Daniela. Jako tłumaczka, otrzymała zadanie szpiegowania Denisa “Deso Dogg” Cusperta, niemieckiego rapera podejrzanego o rekrutowanie dla ISIS. Zadaniem Greene było komunikowanie się z Cuspertem przez Skype. Po pewnym czasie, bez wiedzy przełożonych, założyła kolejne konto, za pomocą którego komunikowała się z podejrzanym prywatnie. Tak narodziła się zakazana miłość. Kiedy w 2014 roku poinformowała przełożonych, że jedzie do Niemiec odwiedzić rodzinę, zmieniła kierunek na Syrię, gdzie poślubiła Cusperta. Greene szybko zorientowała się, jak wielki błąd popełniła i cudem znalazła drogę, by wrócić do USA, choć wiedziała, że grozi jej areszt oraz więzienie. Wolała to niż skrajną nędzę, gwałty, bicie i zamknięcie – życie, jakie oferowało jej ISIS. Po powrocie zgodziła się na kooperację i usłyszała wyrok 2 lat więzienia. Obecnie mieszka w mieście Syracuse w stanie Nowy Jork, gdzie znalazła pracę w branży hotelarskiej.
Kiesy ISIS upadło w marcu 2019 roku, nazwisko Danieli Greene zostało przypomniane za sprawą kolejnej Amerykanki, która wyjechała, by dołączyć do Państwa Islamskiego.
Hoda Muthana
Przypadek Hody Muthany jest bardzo podobny, ale zakończenie tej historii wygląda zupełnie inaczej. Muthana urodziła się w New Jersey w rodzinie jemeńskiego dyplomaty. W listopadzie 2014 roku, wykorzystując środki finansowe zdeponowane przez rodziców na jej edukację w college’u, wyjechała z rodzinnego domu w Alabamie na tereny okupowane przez dżihadystów, instruowana przez osobę kontaktową poznaną w mediach społecznościowych. Natychmiast po przyjeździe odebrano jej telefon i zamknięto w barakach, w których przetrzymywano inne młode kobiety przeznaczone na żony dla bojowników islamskich.
W euforii po przybyciu do ideologicznego raju, Hoda spaliła swój amerykański paszport, co było krokiem, jaki miał zaważyć na jej dalszym życiu. Miesiąc później niespełna 20-letnia Hoda poślubiła swego pierwszego męża, Suhana Rahmana, australijskiego dżihadystę znanego pod imieniem Abu Jihad Al-Australi. Kiedy Rahman zginął niecałe trzy miesiące później, poślubiła innego, tym razem tunezyjskiego bojownika, któremu urodziła syna Adama.
Przez jakiś czas na jej koncie na Twitterze pojawiały się informacje zachęcające bojowników do atakowania cywilów w USA. Zachęcała też innych młodych ludzi do przyjeżdżania na tereny kontrolowane przez ISIS i wspierania kalifatu. Na początku 2016 roku administracja prezydenta Obamy anulowała paszport Muthany, decyzję motywując brakiem jej prawy do obywatelstwa wynikających z urodzenia na terenie USA, ponieważ w tym czasie jej ojciec pełnił jeszcze misję dyplomatyczną na terenie Stanów Zjednoczonych. Dokumenty terminujące jego misję zastały formalnie zatwierdzone dopiero kilka miesięcy później, więc według prawa, w momencie narodzin Hody wciąż pełnił służbę dyplomatyczną, a to znaczyło, że Hodzie obywatelstwo nie przysługuje.
Kiedy drugi maż Hody zginął w Mosulu w 2017 roku, udało jej się uciec do enklawy dzihadystów w Syrii. W tym czasie poznała i poślubiła trzeciego mężczyznę, z którym wkrótce się rozwiodła. Kiedy w enklawie zaczęło brakować żywności i przeżycie kolejnego dnia stało się walką o przetrwanie, zdecydowała się uciec razem z poznaną tam Kimberly Gwen Polman, żoną ISIS z amerykańskim i kanadyjskim obywatelstwem. W styczniu 2019 roku Muthana poddała się siłom koalicji i wraz z Polman umieszczono ją w obozie dla rodzin dżihadystów w Syrii. Stamtąd Hoda próbowała wrócić do domu, do Alabamy. Okazało się jednak, że to wcale nie jest takie proste. Prezydent Trump poinstruował sekretarza stanu Mike’a Pompeo, aby odmówił Hodzie wjazdu na teren USA. Hoda utknęła wraz z dzieckiem w obozie w Syrii. Rodzina i zatrudnieni przez nią prawnicy próbowali odwołać się od decyzji rządu amerykańskiego i przywrócić Hodzie jej amerykańskie obywatelstwa, ale w listopadzie sąd federalny oficjalnie uznał, że Hoda nie jest obywatelką USA. Obecnie Muthana wraz z dzieckiem przebywa w innym obozie, ponieważ w poprzednim zaczęła otrzymywać groźby śmierci od lojalistów Państwa Islamskiego.
Kimberly Gwen Polman
W 2015 roku Kimberly wyjechała na terytorium ISIS i poślubiła bojownika, którego poznała w sieci. Zradykalizowała się i przeszła na islam, choć wychowana była jako mennonitka (odłam protestantyzmu w USA). Polman, studentka pielęgniarstwa, poinformowała rodzinę, ze wyjeżdża do Austrii do pracy, choć tak naprawdę znalazła się w Istambule, skąd następnie trafiła do Syrii. Podobnie jak wiele zachodnich kobiet, szybko zorientowała się, że popełniła błąd i próbowała uciec z terenów zdominowanych przez ISIS. Ucieczka nie powidła się, Polman została schwytana i uwieziona, poddana torturom i wielokrotnym gwałtom dokonywanym przez bojowników islamskich. Obecnie przebywa w obozie dla uchodźców w Syrii. Oprócz niej 11 innych kobiet z kanadyjskim obywatelstwem oraz dwa tuziny ich dzieci przebywają w obozie. Polman w Kanadzie zostawiła troje dorosłych już dzieci. Zaczęła identyfikować się jako Amerykanka, kiedy zorientowała się, że ma szansę na repatriację do USA, nawet za cenę procesu i więzienia za wspieranie grup terrorystycznych.
Władze amerykańskie nie ujawniły, ilu obywateli USA ogółem dołączyło do ISIS. Wiadomo, że około trzystu Amerykanów usiłowało podróżować do Państwa Islamskiego, ale wielu zostało aresztowanych jeszcze przed opuszczeniem USA. W połowie listopada rzad amerykański zdecydował sie repatriować bojownika islamskiego z amerykańskim obywatelstwem, który, deportowany z Syrii, odrzucony przez władze greckie, utknał na tzw. ziemi niczyjej na granicy. 39-letni Muhammad Darwis B., Amerykanin o jordańskich korzeniach, wylądował na Dulles International Airport koło Waszyngtonu D.C. w piatek 15 listopada będąc w drodze do rodziny w Teksasie.
Dotychczas Stany Zjednoczone repatriowały około jednej trzeciej swych obywateli, którym udało się wyjechać z terenów Państwa Islamskiego. Dołączyli do niego dobrowolnie, oprócz dzieci, które zostały wywiezione przez matki, i walczyli przeciwko wszystkim wartościom, do których tak bardzo chcą teraz powrócić.
Anna Rosa
[email protected]
fot. Altaf Qadri/EPA/Shutterstock
Reklama