Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 20:59
Reklama KD Market

Wdzięczność otwiera drzwi do szczęścia

„Nie mogę się doczekać, kiedy moje dziecko zacznie samo chodzić” – mówią rodzice małych dzieci. Nadchodzi wreszcie ten upragniony, wyczekany moment i okazuje się, że wcale nie jest łatwiej, a w głowie rodzica pojawiają się kolejne pytania, dylematy, problemy: czekamy aż przestanie używać pieluch, smoczka, kiedy będzie można z nim normalnie porozmawiać, kiedy zacznie czytać, spać we własnym łóżku… W tym wszystkim upatrujemy początku naszej wolności, a tym samym naszego spokoju i lepszego samopoczucia. W ostatnim czasie rozmawiałam z pewną mamą o problemach jej dzieci. Kobieta ta mocno przeżywała to, co działo się z jej pociechami i kiedy opowiadała, wyrzucając z siebie smutki, kątem oka dostrzegła swojego syna, zatrzymała się, zastanowiła i po chwili dodała: „Ale przecież nie jest aż tak źle, bo jest też sporo fajnych rzeczy.” Była to dla mnie niesłychanie wzruszająca i piękna chwila, bo przecież nie tylko ta mama, ale również wielu z nas, Rodziców, zmaga się każdego dnia problemami i często zapomina o tym, że dzieci, których zachowanie nierzadko przyczynia się do naszej frustracji, złości, są też źródłem wielkiej miłości i radości. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma Patrzymy często na innych ludzi, na innych rodziców z nutką delikatnej, lub też nieco większej zazdrości, bo ich dzieci już zaczęły coś robić, osiągnęły pewien etap, a nasze jeszcze nie. Kiedy skupiamy się na takich tęsknotach, niejednokrotnie umykają nam osiągnięcia własnego dziecka i nas samych. Najczęściej nie zdajemy sobie sprawy z jakimi wyzwaniami, problemami przychodzi się mierzyć tym rodzicom. Patrzymy na innych trochę jak przez dziurkę od klucza, gdzie widzimy piękny wycinek z ich świata, ale zapominamy, że to nie jest całość, że tuż przy drzwiach, zupełnie poza zasięgiem naszych oczu, może ukrywać się bałagan. Czasami jednak, gdy drzwi delikatnie się uchylają, widzimy, że dzieci naszej przyjaciółki też wpadają w histerię, a ona sama nie zawsze ma perfekcyjną fryzurę i makijaż. Robi nam się nieco lepiej na sercu, bo nie jesteśmy sami z takimi problemami i wtedy nawet trochę łatwiej docenić to, co mamy pod własnym dachem. Kiedyś to będzie wspaniale Podobnie jak idealizujemy inne rodziny, tak też często patrzymy w przyszłość. Oczyma wyobraźni widzimy naszą rodzinę uśmiechniętą, zadowoloną, realizującą wszelkie wyzwania i zadania z odwagą, zapałem i przyjemnością. Będzie tak wspaniale… Ale czy na pewno? Marzenia są ważne w życiu, to właśnie one wyznaczają kierunek, w którym zmierzamy jako jednostki i jako rodzina. Są one jak unoszenie się i podziwianie tego, czego nie widać z poziomu ziemi. Jednocześnie nieustanne bujanie w obłokach i oglądanie „okolicy” nie sprawia, że idziemy do przodu. Tak naprawdę to dopiero codzienna praca prowadzi nas tam, dokąd chcemy dojść. Jak to dobrze, że każdego dnia słyszymy budzik, który wzywa nas do kolejnego etapu tej podróży, jak to dobrze, że mamy nasze ciało, dzięki któremu możemy doświadczać otoczenia i dostosowywać tempo podróży, jak to dobrze, że mamy nasze marzenia, dzięki którym znamy cel wyprawy.   Efekt kuli śnieżnej Życie to duże wydarzenia, kroki milowe, na które czekamy z niecierpliwością, planujemy je i dość często utożsamiamy z naszym szczęściem. Idziemy przez życie powtarzając sobie, że będziemy szczęśliwi jak weźmiemy ślub, jak będziemy mieli dziecko, jak wybudujemy dom. Jednocześnie w życiu każdego z nas te kroki milowe zdarzają się dość rzadko i wcześniej czy później uświadamiamy sobie, że znacznie częściej doświadczamy małych, zwyczajnych chwil i tylko od nas zależy kolor, jaki im nadamy i czy w ogóle zechcemy je zauważyć. To , co zbierzemy po drodze, tworzy ostateczny efekt. To trochę jak w opowieści o narodzinach Kruka z kuli śnieżnej, która po drodze zbierała przeróżne doświadczenia: „W sercu kuli narodził się lśniący, mały, czarny Kruk. Miał w swoich skrzydłach lekkość wszystkich napotkanych ptaków, w sercu okruszyny trwogi i delikatność małych stworzeń, w głowie barwy tęczy, w oczach bursztyn zachwyconego jelonka, w ruchach zwinność i psotę zająca. Trochę jak stary wilk był marudą, ale co najważniejsze, przesiąknięty był przeczuciem wszelkiej miłości, jaką mały Kruk odnaleźć może w świecie.” * Takiego właśnie przesiąknięcia wszelką miłością i wypełnienia nią swojego małego, domowego Kruka życzę Ci, drogi Rodzicu, abyś umiał dostrzec magię każdej drobnej chwili, ukrytą czasem głębię trudnych doświadczeń rodzicielskich i abyście wspólnie potrafili usiąść wieczorem, powspominać i jeszcze raz przeżyć wydarzenia minionego dnia. Iwona Kozłowska jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy. Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…” Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń. Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca! *cytat pochodzi z książki: Joanna Haręża „Kruk między innymi (historia intymna dla mniej lub bardziej nieopierzonych)” EZOP agencja edytorska, Warszawa 2008 fot.Pexels.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama